We wrześniu ub. roku Natalia Kałucka została mistrzynią świata we wspinaczce na czas. W finale 19-letnia Polka pokonała Rosjankę Julię Kaplinę oraz rodaczkę Aleksandrę Mirosław, dwukrotną złotą medalistkę MŚ z 2018 i 2019 roku. W gronie rywalek świeżo upieczonej mistrzyni była jej bliźniacza siostra Aleksandra.
Wspinaczka na szybkość (ang. speed climbing), albo jak kto woli na cza, to odmiana rywalizacji wspinaczkowej, w której o wyniku decyduje szybkość pokonania wytyczonej trasy (tzw. duelu) w wyścigu równoległym. Jako konkurencja sportowa jest części dyscypliny nazywanej ogólnie wspinaczka sportowa. To odmiana wspinaczki skalnej, która polega na przemieszczaniu się w terenie na tyle stromym, że wymaga on trwałego mocowania kotw do skały dla asekuracji. Rozróżnia się następujące konkurencje (osobno dla kobiet i mężczyzn): bouldering, prowadzenie, wspinaczka na szybkość i wspinaczka łączna, która jako dyscyplina olimpijska od igrzysk w Tokio składa się z trzech wcześniej wymienionych konkurencji.
Konkurencja już olimpijska
Wspinacze startujący w zawodach w konkurencji na szybkość wspinają się na ścianę pokonując standardową drogę o wysokości 15 m po dwóch równoległych trasach. Format tej konkurencji, wspinaczki sportowej w duelu polega na równoczesnym wspinaniu się dwóch zawodników w sposób naprzemienny po dwóch równoległych drogach (ścieżką A i B). Naprzemienność wyścigu polega na możliwości pokonaniu przez każdego zawodnika ścieżki A oraz B, do klasyfikacji końcowej zalicza się jeden najlepszy wynik (uzyskany z obu wejść na szczyt). Aktualnymi rekordzistami świata w tej konkurencji są: wśród mężczyzn Indonezyjczyk Veddriq Leonardo – 5,208 s (rekord ustanowił 28 maja 2021 w Salt Lake City, a wśród kobiet Polka Aleksandra Mirosław – 6,84 s (rekord ustanowiła 6 sierpnia 2021 podczas igrzysk olimpijskich w Tokio). Mistrzem świata był też Marcin Dzieński, w 2016 roku.
Zwycięstwo Natalii Kałuckiej w ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Moskwie zostało uznane za sensację. 19-letnia zawodniczka z Tarnowa w drodze po złoty medal w 1/8 finału pokonała swoją siostrę bliźniaczkę Aleksandrę, która w zawodach ostatecznie zajęła 10. miejsce. Ola była jednak bardzo zadowolona, bo występ w moskiewskich zawodach był dla niej powrotem do rywalizacji na ściance po siedmiu miesiącach od ciężkiej kontuzji, jakiej doznała w wyniku upadku. „Zawsze jak rywalizujemy ze sobą, to mamy ten komfort, że jeśli coś którejś nie wyjdzie, to na tym zyska siostra, czyli że zawsze jedna Kałucka będzie walczyć dalej” – żartobliwie skomentował swoja wygraną Natalia, która następnie okazała się lepsza od Rosjanki Jelizawety Iwanowej, a w półfinale wygrała z faworyzowaną Aleksandrą Mirosław, dwukrotną mistrzynią świata i rekordzistką globu. Warto podkreślić, że obie nasze zawodniczki na co dzień reprezentują dwa największe w Polsce i mocno ze sobą rywalizując o prymat ośrodki wspinaczkowe – siostry Kałuckie są z Tarnowa, a Mirosław z Lublina.
Sensacyjny występ w Moskwie
„Byłam już w myślach pogodzona z faktem, że zajmę w mistrzostwach czwarte miejsce i wmawiałam sobie, że dla mnie to już duży sukces. Może dlatego do rywalizacji z Olą Mirosław podeszłam na zupełnym luzie i z uśmiechem. Byłam skoncentrowana tylko na tym, żeby mój bieg był szybki i poprawny technicznie. Naprawdę byłam bardzo zdziwiona, że zdołałam pokonać taką znakomitą rywalkę” – przyznała Natalia Kałucka. W finale zawodniczka z Tarnowa pokonała Rosjankę Julię Kaplinę, która w pierwszej części 15-metrowej ścianki popełniła błąd i została daleko z tyłu. „Nie widziałam tego momentu, ale domyśliłam się po reakcji widzów, że moja przeciwniczka jest za mną. W końcu startowała u siebie i widownia była po jej stronie” – wspomina Natalia Kałucka.
Obie siostry chwyciły wspinaczkowego bakcyla niemal jednocześnie. „Zawsze byłyśmy żywymi dziećmi. Chodziłyśmy z Olą po drzewach i meblach. Ciągle byłam w ruchu. Miałam osiem lat gdy w Tarnowie latem zorganizowano darmowe zajęcia na ściance. Za namową starszego o dwa lata brata Kuby spróbowałam swoich sił. Za pierwszym razem bardzo się bałam, ale przełamałam strach i już w tym sporcie zostałam. Także dlatego, że Ola zaczęła się wspinać o jeden dzień wcześniej” – żartuje Natalia. Ich pierwszym trenerem był Tomasz Oleksy. To on jako pierwszy wydał im zakaz kłótni podczas zajęć, bo często ich zawzięta rywalizacja tak się kończyła. Oczywiście nie kłóciły się na „życie i śmierć”. W domu mieszkały w jednym pokoju i dawały radę, ale podczas zgrupowań jak była okazja, mieszkały osobno, żeby trochę od siebie odpocząć. Na treningach bez przerwy jednak ze sobą rywalizują, a że obie prezentują równie wysoki poziom, jest to rywalizacja na mistrzowskim poziomie. O co walczą? Stawka jest duża. Najczęściej ta, która przegra, musi potem sprzątać w ich pokoju. Mimo że ich treningi zajmują i osiem godzin dziennie, znajdują czas na naukę i hobby. Natalia uwielbia czytać, a jej ulubionym gatunkiem literackim jest fantastyka. Aleksandra ma ścisły umysł i zawsze był dobra z matematyki. Wybrała ją jako kierunek na studiach w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Tarnowie. Natalia także studiuje na tej uczelni, ale ona wybrała wychowanie fizyczne. Ich wspólną pasją jest opieka nad dwoma adoptowanymi kotami.
Wcześniej od niej sukcesy zaczęła odnosić Aleksandra. Ona już w 2018 r. była mistrzynią świata juniorów. W tym samym roku, w wieku 16 lat, otarła się o medal MŚ seniorów. W japońskim Hachioji zajęła czwarte miejsce, a triumfowała wówczas Mirosław. Rok później była czwarta w ME i piąta w MŚ. Po raz pierwszy stanęła też na podium w gronie seniorów, zajmując trzecie miejsce w Pucharze Świata w Chamonix. Przebojem wdarła się do światowej czołówki.
Siostrzana rywalizacja
Dla Oli występ w MŚ w Moskwie, w których zajęła wysokie 10. miejsce, był pierwszym po ciężkiej kontuzji, jakiej nabawiła się w lutym ub. roku podczas zgrupowania w Słowenii. Spadła na materac w czasie boulderingu tak niefortunnie z wysokości pięciu metrów, że doznała otwartego złamania dwóch kości lewego podudzia. Dzięki temu, że wspinaczka trafiła do programu igrzysk olimpijskich, zainteresowanie tym sportem rośnie z roku na rok. Siostry Kałuckie nie obawiają się rywalizacji. W Tokio rozgrywano tylko wielobój wspinaczkowy, ale za dwa lata w Paryżu wspinaczka znajdzie się w programie jako osobna konkurencja. A to oznacza, że dzisiaj Natalia Kałucka obok Aleksandry Mirosław jest zaliczana do naszych największych nadziei na złote medale olimpijski. Ona sam nie widzi siebie w takiej roli, bo jak przyznaje, w Polsce w tej chwili mamy co najmniej pięć zawodniczek na bardzo wysokim poziomie, a na igrzyska do Paryża będą mogły pojechać najwyżej dwie, bo takie są limity narodowościowe.
Celem igrzyska w Paryżu
Siostry Kałuckie głośno tego nie mówią, ale po cichu snują marzenia, że to one w stolicy Francji wystąpią w biało-czerwonych barwach. Droga do tego celu prowadzi przez kwalifikacje. Szansa na ich zdobycie nadarzy się w przyszłorocznych mistrzostwach świata, które odbędą się w Bernie. Natalia uwielbia startować w Szwajcarii, jej siostrze bardziej odpowiada Francja. Ich sportowym celem jest też pobicie rekordu świata należącego w tej chwili do Aleksandry Mirosław. Ale obie nie koncentrują się tylko na wspinaczce na czas. Ola była już w półfinale mistrzostw Europy w boulderingu, a Natalia w półfinale mistrzostw Europy we wspinaniu na prowadzenie.
Zarówno Natalia, jak i Ola wszystko stawiają na sport. Jak się okazuje, we wspinaczce można też dobrze zarobić. Z roku na rok systematycznie rosną nagrody, bo sport ten cieszy się coraz większą popularnością. Za zdobycie złotego medalu w Moskwie Natalia zarobiła 4 tys. euro (ok. 18 tys. zł). Takie same stawki obowiązują w zawodach Pucharu Świata. Nagrody otrzymuje się za miejsca 1-8. „Nie możemy narzekać, bo otrzymujemy jeszcze stypendia. Dawniej bywało tak, że Marcin Dzieński jako junior jeździł na zawody z namiotem i w nim nocował. Teraz to się zmieniło. Dzięki finansowemu wsparciu jakie dostajemy jesteśmy w stanie same opłacić sobie trenerów i zakup sprzętu” – zapewniają siostry Kałuckie.
Przed każdym startem mają swoje rytuały. Obie… całują swoje buty na szczęście. Ola musi mieć obuwie w kolorze pomarańczowym, bo raz założyła w innym kolorze i kompletnie jej nie szło, wiec teraz tego pilnuje. Obie po zakończeniu sezonu ruszają poszaleć na prawdziwych skałkach. W tym roku wybrały się do Hiszpanii. Ale teraz są już w pełny treningu, bo do rozpoczęcia nowego sezonu, co zwykle ma miejsce w kwietniu, czasu wbrew pozorom nie jest wiele. Nie są już anonimowe, więc presja wyniku będzie większa. Ale one akurat walki i rywalizacji się nie boją.