Otwarto uroczyście tunel pod Luboniem. Do Zakopanego można teraz dojechać odrobinę szybciej, choć nadal nie do końca wiadomo po co. Pewnie po miłość. Albo po misia.
Tunel otwarto w Święto Niepodległości, upamiętniające słynny wspólny wieczorek przy koniaku Rady Regencyjnej i przyszłego Naczelnika Państwa, Marszałka i Sanatora Rzeczypospolitej, Józefa Piłsudskiego. Byłoby logiczne, gdyby ów odcinek drogi dostał imię po Marszałku (lub chociaż po Radzie Regencyjnej) albo gdyby przynajmniej nazwano go Tunelem Niepodległości. Byłoby to może cokolwiek wieloznaczne, ale jak najbardziej symboliczne. Nasza niepodległość wjechała bowiem do tunelu, a pierwsze światełko będzie można zobaczyć najwcześniej późną jesienią przyszłego roku. Ostatecznie tunel otrzymał za patronów Marię i Lecha Kaczyńskich, których związek z tym miejscem trudno określić – tym bardziej, że decyzja o budowie to raczej wina (rządu) Tuska, a ponad połowa pieniędzy na tunel to fundusze z Niemiec, pardon, z Unii Europejskiej.
To kolejny już, dwieście dziesiąty – jak obliczyła „Gazeta Wyborcza” – obiekt nazwany imieniem (i nazwiskiem) pary Kaczyńskich. Największym takim obiektem jest Via Carpatia, droga ekspresowa mająca docelowo połączyć litewską Kłajpedę z Salonikami w Grecji i z rumuńską Konstancą. Nie jestem pewien, czy owo zaszczytne imię ma nosić cała trasa, czy jedynie jej polskie odcinki, bo na razie są tylko odcinki. Gdyby polskie imię nadano całości, byłoby to symboliczne zamierzenie na miarę Słońca Karpat. Ups, przepraszam, ale mnie się wszystko chyba dziwnie kojarzy.
Dziwne, że najsłynniejszą inwestycję (choć trochę mniejszą niż tunel): Najsłynniejszy Przekop, pozbawiono prawa do noszenia imienia. Może niektórym przekop albo – przepraszam za wyrażenie – kanał źle się kojarzy? A tunel brzmi dumnie. Chyba. No i prezydent Duda, następca Prezydenta, będzie mógł nieco szybciej dotrzeć na narty i tym razem oponka mu nie pęknie. Oczywiście oponka w służbowej pancernej limuzynie. I pięknie. Żeby jeszcze śnieg raczył spaść. Bo inaczej zostanie zjazd na igelicie spod Wielkiej Krokwi.
Jak uprzejmie doniosła „Gazeta Wyborcza”, przez chwilę rozważano jako patrona tunelu pisarza Jalu Kurka. Urodził się nieopodal, a powieść „Grypa szaleje w Naprawie” poświęcił właśnie swojemu rodzinnemu regionowi. Niestety, jego słynne dzieło, które bardzo realistycznie ukazuje głęboką nędzę i zacofanie przedwojennego Podhala, dzisiaj przyjmowane jest w regionie z irytacją. Co prawda, po nędzy zostały już tylko wspomnienia, ale co do zacofania… zdania są podzielone. Nie przebił się też generał Maczek, choć jako dowódca 10 Brygady Kawalerii Pancernej we wrześniu 1939 akurat przez te tereny się przebijał. Potem został dowódcą 1 Dywizji Pancernej, którą po wielu bitwach doprowadził aż do Wilhelmshaven. Wszystko to opisał w swojej książce gen. Franciszek Skibiński, szef sztabu 10 Brygady, następnie dowódca jednej z brygad 1 Dywizji, a po wojnie wykładowca Akademii Sztabu Generalnego.
Na placu boju o tunel pozostało więc tylko Małżeństwo Prezydentostwo Kaczyńscy. Na wszelki wypadek w czasie uroczystości otwarcia unikano podania informacji o dofinansowaniu inwestycji z funduszy europejskich. To ryzykowna zagrywka, bo taki obowiązek ciąży nawet na mikroprojektach, które otrzymały choćby najmniejsze dofinansowanie. Przedstawiciel UE (czyżby samozwańczy?) nie został dopuszczony do głosu. Pewnie chciał wrzucić swoje trzy eurocenty albo, co gorsza, coś zabrać.
A przecież nasz patriotyczny rząd nic sobie zabrać nie da, choć z powodu kar za niewykonywanie wyroków TSUE oraz przez wstrzymanie płatności z Funduszu Odbudowy i nowego budżetu UE niedługo staniemy się w Unii płatnikiem netto. W ten sposób dołączymy do takich unijnych potęg jak Francja, Niemcy, Niderlandy, Szwecja czy Luksemburg. Przynajmniej na chwilę. I o take chwile rządowi chodziło. Tak sądzę.