8 listopada 2024

loader

Upadek służby zdrowia

WYWIAD. Od poniedziałku lekarze rezydenci protestują, oddają masowo krew, część z nich rozpoczęła głodówkę. Nie walczą o podwyżki, tylko zmiany w systemie. O tym, gdzie kryje się problem Justyna Koć (wiadomo.co) rozmawia z lek. Danielem Łuszczewskim z Porozumienia Rezydentów OZZL.

JUSTYNA KOĆ: Dlaczego lekarze rezydenci postanowili protestować i to jeszcze w tak radykalny sposób, że cześć z was rozpoczęła dziś głodówkę?

DANIEL ŁUSZCZEWSKI: Tak naprawdę porozumienie rezydentów działa już od 2 lat. Na samym wstępie zaznaczę, że rezydent to nie jest student, to nie jest stażysta czy uczniak. To ktoś, kto ma pełne prawo do wykonywania zawodu, przyjmowania do szpitala, zleca badania, prowadzi pacjentów, operuje z pełną odpowiedzialnością, także karną. Robi to pod okiem starszego kolegi, który jest specjalistą, natomiast rezydent to pełnoprawny lekarz.
Po drugie, w naszej ocenie, wyczerpaliśmy przez te 2 lata wszystkie, bo my już nie widzimy innej drogi, możliwości, powiedzmy kolokwialnie „pokojowe”. Nie widzimy innej drogi do spełnienia naszych postulatów niż głodówka.
Chciałbym dodać, że nie tylko głodówką protestujemy, ale w całym kraju oddajemy też krew.

Co zatem robiliście przez te 2 lata?

Były spotkania z parlamentarzystami, ponad 130! Naświetlaliśmy na nich sytuację, nie tylko młodych lekarzy, ale w ogóle ochrony zdrowia w Polsce, pokazywaliśmy, że jest tak jak być nie powinno. Pisaliśmy tzw. recepty na dobrą zmianę do KPRM i ministra zdrowia, organizowaliśmy uliczne happeningi, w których pokazywaliśmy przechodniom, jak udzielać pierwszej pomocy w kontekście, że nas jest już tak mało, że niedługo nas zabraknie i ludzie będą musieli sami umieć reagować w sytuacjach podbramkowych. Zorganizowaliśmy 2 duże manifestacje, które miały zwrócić uwagę na sytuację. Niestety, nie odnieśliśmy żadnego efektu i nie przebiliśmy się do świadomości rządu. Warto podkreślić, że to nie tylko kwestia aktualnego ministra zdrowia i rządu. Teraz po prostu doszło do eskalacji, ale źle było od zawsze. Teraz to się tylko skumulowało.

Aż tak źle, że zdecydowaliście się na tak radykalny krok jak głodówka?

W naszym rozumieniu naprawdę radykalnym krokiem byłoby odejście od łóżek, a nie chcemy do tego dopuścić. Chcemy, aby pacjenci nie odczuli, że my prowadzimy jakieś działania, bo to pacjent jest dla nas najważniejszy. Dlatego tylko kilkanaście osób głoduje. Zresztą te osoby wzięły urlopy wypoczynkowe, to nie jest tak, że my odeszliśmy od łóżek.

Czego chcecie, walczycie o podwyżkę?

Nie, my nie walczymy o podwyżkę. Chcemy zwiększenia nakładów na publiczną ochronę zdrowia z aktualnych 4,6 proc. PKB do tak naprawdę zalecanego przez WHO minimum na zabezpieczenie należytej opieki nad obywatelami, czyli 6,8 proc. PKB. To jest nasz główny postulat.Zwiększenie nakładów pozwoliłoby na zmniejszenie kolejek, w których pacjenci czekają, a czekać nie powinni, zwiększyłoby to też ilość personelu.
Warto pamiętać, że mamy tylko około 70 proc. potrzebnych lekarzy i tylko około 50 proc. potrzebnych pielęgniarek, podobnie jest z personelem medycznym. Ponieważ są takie niedobory kadrowe, medycy pracują po 80-100 godzin w tygodniu, takie nadgodziny stały się absolutną normą.
Warto jeszcze zaznaczyć, że w Polsce przypada 2,2 lekarza na 1000 mieszkańców, co jest najmniejszą liczbą w Europie. Poziom finansowana na poziomie 4,6 proc. jest również jednym z najniższych na kontynencie, dlatego system chyli się ku upadkowi. Jeżeli nie zostaną wprowadzone konkretne propozycje na zmiany systemowe, to za kilka lat będzie dużo gorzej, choć dziś trudno sobie wyobrazić, że będzie gorzej.
Lekarze są coraz starsi, młodsi lekarze i pielęgniarki wyjeżdżają za granicę, a demografia pokazuje, że seniorów będzie nam wyraźnie przybywać.
Starsi ludzie częściej chorują, a my po prostu nie damy rady wszystkimi się zająć.

Nakłady na polską służbę zdrowia są mniejsze niż minimum, które rekomenduje WHO? 4,6 proc. PKB w Polsce przy minimalnym, według WHO, 6,8?

Tak, i to jest minimum. W Europie zachodniej przeznacza się 8-9 proc. W Niemczech to jest 8,5 proc. Proszę jeszcze zwrócić uwagę, że jak przeliczymy sobie procent niemieckiego PKB na poziomie 8 proc. na nasze 4 proc, gdzie Polska ma wielokrotnie niższy PKB, to w wartościach bezwzględnych wychodzą kolosalne różnice, a – jak wiadomo – wszystkie procedury, sprzęt medyczny, leki nie są u nas tańsze niż w Niemczech. U nas te niedobory finansowe są wobec tego jeszcze bardziej odczuwalne.

Wy zaczynacie głodówkę, a w życie wchodzi reforma ministra Konstantego Radziwiłła. To przypadek?

W zasadzie na początku ta zbieżność czasowa nie była naszym celem. Teraz uważamy, że to nawet dobrze, bo ta reforma, wbrew temu, co słyszy się ze strony resortu, nie jest takim świetnym rozwiązaniem. Według mnie, raczej wydłuży kolejki niż skróci, a kolejki i tak są już skandalicznie długie. Pacjenci nie powinni tyle czekać. Ktoś musi to przerwać, tę samonapędzającą się kulę śnieżną, która pędzi ku przepaści.
Pacjenci na szczęście nie do końca są świadomi, jak to wygląda od kuchni, jakim nakładem pracy są zapewniane obsady dyżurowe, po 100-110 godzin tygodniowo. Wiadomo, że przemęczony lekarz to żaden lekarz, bo ani nie podejdzie do pacjenta z należytą empatią, ani się do niego nie uśmiechnie, a przede wszystkim jest przemęczony, co, niestety, ale muszę przyznać, predestynuje do popełniania błędów.

Widzimy te tragiczne skutki, ostatnio głośno było o przypadku, kiedy lekarz zmarł po kilkudziesięciogodzinnym dyżurze.

Proszę pani, w ciągu ostatniego miesiąca 4 naszych kolegów i koleżanek zmarło.

To przerażające, co pan mówi, czyli żadna reforma, zamienianie pomocy nocnej na SOR-y itd. nic nie da, bo potrzeba po prostu więcej pieniędzy?

Zgadza się. Z racji tego, że mamy tak mało pieniędzy w systemie, to bloki operacyjne, które mogą przeprowadzać np. operacje zaćmy na okulistyce, albo na ortopedii przy wszczepianiu endoprotezy, od września stoją i będą stać do końca roku.
Mimo że jest świetny sprzęt i ludzie, fachowcy, to jest zakontraktowana zbyt mała liczba zabiegów i stąd te ogromne kolejki po kilka lat.
Przecież ten blok operacyjny mógłby pracować jeszcze do końca roku, ale ponieważ jest za mało pieniędzy, NFZ narzuca takie limity, jakie narzuca, i marnuje się sprzęt. Jak pani widzi, potrzebne są kompleksowe, systemowe rozwiązania, a nie zmiany pt. przeniesienie nocnej pomocy lekarskiej z ulicy Kowalskiego na Nowaka, bo na Nowaka jest szpital. Bo właśnie o takich kosmetycznych zmianach mówimy. Przecież mamy mapy, wiedzę, trzeba powołać zespół ekspertów, ale prawdziwych, a nie z nadania politycznego, bo wtedy tak to właśnie wygląda.

A co pan minister Radziwiłł odpowiada na wasze postulaty i wasz strajk głodowy?

Z tego, co widziałem – były to urywki z konferencji pana ministra à propos sieci szpitali – to pan minister nie rozumie, w czym my widzimy problem, sieć szpitali według niego jest świetna, dziwi się, dlaczego my protestujemy.
Pan minister wprowadza reformy, przy czym sam wie, że polski system ochrony zdrowia jest po prostu niedofinansowany, sam to wielokrotnie mówił.

Może powinniście spotkać się z panią premier albo prezesem Kaczyńskim?

Próbowaliśmy umówić się z panią premier przez ostatnie 2 lata, z panem premierem Morawieckim również. Niestety, resort finansów z resortem zdrowia przerzucają tylko piłeczkę. Resort finansów pyta, czy są jakieś większe potrzeby, bo Ministerstwo Zdrowia nic nie mówiło, a MZ z kolei twierdzi, że oni cały czas mówią, ale MF nie chce dać pieniędzy. To takie krążenie między ministerstwami, gdzie nikt nic nie wiedział, nikt nic nie wie i nie chce dać.

Jak długo będzie głodować i protestować?

Zobaczymy. My głodujemy, bo chcemy zaznaczyć problem. Skoro 20-30-tys. manifestacje nie zwróciły uwagi na problem, to może głodówka zwróci. Jesteśmy cały czas gotowi do rozmów z ministrem, chętnie byśmy przyjęli zaproszenie do tworzenia jakiejś komórki, komisji, która zajęłaby się kompleksową reformą służby zdrowia.
Chodzimy też od ministra do senatora, bo tak naprawdę chcemy zostać w kraju, chcemy zmienić polską rzeczywistość, żebyśmy mogli leczyć polskich pacjentów.Spakować walizki i wyjechać na Zachód 500 km jest prosto.

Co mówią lekarze specjaliści?

Zdecydowana większość specjalistów włączyła się w nasze działania. Dzisiaj zostali na oddziałach, bo biorąc pod uwagę, że rezydenci nie przyszli dziś do pracy, to specjaliści musieli zostać, ale wyprodukowaliśmy specjalne koszulki, dla tych, którzy chcą nas wspierać, zarówno lekarze specjaliści, jak i pielęgniarki je noszą. Razem, wspólnie może uda nam się zwrócić uwagę na sytuację, która dłużej już tak trwać nie może.

trybuna.info

Poprzedni

Głos lewicy

Następny

Weźcie się i zróbcie coś