Prowadzący w tabeli angielskiej ekstraklasy piłkarze Arsenalu Londyn przegrali na wyjeździe z broniącym tytułu Manchesterem City 1:4 w meczu na szczycie w 33. kolejce. West Ham United Łukasza Fabiańskiego uległ w Londynie Liverpoolowi 1:2.
Gospodarze objęli prowadzenie w Manchesterze już w siódmej minucie, gdy najskuteczniejszy piłkarz zespołu Norweg Erling Haaland wystąpił tym razem w roli asystenta, a akcję wykończył Belg Kevin De Bruyne. Na 2:0 tuż przed przerwą podwyższył John Stones, po dośrodkowaniu De Bruyne. Belg na listę strzelców wpisał się po raz drugi w 54. minucie, ponownie po podaniu Haalanda. Był to ósmy gol 31-letniego pomocnika w meczach z Arsenalem. Żadnemu innemu rywalowi w Premier League nie strzelił więcej niż pięć.
W 86. min honorowego gola dla gości uzyskał Rob Holding, ale w ostatniej akcji spotkania Haaland sam trafił do siatki, zdobywając 33. bramkę w trwającym sezonie ligowym. Brakuje mu jeszcze jednej, aby wyrównać rekord Premier League – przy czym już jest najlepszy, jeśli uwzględnić jedynie lata z 38 meczami w sezonie. Dotychczas dzielił rekord z Egipcjaninem Mohamedem Salahem (32 gole w rozgrywkach 2017/18). Norweg ma też siedem asyst, co daje mu szóste miejsce w ligowej klasyfikacji. Arsenal nadal jest liderem tabeli z dorobkiem 75 punktów, z dwoma przewagi nad „The Citizens”. Jednak zespół prowadzony przez hiszpańskiego trenera Josepa Guardiolę, który walczy o trzeci z rzędu i dziewiąty w historii tytuł, rozegrał od „Kanonierów” o dwa spotkania mniej i ma wszystko w swoich rękach.
Trener „Kanonierów” Mikel Arteta był po meczu rozczarowany. „Analiza jest klarowna – lepsza drużyna wygrała mecz. Prawdopodobnie Manchester City znajdował się w swojej najlepszej dyspozycji. Zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy nie byliśmy nawet blisko swojego normalnego poziomu. Kiedy takie coś się przytrafia, różnica robi się zbyt duża. W ciągu pierwszych 30 minut nie robiliśmy wszystkich podstawowych rzeczy, które musisz robić, grając z wyjątkowym rywalem. Zostaliśmy za to ukarani, a kara mogła być dla nas jeszcze dotkliwsza” – przyznał szkoleniowiec londyńczyków.
„Chcieliśmy poprawić kilka kwestii po przerwie, ale nie byliśmy w stanie. Musimy być lojalni wobec tego, co doprowadziło nas do tego miejsca. To nie gwarantuje niczego poza tym, że musimy spojrzeć w lustro i zastanowić się, co możemy robić lepiej” – podsumował hiszpański menedżer Arsenalu.
„To był ważny mecz. Nie kluczowy, ale istotny. Zagraliśmy bardzo dobrze. Wiem, z kim się mierzyliśmy. Wciąż są na szczycie. Może brzmię naiwnie, ale wciąż jesteśmy za ich plecami – powiedział po spotkaniu Guardiola. Jego Manchester City ciągle traci dwa punkty do lidera – Arsenalu. Ale mają dwa rozegrane spotkania mniej. „Preferuję moją obecną pozycję, bo teraz wszystko jest w naszych rękach. Chciałbym powiedzieć, że te dwa mecze to pewne sześć punktów, ale musisz je wygrać. Wolę jednak, że zależymy od siebie. Aż do dziś wolałem być na miejscu Arsenalu, ale teraz już nie” – podsumował hiszpański szkoleniowiec.
West Ham którego bramki przez całe spotkanie strzegł Łukasz Fabiański, prowadził z Liverpoolem po golu Brazylijczyka Lucasa Paquety (12.), ale ostatecznie przegrał. Dla podopiecznych Niemca Juergena Kloppa bramki zdobyli Holender Cody Gakpo (18.) i Kameruńczyk Joel Matip (67.). Liverpool awansował na szóste miejsce z 53 punktami. West Ham jest na 14. pozycji – 34 pkt. W środę kolejną wpadkę zaliczyła Chelsea Londyn – tym razem uległa u siebie Brentfordowi 0:2. To piąta z rzędu porażka „The Blues” w meczu o stawkę w piątym spotkaniu, w którym ekipę prowadzi trener Frank Lampard. W tabeli londyńczycy, którzy w tym sezonie dotarli do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, są dopiero na 11. miejscu z 39 punktami.
BN/pap