Awantura o podwyżki stóp procentowych ujawnia nam, jaki realny wybór oferuje nam ten system. Albo drożyzna albo bezrobocie.
Pod naciskiem wzmożonych „jastrzębi” Rada Polityki Pieniężnej podnosi stopy procentowe od jakiegoś czasu, wczoraj po raz kolejny. Jednak dla prawdziwych ultra-radykałów to jest ciągle za mało i krzyczą do Glapińskiego i RPP: „Mocniej! Mocniej!”. Będzie bolało? Właśnie o to im chodzi, żeby bolało.
Mamy teraz otrzymać karę, za „lata rozpasania”, „rozdawnictwa” (oczywiście chodzi o 500 plus, nie te setki miliardów, które teraz leżą na kontach firm). Tylko najbardziej uczciwi mówią wprost: tak, jak będziemy podnosić dalej stopy procentowe, to będzie wyższe bezrobocie, będzie kryzys. Ale nie szkodzi. Trzeba przejść pokutę, jak mówią zasady tej religii.
Oczywiście, zauważcie, oni nie mówią, że ma boleć ich. Ma boleć „onych”, tych z dołu drabiny, „pińcetplusów”, „roboli”, no bo przecież nie „eksperta” z tej czy innej fundacyjki. Nie dyrektora banku. Nie spekulanta, rentiera. Ma boleć nas. Mamy cierpieć, mamy złożyć swoje życie w ofierze na chwalę kapitalizmu.
Czyli, co nam realnie kapitalizm oferuje? Cykliczne kryzysy, które stawiają nas przed tego rodzaju dylematami, czy płacić więcej za chleb, czy mieć pracę i nie mieć chleba wcale? Czy niszczyć podstawy naszej egzystencji na tej planecie bardzo szybko, czy jedynie szybko?
Mnie się podoba moment, kiedy wychodzi „ekspert”, albo inny mędrek Twitterowy i mówi wprost: nie będziecie mieć mieszkań, chleba, pracy, dostępu do leczenia i generalnie usług publicznych, bo taki jest aktualnie wyrok „wolnego rynku” i nic nie da się z tym zrobić. Ponieważ wyrok „rynku” to wyrok Boga, a nie efekt tego, jak działa struktura tego systemu, który sami, my ludzie, stworzyliśmy. Nie Bóg, nie delfiny, spisek reptilian. My, a konkretnie ci z dostępem do kapitału, do mediów, do propagandy.
A ja sobie przypominam, co mówili ci sami ludzie, jak upadał PRL. Że trzeba wprowadzić kapitalizm, właśnie dlatego, żeby teraz były „lepsze mieszkania” a nie „klitki na 38 metrów”, jakościowe towary, więcej dobrej pracy, lepsze usługi. Cuda wianki. I teraz, jak to wygląda? Może przyszedł czas jakichś podsumowań? Wtedy też twierdzili, że najpierw musimy ponieść „karę” za „lata PRL”, stąd gwałtowny wzrost bezrobocia i gigantyczny kryzys transformacji.
Taki kryzys, którego ci geniusze sami nie byli wstanie opanować i gdyby nie wstąpienie do Unii to by ten kraj rozsadziło z powodu eksperymentów na żywych ludziach, jakie tutaj wykonywano.
Tak więc za co teraz znowu mamy karę ponosić? Za kapitalizm i jego cykliczne ekscesy. Być może za to, że pozwalamy na dalsze trwanie tej gigantycznej narośli, tej powielającej się bez końca komórki nowotworowej, z jej wiecznym pragnieniem bezustannego wzrostu. Teraz mamy koszt wstępny, a zapłacimy więcej, jak przyjdzie rachunek ze strony planety i jej klimatu.