W środę w Bazylei FC Liverpool i FC Sevilla po raz pierwszy w historii zmierzą się w meczu o stawkę, jaką w tym przypadku będzie puchar za zwycięstwo w Lidze Europy.
Przed środowym finałem tylko jedna rzecz była pewna – że któryś z zespołów poniesie pierwszą porażkę w finale mniej ważnego z europejskich pucharów (licząc także występy w rozgrywkach Pucharu UEFA, poprzednika Ligi Europy). Dotychczas w decydujących meczach zanotowały komplet zwycięstw: Sevilla wygrywała cztery razy, a Liverpool triumfował trzykrotnie. Hiszpański klub jest zresztą samodzielnym rekordzistą pod względem liczby triumfów w tym mniej prestiżowym europejskim pucharze. Gracze FC Sevilla po to trofeum sięgali w sezonach 20005-2006 i 2006-2007, a później 2013-2014 i 2014-15. Przed rokiem w finale na Stadionie Narodowym w Warszawie drużyna z Andaluzji pokonała Dnipro Dniepropietrowsk 3:2. W tamtym pamiętnym spotkaniu jedną z bramek zdobył reprezentant Polski Grzegorz Krychowiak, który zapewne zagra także w środę w Bazylei przeciwko Liverpoolowi.
FC Liverpool znajduje się w identycznej sytuacji jak FC Sevilla. Prowadzony przez niemieckiego trenera Juergena Kloppa zespół w angielskiej Premier League zajął dopiero ósme miejsce i podobnie jak jego rywal z Sewilli, który w hiszpańskiej Primera Division też nie zakwalifikował się do europejskich pucharów, w środowym finale ma ostatnią szansę na odniesienie w tym sezonie spektakularnego sukcesu. Podwójnie cennego, bo zapewniającego też start w nowej edycji prestiżowej Ligi Mistrzów.
„Za półtora tygodnia odbędzie się finał Champions League, najważniejszy mecz przed mistrzostwami Europy, ale nasze spotkanie też jest ważne w hierarchii piłkarskich wydarzeń. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby wykorzystać okazję i zdobyć puchar. Mam świadomość, że nie będzie to łatwe, bo gramy z Sevillą która broni trofeum i jest bardzo mocnym zespołem. Ale będziemy przygotowani do walki na sto procent” – zapowiadał przed środowym meczem Juergen Klopp.
W ostatnich ligowych potyczkach obie drużyny nie zachwyciły formą. Ekipa Grzegorza Krychowiaka przegrała na wyjeździe z Athletic Bilbao 1:3, natomiast Liverpool także na wyjeździe zremisował z West Browmich Albion 1:1. Trenerzy obu zespołów wystawili jednak w tych spotkaniach rezerwowe składy, dając odpocząć swoim najlepszym graczom. Także Krychowiakowi, który mecz w Bilbao zaczął na ławce rezerwowych, ale wszedł na boisko po przerwie żeby uchronić swoją drużynę przed pogromem. Nasz reprezentacyjny pomocnik będzie miał w środę mnóstwo pracy.
Finał Ligi Europy w Bazylei rozpocznie się o 20.45. Arbitrem będzie Szwed Jonas Eriksson.