Pod wodzą Juppa Heynckesa mistrzowie Niemiec znów stają się groźną drużyną, o czym boleśnie przekonali się gracze Celticu Glasgow. Prawdziwym testem dla graczy Bayernu będzie jednak czekający ich w Lidze Mistrzów rewanż z niepokonanym Paris Saint-Germain.
Na półmetku rozgrywek tegorocznej edycji Champions League najlepiej prezentuje się bilans Paris Saint-Germain. Francuski zespół prowadzi w grupie z kompletem 9 punków, ma na koncie najwięcej strzelonych goli (12) i zero po stronie strat, jako jedyna ekipa w stawce 32 zespołów. Na drugim biegunie znalazła się drużyna mistrza Belgii Anderlechtu Bruksela, która po trzech seriach spotkań ma zero punktów i zero zdobytych bramek, a po stronie strat aż 10 goli. Belgijski zespół z Łukaszem Teodorczykiem w wyjściowym składzie to jak na razie najsłabszy zespół w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów – gorszy nawet od azerskiego debiutanta Qarabagu Agdam (Jakub Rzeźniczak zaliczył 20 minut w spotkaniu z Atletico Madryt). Coraz więcej wskazuje, że do fazy pucharowej awansuje cała piątka angielskich zespołów. Manchester United i Manchester City są w równie doskonałej sytuacji jak Paris Saint-Germain, bo prowadza w swoich grupach w kompletem punktów. Na czele jest też Chelsea, choć w 3. kolejce straciła dwa „oczka” remisując z AS Roma. W korzystnej sytuacji, choć już nie z taką oczywistą przewagą na konkurentami, są także ekipy Liverpoolu i Tottenhamu. W trzeciej kolejce popisali się zwłaszcza gracze „The Reds”, którzy urządzili sobie ostre strzelanie w Mariborze. Wygrywając 7:0 podopieczni trenera Juergena Kloppa wyrównali rekordowe osiągnięcia w meczach wyjazdowych – Olympique Marsylia z 2010 roku (7:0 ze słowackim MSK Żylina) i Szachtara Donieck z 2011 roku (7:0 z białoruskim BATE Borysow).
Rewelacją tej edycji Champions League jest niewątpliwie zespół Besiktasu Stambuł, jak na razie niepokonany przez RB Lipsk, FC Porto i AS Monaco. Rozczarowuje natomiast swoją grą ekipa z Księstwa Monako, w której występuje nasz reprezentacyjny obrońca Kamil Glik. Niestety, Polak trzyma poziom kolegów i w meczu z Besiktasem nie zapobiegł utracie dwóch goli. Po trzech kolejkach AS Monaco jest ostatnie z dorobkiem zaledwie jednego punktu.
Wielu polskich akcentów w trzeciej kolejce nie było. Robert Lewandowski w meczu z Celticem Glasgow nie powiększył swojego bramkowego dorobku w Lidze Mistrzów, choć Bayern wygrał pewnie 3:0. Inna sprawa, że sędziowie nie uznali mu bramki, nie podyktowali ewidentnego karnego za faul na nim w polu karnym, co de facto oznacza również odebranie pewnej bramki z „jedenastki”, wreszcie nie uznali gola strzelonego przez Tiago Alcantarę po podaniu „Lewego”, czyli skradli mu jeszcze asystę. Ale Bayern pod wodzą Juppa Heynckesa to już zupełnie inna drużyna niż za rządów Carlo Ancelottiego, dlatego należy ją ponownie wpisać na listę pretendentów do zwycięstwa w rozgrywkach. Oczywiście nie na czołowym miejscu, raczej za Paris St. Germain, Realem Madryt, Barceloną, Manchesterem City, Manchesterem United, Chelsea i Tottenhamem.