6 listopada 2024

loader

Biegacze nie do zdarcia

Bieganie już dawno temu stało się modne. Uprawiających ten sport przybywa, podobnie jak różnych imprez biegowych. Na kim powinni się wzorować amatorzy tego sportu? Czy na afrykańskich mistrzach, zwłaszcza z Kenii i Etiopii? Nie, bo najlepsi na świecie w bieganiu na długich dystansach są Indianie z plemienia Tarahumara.

Prawdą jest, że zawodnicy z Kenii i Etiop i swoimi licznymi sukcesami wyrobili sobie na świecie markę niezmordowanych i niedościgłych biegaczy długodystansowych. Ale to nie oni są najlepszymi biegaczami na świecie. Ci najlepsi zamieszkują w górach Siera Madre na pograniczu Meksyku i Stanów Zjednoczonych. To Indianie z plemienia Tarahumara, niewielkiej, liczącej dzisiaj niewiele ponad 70 tysięcy dusz społeczności zamieszkującej górzyste tereny meksykańskiego stanu Chihuahua. Oni sami siebie nazywają Raramuri, co dosłownie znaczy „Biegacze”, a w luźniejszym tłumaczeniu „Lekkostopi”.
Do pierwszych kontaktów Europejczyków z Tarahumara doszło na początku XVII wieku. W 1632 stałą misję na ich terytorium założyli jezuici, ale ewangelizacja w ich wykonaniu nie spodobała się nawykłemu do swobody ludowi. Doszło do buntu, w walkach zginęło kilku misjonarzy, w odwecie władze Nowej Hiszpanii wysłały wojsko. Efekt był taki, że Tarahamura porzucili swoje domostwa i przenieśli się w niedostępne pasmo gór Sierra Madre. Już wtedy jednak mocno ciekawili białych przybyszów zza oceanu. Przede wszystkim niepojętą dla białych ludzi wytrzymałością w biegu. Tarahamura żywili się głównie kukurydzą i squasha (odmiana roślin dyniowatych), ale byli też skutecznymi myśliwymi. Europejczyków zdumiewała najbardziej stosowana przez nich metoda polowań polegająca na uporczywym ściganiu dzikich zwierząt. „Lekkostopi” potrafili tak długo gonić np. jelenia, aż padł z wyczerpania i dopiero wtedy zabijali go za pomocą noża. Ponoć niektórzy z dzisiejszych Tarahumara nadal tak polują.
Opowieści o nieludzkiej wytrzymałości członków tej skrywającej swoje tajemnice małej społeczności już w XIX wieku pojawiały się w książkach podróżniczych, opracowaniach naukowych i nawet raportach wojskowych. Niezwykła umiejętność lekkostopych Indian pokonywania ekstremalnych dystansów bez dodatkowego wyposażenia i specjalistycznych treningów budziła zdumienie. Nie kwestionowano ich umiejętności, bo wielokrotnie udowadniali że potrafią przebiec setki kilometrów bez widocznych oznak zmęczenia. Poza tym niektórzy z Tarahumara od czasu do czasu dawali się namówić na publiczne popisy. Na początku XX wieku niejaki Luis Rojas pokonał dystans 560 kilometrów w 72 godziny, z kolei jego krajan Jose Torres odległość 51 mil dzielącą Kansas City od miejscowości Lawrence przebiegł w niecałe siedem godzin. Wielu rekordów pobitych przez lekkostopych Indian nigdy nie poznamy, bo członkowie plemienia nie mieli i nadal nie mają potrzeby ich rejestrowania. Dla nich bieganie jest po prostu czymś tak oczywistym jak dla nas oddychanie, więc nie uważają tej umiejętności za niezwykłą. Tym bardziej, że używają jej wciąż z konieczność. Puebla w których mieszkają położone są w niedostępnych terenach górskich, do części z nich dotrzeć można wyłącznie na własnych nogach.
W latach 30. ubiegłego wieku meksykański rząd zaprosił „Lekkostopych” do startu w igrzyskach olimpijskich, lecz ku rozpaczy sportowych działaczy Indianie nie wywalczyli ani jednego medalu. Dlaczego? Bo nikt tym doskonałym biegaczom porządnie nie wyjaśnił, że w maratonie biegnie się tylko 42 kilometry. Dla Tarahumara taki dystans to tylko rozgrzewka. Niestety, choć potrafią biec nieprzerwanie przez wiele godzin, to ściganie się na czas od startu do mety uznali za pozbawione sensu. Nie potraktowali więc serio rywalizacji o medale. Meksykańscy animatorzy lekkiej atletyki dali im potem spokój na całe dziesięciolecia. O legendarnym plemieniu biegaczy przypomniano sobie na początku lat 90. gdy na świecie zaczęła się moda na jogging i maratońskie biegi. Podjęto kilka prób skaperowania Tarahumara do zawodowych zespołów biegaczy. Z nazwiska znani są jednak tylko dwaj z nich – Victoriano Churro i Juan Herdera, którzy w 1974 roku zajęli dwa pierwsze miejsca w słynnym długodystansowym biegu „Leadville Trail 100” po bezdrożach stanu Kolorado. Obaj „Lekkostopi” ustanowili wtedy rekord trasy, ale organizatorzy biegu zapłacili im za ten występ kukurydzą i chyba przy tym ich oszukali, bo w następnych latach biegacze z plemienia Tahamura przestali pojawiać się na listach startowych w takich imprezach. To może się jednak zmienić. W końcu któryś z Tarahamura zaakceptuje zasady obowiązujące w światowym biznesie biegowy i wtedy skończy się dominacja afrykańskich biegaczy w tej sportowej konkurencji.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Hamilton szlachcicem

Następny

Drużyna dekady wg. CEV

Zostaw komentarz