Prawo i Sprawiedliwość jak na razie dość sprawnie próbowało sobie radzić z realizacją obietnic społecznych. Z celami gospodarczymi jest już jednak znacznie gorzej Niestety, są to naczynia połączone.
Ministerstwo Finansów właśnie zapowiedziało, że podniesienie kwoty wolnej od podatku, jedna ze sztandarowych przedwyborczych obietnic PiS, zostaje na razie odłożone w czasie. Nie będzie więc podniesienia kwoty od podatku w przyszłym roku, a nie wiadomo też, czy będzie w 2018. Na razie resort finansów podkreśla, że wciąż „pracuje nad poprawką projektu dotyczącego kwoty wolnej od podatku”, zaś w najbliższym roku kwota wolna „będzie na poziomie z lat ubiegłych”. Co potem? Resort bynajmniej nie stwierdza jednoznacznie, że kwota wolna zostanie podniesiona za dwa lata. Obiecuje jedynie, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący kwoty wolnej „zostanie w pełni wykonany w 2018 r.”. Wyrok ten mówi zaś, przypomnijmy, że przepis określający wysokość kwoty wolnej od podatku jest niekonstytucyjny, gdyż nie przewiduje mechanizmu korygowania podatku gwarantującego co najmniej minimum egzystencji. Przepis ten straci moc obowiązującą 30 listopada 2016 r, ale nie wiadomo, jakie zapisy go zastąpią.
Z drugiej strony, po stronie zwiększania strumienia budżetowych środków, wielką niewiadomą pozostaje, czym załatać dziurę po podatku handlowym, z którego kazała nam zrezygnować Komisja Europejska. Dla rządu było to kompletnym zaskoczeniem, nie miał żadnego planu B, toteż na razie brak pomysłu na inne rozwiązanie pozwalające ściągnąć utracone miliardy.
Minister Henryk Kowalczyk, szef komitetu stałego Rady Ministrów, mówi więc tylko, że w tej chwili nie zapadła jeszcze decyzja, czy zaproponujemy nowy wariant tego podatku. Natomiast jeszcze kilka tygodni resort finansów zapowiadał, że rząd wprowadzi podatek handlowy w nowej formule. Nie jest to jednak łatwe, bo wymaga umiejętności, pozwalających wymyślić rozwiązania podatkowe, które będą jednocześnie trudne do ominięcia i możliwe do zaakceptowania przez Komisję Europejską.
Kłopoty obecnej ekipy nie są niczym dziwnym. Każde ugrupowanie mające w swych planach daleko idące cele socjalne, nienajlepiej radzi sobie z zadaniami o charakterze ekonomicznych. Oczywiście ideałem byłoby, gdyby ci, co chcą słusznie dzielić, umieli też skutecznie wypiekać ów tort, przeznaczony do pokrojenia. To jednak w polityce, zwłaszcza polskiej, zdarza się ogromnie rzadko. Niestety jednak, są to naczynia połączone – i żeby dzielić, trzeba mieć co. W rezultacie, nieskuteczne działania ekonomiczne wpływają także na realizację obietnic socjalnych, z czym boryka się już rząd PiS.