W Polsce Ludowej za taką przysługę należały się kwiaty, bombonierka i rajstopy. A koneserom – flaszka.
Nie wiem, co dał teraz panu prezesowi Jarosławowi pan przewodniczący Donald Tusk. Na pewno rajstopy należały się, bo drugi raz tej wiosny Kaczyński nabił popularności Tuskowi.
W Polsce dobrze jest być męczennikiem politycznym, zwłaszcza, że męczeństwo zwykle farsą bywa. Gdyby pan prezes chciał naprawdę dokuczyć przewodniczącemu Tuskowi to wysłałby prokuratorów do Brukseli.
Tam urządziliby mu wielogodzinne przesłuchanie, najlepiej w jego gabinecie. Nie uszłoby to uwadze europejskich mediów. Te zapewne oburzyły by się wielce, ale pomimo tego, jakiś cień podejrzenia zawsze pozostałby. W takiej sytuacji trudniej byłoby Tuskowi głosić tezę, że jest politycznie prześladowany.
A tak, Tusk znakomicie rozegrał propagandzistów Kaczyńskiego. Demonstracyjnie przyjechał Pendolino, aby przypomnieć, że te eleganckie pociągi wprowadziła jego ekipa rządząca. Przyjechał drugą klasą, aby zademonstrować swą egalitarność.
Potem odegrał marsz w otoczeniu rzesz zwolenników. Raz jeszcze dowiódł, że nie boi się konfrontacji z tłumem. Potrafi wymanewrować wrogich krzykaczy, dopieścić rozanielonych fanów. Nie musi chronić się za wianuszkiem napakowanych ochroniarzy.
Wystarczy mu wieniec liderów krajowej opozycji, którzy wypadli jak debiutujące zespoły muzyczne brzdąkające przed koncertem gwiazdy. Potem z dumnie wypiętym czołem Tusk poszedł na prokuratorskie męki. I wrócił z tarczą zwycięstwa.
Wygrał zatem Donald Tusk.
Przegrali:
• Pan prezes Jarosław Kaczyński i jego propagandziści. Ich głupia decyzja to kolejna porcja nawozu politycznego, na którym pozycja Tuska znów wzrosła.
• Liderzy opozycyjnego PO. Znów okazało się, że nie dorastają politycznym cwaniactwem Tuskowi. I Mateusz Kijowski zachowujący się podczas marszu jak tuskowy pucybut.
• Prokuratorzy wojskowi, bo dali się wpuścić w polityczny teatrzyk. Kolejny raz za rządów ministra narodowej sztuki wojennej Antoniego Macierewicza wojsko polskie zostało wystawione na powszechne pośmiewisko.
• Wojskowe służby specjalne. Po raz kolejny stały się chłopcami do bicia skłóconych polityków. Ich szpiegomanii, obsesji spiskowej teorii dziejów.
Każda służba specjalna powinna mieć możliwości współpracy z innymi służbami. Nawet służbami państw aktualnie wrogich. Powinna być rozliczana za jakość korzystania z tych możliwości, a nie tylko za samo tworzenie takich kontaktów.
I rzecz jasna najwięcej straciło państwo polskie i jego obywatele. Rosja została uznana przez obecnie rządzących Polską za wroga naszego kraju.
Nie zgadzam się z tym w pełni, choć ideologia i praktyka putinowska jest mi obca. Nie ma też w rosyjskiej Dumie lewicowych formacji, co wzmacnia poczucie obcości obecnej Rosji.
Ale Polska i Rosja mają też wspólnych wrogów. Jak choćby islamskich radykałów, czy radykalnych ukraińskich nacjonalistów.
Dlaczego służby specjalne obu krajów nie mogą współpracować w zwalczaniu wspólnych zagrożeń?