Ilu uchodźców naprawdę przypadnie na jeden powiat, jeśli Polska wywiąże się ze swoich zobowiązań wobec Unii Europejskiej?
W wieczornych „Faktach po Faktach” w TVN wypowiadał się były minister spraw zagranicznych i (wcześniej) minister obrony Radosław Sikorski. Odnosząc się do spornej i kontrowersyjnej kwestii migrantów oraz uchodźców przedstawił punkt widzenia, który sam podzielam, a mianowicie, że obecne podejście władz w Warszawie w tej materii dowodzi rosnącej samoizolacji Polski, zwłaszcza w Unii Europejskiej. Niestety, to wydaje się oczywiste, a jak mawiał prezydent John Fitzgerald Kennedy (akurat dziś mija równo 100 lat od jego urodzin): „Lepsze są nieprzyjemne prawdy niż przyjemne iluzje”.
Ale później było już trochę gorzej. Minister starał się policzyć – ilu uchodźców średnio w jednym powiecie musiałaby przyjąć Polska, aby spełnić unijny postulat proporcjonalnej relokacji i absorpcji ok. 160 tys. osób przebywających w obozach we Włoszech i Grecji. Na nasz kraj przypadałoby łącznie, i to nie od razu, ok. 7 tys. Nie wiem jak Sikorski liczył, skoro wyszło mu ponad 200 przybyszów na jeden powiat?!
W rzeczywistości wyszłoby co najmniej 10 razy MNIEJ. Mamy bowiem 314 powiatów ziemskich i 44 grodzkie (to m.in. byłe miasta wojewódzkie, np. Elbląg czy Łomża) – łącznie 380. Oznacza to niecałe 20 (DWADZIEŚCIA) osób. Nie wydaje się to zadaniem ponad siły. Mając świadomość delikatności i złożoności całej sprawy przypomnę, iż np. mała Islandia z populacją 330 tys. (nota bene największą mniejszością są tam Polacy) zobowiązała się przyjąć 10 tys. osób. A Kanada (mająca tylko 2 mln mniej mieszkańców niż Polska) w ubiegłym roku. przyjęła 300 tys. imigrantów! I w 2017 r. ma być podobnie!
Nie odnoszę się w tym miejscu do argumentów humanitarnych. czy do apeli papieża Franciszka. Rzecz całą w najprostszy bodaj sposób ujął niedawno bp Tadeusz Pieronek: „prawdziwi chrześcijanie są za przyjmowaniem uchodźców”.