9 grudnia 2024

loader

Za jakim życiem?

PRAWA CZŁOWIEKA. Prawo i Sprawiedliwość próbuje przekonać kobiety do rodzenia chorych dzieci, zachęcając je jednorazową zapomogą. O tym, z czego później miałyby żyć takie rodziny, wypowiada się już znacznie skromniej.

Premier Beata Szydło przedstawiła rządowy projekt ustawy zakładającej przyznanie jednorazowej zapomogi tym kobietom (rodzinom), które zdecydują się urodzić chore bądź obarczone ciężkimi wadami genetycznymi dzieci. Przewiduje on, że rodzice chorego nieuleczalnie dziecka mogliby liczyć na wypłatę przez państwo 4 tys. zł. Po jego narodzinach. Z zapowiedzi szefowej rządu wynika też, że w przypadku stwierdzenia ciężkiej choroby czy wad genetycznych płodu kobieta w ciąży zostałaby objęta szczególną opieką lekarską. Tyle, że obowiązek szczególnej troski państwa nad kobietami w ciąży już od wielu lat jest konstytucyjnym obowiązkiem władz państwowych. Jak on wygląda w praktyce, wiemy doskonale.

Tylko żywe urodzenia

Taka jednorazowa pomoc przysługiwałaby jedynie, wtedy gdy obciążony płód przeżyje poród. Trudno interpretować to inaczej niż jako zachętę dla kobiet by utrzymały i rodziły ciężko chore „poczęte” – niezależnie od tego, jakie są dla nich dalsze rokowania medyczne, nie mówiąc już o przyszłych ich cierpieniach już jako urodzonych. Czyli te nowe becikowe w wysokości 4000 zł ma być swoistą rekompensatą za cierpienia moralne i fizyczne kobiety doświadczane w okresie 9 miesięcy „trudnej ciąży”, ale będzie się należała tylko wtedy, gdy płód zostanie donoszony do żywego urodzenia. Cierpienia matki noszącej pod sercem niezdolne o samodzielnego życia „”poczęte”, które przyjdzie na świat martwe, zdaniem pisowskiej władzy na żadną rekompensatę nie zasługują.
Takie założenie ustawy, która ma być, elementem większego programu pn. „Za życiem”, wpisują się w niedawne słowa prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że każda ciąża powinna kończyć się porodem, aby później rodzice mogli takie dziecko ochrzcić i nadać mu imię – nawet jeśli mieliby je wkrótce potem pochować. Nie ulega wątpliwości, w interesie jakiej instytucji te słowa zostały wypowiedziane. I chodzi o jej jak najbardziej materialny interes, wziąwszy pod uwagę cennik za urządzenie chrztu.
Z projektu ustawy wynika również, że, jednorazowa pomoc dla chorego bądź niepełnosprawnego dziecka byłaby przyznawana tylko na wniosek jego rodziców/matki, na złożenie którego mieliby oni zaledwie 12 miesięcy. Tymczasem istnieją takie choroby bądź wady genetyczne, które diagnozuje się na dalszych etapach życia dziecka, co dotyczy np. autyzmu. Owa późna diagnostyka jest szczególnym problemem zwłaszcza w Polsce, gdzie wielu chorych i ich opiekunów niekiedy latami biega po lekarzach, aby dobić się właściwego zdiagnozowanie choroby. O ile się takiej diagnozy w ogóle doczeka, to znaczy – chore dziecko dożyje do tego czasu.

Doraźna pomoc

Na te problemy zwracają przedstawiciele środowiska opiekunów osób niepełnosprawnych, po zapoznaniu się z wstępnymi założeniami programu „Za życiem”. Alarmują oni, że w założeniach programu praktycznie nie mówi się o pomocy państwa dla rodziców chorych dzieci w późniejszej opiece nad nimi. A chyba nie trzeba nikogo przekonywać (piszemy często o tych problemach na łamach „Dziennika Trybuna”), że koszty utrzymania w rodzinach z dziećmi niepełnosprawnymi są znacznie wyższe niż w rodzinach posiadających zdrowe dzieci. Tymczasem środowiska opiekunów niepełnosprawnych (zarówno dzieci, jak i dorosłych) od lat nie mogą doprosić się o zainteresowanie się władz państwowych ich problemami. Jednorazowa pomoc w wysokości 4 tys. zł (i to przyznana na wniosek rodziców oraz pod warunkiem urodzenia żywego dziecka), jeśli ma kogoś zachęcić do donoszenia, jak to określił rząd, „trudnej ciąży” może przemawiać głównie do tych osób, które nie myślą perspektywicznie albo nie mają świadomości, co oznacza sprowadzenie na świat dziecka obarczonego nieuleczalną chorobą czy wadami genetycznymi i jak wygląda późniejsza opieka nad takim dzieckiem. Może ona trwać kilka dni – jak było w przypadku ciężko chorego, pozbawionego części czaszki dziecka, które musiało się urodzić na skutek światopoglądu doktora Chazana – jak i kilkanaście bądź wręcz kilkadziesiąt lat.
Bardzo często zdarza się, że matki takich dzieci są opuszczane przez mężów/partnerów, którzy nie chcą zajmować ciężko chorym potomkiem, a więc znaczna część kobiet pozostaje bez wsparcia. Również ze strony państwa, które od lat w zasadzie nie reaguje na problemy zgłaszane przez środowiska osób niepełnosprawnych. Taki rodzic nierzadko zmuszony jest też zrezygnować z pracy zawodowej, jeśli opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem wymaga z jego strony poświęcenia mu całkowitej uwagi i czasu. Tym samym też rezygnuje z własnego życia, wypadając nie tylko z rynku pracy, ale i życia społecznego. O tego rodzaju kosztach takich decyzji już się głośno nie mówi. Jeśli więc władze państwowe chcą zachęcać, a w praktyce zmuszać, kobiety do rodzenia ciężko chorych dzieci, powinny najpierw zapewnić odpowiednią opiekę oraz wsparcie tym rodzinom, które już teraz znalazły się w takiej sytuacji.

Co z dorastającymi chorymi?

Co więcej, na ewentualne wsparcie – jak wynika z zapisów rządowego projektu – mogłyby liczyć wyłącznie dzieci do 18. roku życia. W przypadku wielu chorób i wad genetycznych, 18. urodziny nie są graniczną datą, po której w jakiś magiczny sposób dochodzi do cudownego ozdrowienia i ustąpienia ciężkich chorób, czy wad genetycznych. Nawet w przypadku leczenia i rehabilitacji od bardzo wczesnego okresu życia, rzadko udaje się osiągnąć takie rezultaty, by ciężko niepełnosprawne dziecko wyrosło na samodzielnie mogącego funkcjonować dorosłego. Mamy więc do czynienia z sytuacjami, gdy starzejący się rodzice muszą zajmować się swoimi chorymi i dorosłymi już dziećmi do śmierci. Swojej albo ich. I to bez wsparcia ze strony państwa, niekiedy przez kilkadziesiąt trudnych lat.
– Rząd Polski kupuje macice Polek, w imię spełnienia swoich obietnic wobec pewnych środowisk. Projekt rządu zakłada, że jednorazowe świadczenie 4000 zł wypłaci się „z tytułu urodzenia się żywego dziecka”. Oznacza to, że gdy dziecko urodzi się martwe, świadczenia nie będzie. Czy na świecie istnieje równie upokarzający handel organami kobiet? Quo vadis, Polsko? A przy okazji zapytam, na ile rząd pani Szydło wyceni cierpienie dzieci urodzonych i zmuszonych do cierpienia? – skomentowała jedna z działaczek feministycznych na swoim profilu społecznościowym.
Inna z kolei zauważa: – Ja się pytam jak to się ma do brakujących miejsc w żłobkach i w przedszkolach? Gdzie jest infrastruktura dostosowana do potrzeb osób z niepełnosprawnością, gdzie są mieszkania treningowe? Gdzie jest projektowanie uniwersalne i gdzie są ośrodki wsparcia dziennego? Wreszcie – gdzie w tym wszystkim jest państwo, które swoje zadania z zakresu rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz opieki zdrowotnej osób z niepełnosprawnością przerzuca na barki zewnętrznych podmiotów – fundacji czy stowarzyszeń, a samo wycofuje się rakiem ze swoich funkcji względem obywatelek i obywateli? – oburza się.
– Samo 4000 złotych to mniej więcej miesięczna kuracja i rehabilitacja dla osoby niepełnosprawnej. To absolutnie zero, nic, to jeszcze mniej niż 500 złotych miesięcznie z programu 500+, a dodam, że utrzymanie niepełnosprawnej osoby kosztuje więcej niż utrzymanie osoby zdrowej. To wręcz potwarz w porównaniu do tego, co polskie państwo wypłaca np. kościołowi, czy przedsiębiorcom w postaci wszelkich ulg, pomocy finansowych i zwolnień od podatków – przypomina jeden z działaczy społecznych.
Zdaniem tych, którzy od lat zajmują się problemami osób niepełnosprawnych, program rządowy, zakładający jednorazową zapomogę w wysokości 4 tys. zł jest kpiną z ich problemów. Nawet mimo to, iż rząd Beaty Szydło zapowiedział, że jest to zaledwie element szerszego programu wsparcia dla tych środowisk. Czy jednak dojdzie on do skutku, nie wiadomo. Wiele wskazuje to, ze obecna władza usiłuje skłonić Polki do rodzenia chorych i niepełnosprawnych dzieci, których życie dla niej liczy się jedynie do momentu ich chrztu.

trybuna.info

Poprzedni

Sukces Legii cudzoziemskiej

Następny

Pomogą emigrantom