4 października 2024

loader

Wysadzą PKiN?

Wiceszef MON Bartosz Kownacki oświadczył, że byłoby to „wspaniałe ćwiczenie dla żołnierzy” i „fajny prezent na stulecie niepodległości”. Piotr Gliński nieświadomie rozpętał batalię o Pałac.

Bo to właśnie Piotr Gliński pierwszy – zupełnie mimochodem – wspomniał o pomyśle wyburzenia Pałacu Kultury w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF Fm. Minister dał się redaktorowi Mazurkowi podpuścić jak dziecko. Wystarczyło zagaić, że podobno są wśród posłów partii rządzącej takie koncepcje – i Gliński popłynął: – Nie mam nic przeciwko!
Puścił też farbę, że w rządzie a i owszem, „są takie pomysły” – i od razu zaczął snuć dalekosiężne plany: – Tylko musielibyśmy szybko zbudować tam coś sensownego, bo ta dziura w mieście stoi pusta, bo jakoś włodarze Warszawy nie potrafią podjąć dobrych (decyzji – przyp. WK).
Po tym, jak wypowiedź Glińskiego poszła w eter, uruchomiła się cała lawina i jak grzyby po deszczu w mediach społecznościowych zaczęli ujawniać się kolejni zwolennicy wyburzenia PKiN. Jak się okazało – nie brakuje ich również w opozycji.
Były szef MSZ Radek Sikorski oznajmił z dumą na Twitterze: „Uważam, że byłby to spektakularny akt dekomunizacji przestrzeni publicznej i musiałbym rząd PiS pochwalić. Moje sprawdzam: czy wicepremier Gliński, jako minister kultury, wykreśli PKiN z rejestru zabytków?”.
Prawie natychmiast temu postulatowi sprzeciwił się Leszek Miller, który zwrócił uwagę na to, że w Pałacu swoje siedziby mają niezliczone instytucje, także państwowe: „Minister kultury mówi, że nie ma nic przeciwko zburzeniu czterech teatrów, kin, muzeów, uczelni, młodzieżowego domu kultury, sali widowiskowej, basenu, siedziby Polskiej Akademii Nauk. Był już taki gość, który na dźwięk słowa kultura odbezpieczał rewolwer” – odgryzł się w internecie.
Chwilę później do chóru „wyburzaczy” przyłączył się sam wicepremier Morawiecki podczas prezentacji dokonań swojego resortu z okazji drugich urodzin rządu Dobrej Zmiany: – Marzyłem o tym 40 lat! – zakrzyknął. – Tak długo czekaliśmy na to, żeby w ogóle rozmawiać o tym, że ten symbol panowania komunizmu, który kiedyś nazywał się Pałacem Stalina, rzeczywiście kiedyś zniknął. Mam nadzieję, że kiedyś tak się stanie. Nie jest to priorytet dla nas, ale chciałbym, żeby w to miejsce powstało coś dużo piękniejszego i dużo ważniejszego…
W TVP Info nie posiadali się z radości redaktor Michał Rachoń i naczelny satyryk PiS Jan Pietrzak, którzy w programie „Minęła dwudziesta” o Pałacu nie wyrażali się inaczej jak „pomnik Stalina”.
Ale to wszystko jeszcze nic. Do pieca dołożył dopiero wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki. Ten z kolei śmiałek stwierdził, że jak wyburzać, to hurtowo – nie tylko Pałac Kultury, ale i biurowiec Metropolitan przy Placu Piłsudskiego. Jak się bawić, to do rana, jak kraść – to miliony!
– Gwarantuję panu, że na tej działce, na której jest Pałac Kultury, jakby zrobić prawdziwe city, tam by się zmieściło kilka wieżowców, bardzo ciekawych architektonicznie, i tam mogą być i uczelnie wyższe, i instytucje państwowe, i teatry, nie byłoby problemu, i szereg biur i innych rzeczy, więc spokojnie, to też jest, abstrahując od wszystkiego, wielkie marnotrawstwo, takiego terenu nie wykorzystywać – zapewniał Konrada Piaseckiego w czwartkowy poranek 16 listopada w Radiu Zet. Oświadczył, że z tym zadaniem spokojnie poradziliby sobie polscy saperzy: „Byłoby to wspaniałe ćwiczenie dla żołnierzy i fajny prezent na stulecie niepodległości!”.
Na takie dictum Konrad Piasecki zupełnie na serio się przestraszył: – Mówiąc szczerze, zacząłem tę rozmowę tak półżartem, ale widzę, że poważnie o tym myślicie! Na placu Piłsudskiego też pan chce coś burzyć?!
Najwyraźniej MON Macierewicza zamierza przejąć również uprawnienia konserwatora zabytków, a Kownacki zawsze marzył o karierze urbanisty.
– Warszawa, która była niesamowicie zniszczona w trakcie II wojny światowej i po niej, ma niewiele urokliwych miejsc i plac Piłsudskiego po odbudowaniu chociażby pałacu Bruhla mógłby być czymś naprawdę szczególnym. I zamiast tego postawiono zupełnie nowoczesny […] budynek. Uważam, że to jest szpecenie Warszawy i szkoda, że sami siebie nie potrafimy szanować – podsumował wyczerpująco.
I tak to dziennikarze przypadkiem wywołali wilka z lasu. Może na przyszłość nauczą się, że w temacie tak drażliwym jak Pałac, polityków PiS podpuszczać pod żadnym pozorem nie wolno.
Oczywiście pomysł zburzenia PKiN nie jest nowy – to jedynie odprysk dyskusji, która powraca regularnie od ponad 25 lat. Kiedy w 2007 roku był wpisywany do rejestru zabytków, już wtedy warszawiacy byli podzieleni w kwestii tego, czy powinien zostać. Partia rządząca – o czym zdaje się zapomniał minister Gliński – najpierw musiałaby wykreślić budynek z rejestru, aby móc w ogóle go „ruszyć”.
Dwa lata temu, na 60-lecie Pałacu działacze Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie wezwali władze Warszawy do tego, aby rozebrały ów „pomnik komunizmu”. Powoływali się na fakt, że wiele samorządów gminnych likwiduje pomniki sławiące Armię Czerwoną. Tak jak Kownacki uważa, że zburzenie Pałacu byłoby „fajnym prezentem na stulecie niepodległości”, tak oni stwierdzili, że decyzja o jego likwidacji byłaby najlepszym sposobem na uczczenie jego 60. urodzin.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Na „chłopski rozum” – Pałacu , który jest de facto gigantycznym bunkrem, nie dałoby się po prostu rozebrać, ale faktycznie do tego celu należałoby użyć materiałów wybuchowych. A zważmy na to, że w Warszawie mamy od niedawna dwie linie metra. Trochę za wcześnie żeby bez żalu pozbywać się tej pierwszej. A oprócz metra z Pałacem sąsiadują przecież Dworzec Śródmieście, Dworzec Centralny, Złote Tarasy i mnóstwo bloków mieszkalnych. Wszyscy specjaliści przyznają, że wybuch nie wchodzi zatem w rachubę. Rząd musiałby szukać innych sposobów.
Dziennikarz portalu NOIZZ.pl Radek Teklak spróbował wyliczyć, jakie koszty niosłoby spełnienie marzenia PiS. Wyszło mu, że nawet gdyby jakimś cudem sprawnie przeprowadzić cał akcję, do uprzatnięcia z Pl. Defilad pozostałoby 300 tysięcy ton betonowego gruzu. Do tego potrzebne zaś będzie „6229 wywrotek mniejszych albo 2718 większych”. Miejmy nadzieję, że te wyliczenia jednak pisowców zniechęcą.

trybuna.info

Poprzedni

Ale to już było

Następny

Głos lewicy