„Nie wolno Polaków skłócać, zniechęcać wzajemnie. Można się spierać, nie zgadzać w poglądach, ale nie można Polaków stawiać przeciwko sobie” – powiedziała premier Beata Szydło w sobotnim orędziu do narodu. Słusznie mówi, prawda, prawda – podawali sobie z ust do ust Polacy. Zarówno ci, którzy „stali tam, gdzie stoją oni”, jak i ci, którzy stoją „tam, gdzie stało ZOMO”. Nie wolno skłócać, nie wolno…
Wzruszali się do łez, gdy słuchali: – Obowiązkiem rządzących jest dbanie o obywateli i państwo. Chcę dziś zapewnić, że w pełni wywiązujemy się z tego obowiązku. Można się spierać, nie zgadzać w poglądach, ale nie można Polaków stawiać przeciwko sobie.
A „komuniści i złodzieje” – wyrwało się komuś nieuprzejme pytanie… Ale to przecież żadne dzielenie Polaków, to tylko żart taki. Element ulubionej rymowanki pana prezesa. Bardzo ją lubi i często recytuje. Najchętniej na dwa głosy – z panem Joachimem.
– Wprowadzamy rozwiązania i reformy, które obiecaliśmy Polakom – mówiła pani Szydło. I wyliczała, wyliczała, wyliczała: Rodzina 500 +, zapewnienie wcześniejszych wypłat zaliczek unijnych dopłat dla rolników, wprowadzenie ochrony polskiej ziemi, przywrócenie wieku emerytalnego, podwyższenie płacy minimalnej do 2 tys. zł brutto oraz ustalenie minimalnej stawki godzinowej za pracę w wysokości 12 zł… Zapomniała dodać, że staniały lokomotywy i zwiększyła się liczba produkowanych telewizorów kolorowych, nastąpił wzrost pogłowia nierogacizny i papieru toaletowego…
Wszystko już było. Także tacy „kozacy”, jak pan Joachim „Jojo” Brudziński, który spod Pałacu prezydenckiego, w którym pan prezydent prowadził uprzejme rozmowy z liderami opozycji, krzyczał w ich stronę wspierany przez tłum swych zakapiorów o swędzących, rwących się do bitki rękach: Nie pozwolimy na warcholstwo!…
„Warchoły”, „elementy chuligańskie”… Jak tu się nie uśmiechać do wspomnień, prawda panie prezesie…