W miniony weekend Kamil Stoch zdominował konkursy na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle. Dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi już w sobotę odebrał Domenovi Prevcowi żółtą koszulkę lidera Pucharu Świata.
Sobota miała być pierwszym z wielki dni polskich skoczków, bo kibice byli święcie przekonani, że nasi zawodnicy będą walczyć o podium także w niedzielnym konkursie w Wiśle oraz za tydzień na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. I faktycznie, podopieczni Stefana Horngachera nie rozczarowali, chociaż nie zrealizowali największego naszego marzenia, czyli nie wywalczyli dla siebie wszystkich miejsc na podium.
Nie zawiódł faworyt numer jeden, czyli Kamil Stoch, który po dwóch świetnych skokach zdecydowanie wygrał sobotnie zmagania z przewagą aż 16,3 punktu nad drugim Stefanem Kraftem. Swoją wielką formę lider naszej kadry zasygnalizował już w serii próbnej, w której mimo obniżonego rozbiegu uzyskał aż 132,5 metra i zdystansował rywali. Kilkadziesiąt minut później triumfator 65. Turnieju Czterech Skoczni znów nie dał szans przeciwnikom. Stoch w świetnym stylu uzyskał 133 metry i z przewagą 3,4 punktu wyprzedzał drugiego Stefana Krafta i aż o 10,6 pkt trzeciego w klasyfikacji Michaela Hayboecka. Kibice, którzy wypełnili trybuny skoczni w Wiśle do ostatniego miejsca, po pierwszej serii liczyli, że na podium stanie dwóch polskich skoczków, bo zajmujący piąte miejscu Piotr Żyła tracił zaledwie 4,3 punktu do trzeciego Hayboecka. Potwierdzeniem potęgi polskiej ekipy była też obecność w serii finałowej aż sześciu naszych zawodników.
Emocje przed finałem podgrzewał jeszcze fakt, że Stoch na półmetku konkursu był nowym liderem PŚ. Po pierwszej serii dotychczas prowadzący w cyku Domen Prevc był dopiero 12., a wicelider Daniel Andre Tande 8. Finałowa seria miała swoją dramaturgie. Przez większą część zawodów wiatr sprzyjał skoczkom, podczas gdy dla czołowej dziesiątki w drugiej kolejce podmuchy nagle zmieniły kierunek i zawiewały z góry skoczni. Z niskiej 5. belki i przy takim wietrze najlepsi skoczkowie świata mieli problem z przekroczeniem punktu konstrukcyjnego (120 m). Trzeci na półmetku Hayboeck i drugi Kraft uzyskali zaledwie po 117 metrów. Drugi z wymienionych Austriaków utrzymał drugie miejsce, ale Hayboeck spadł na ósmą pozycję. Na najniższy stopień podium nieoczekiwanie wskoczył za to Andreas Wellinger, który poradził sobie z wiatrem w plecy i skoczył 120,5 metra.
W decydującej rozgrywce Stoch potrzebował do zwycięstwa tylko 114 metrów, ale pokazał jednak mistrzowska klasę. Chociaż był ściągany z belki startowej z powodu zbyt silnego wiatru i przez to długo czekał na swój skok, ale gdy już w końcu ruszył, poszybował na odległość 124 metrów i zwyciężył bezdyskusyjnie, wygrywając trzeci w tym sezonie konkurs. A za nim w czołowej dziesiątce było jeszcze jego dwóch kolegów z kadry – Piotr Żyła zajął siódme miejsce, a na Maciej Kot był dziewiąty. Na przełomie drugiej i trzeciej dziesiątki sklasyfikowano Jana Ziobro, Stefana Hulę i Dawida Kubackiego.
Stoch dopisał więc sobie sto punktów za zwycięstwo i z 733 punktami na koncie objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, spychając na druga pozycję Słoweńca Domena Prevca (691 pkt). Trzecie miejsce po sobotnich zawodach zajmował Norweg Daniel-Andre Tande (687 pkt), Maciej Kot piąte, a Piotr Żyła dziewiąte. „Cieszę się, że cała drużyna skakała dobrze. To ogromna zasługa wszystkich, którzy z nami współpracują, ale także rodzin i wszystkich innych – podsumował występ swój i kolegów Stoch.
Po konkursie w Wiśle reprezentacja Polski powiększyła przewagę nad Austrią w klasyfikacji Pucharu Narodów. W tej chwili nasi najwięksi rywale tracą już 130 punktów. Kolejne zwycięstwo Kamila Stocha pozwoliło zwiększyć przewagę reprezentacji Polski nad Austrią. Wynosi ona teraz dokładnie 130 punktów. W sobotę Polacy zdobyli 198 punktów, a Austriacy 170. Dzięki temu wzrosła nasza przewaga. Trzecie miejsce utrzymali natomiast Niemcy. Przewaga Polaków nad naszymi zachodnimi sąsiadami wynosiła już po sobocie 312 pkt. Na czwartym miejscu jest Słowenia, która po sobotnim konkursie wyprzedziła Norwegię.
W niedzielę nasi zawodnicy obiecywali co najmniej powtórkę z soboty. W kwalifikacjach poszło im bardzo dobrze, bo do konkursu zakwalifikowało się ośmiu: Jakub Wolny, Klemens Murańka, Aleksander Zniszczoł, Jan Ziobro, Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Macieja Kot i Kamil Stoch. Niespodziewanie w kwalifikacjach odpadł Stefan Hula, a wygrał je Austriak Gregor Schlierenzauer. A z grona najlepszych 10 skoczków klasyfikacji generalnej PŚ (skakali treningowo) najlepiej wypadł Stoch. Polak ruszał z czwartej belki startował i uzyskał 127,5 m. Tylko o pół metra lepszy był Stefan Kraft, który skakał z szóstej belki, a Daniel Andre Tande z belki numer 5 uzyskał 129,5 m. Tyle samo z szóstej belki skoczył Kot, a Żyła z siódmej, za to w gorszych warunkach wietrznych, uzyskał 124 m. W konkursie prób nerwów z naszych zawodników wytrzymała tylko trójka najlepszych, czyli Stoch, który skoczył najdalej zer wszystkich i objął prowadzenie, Kot, który był trzeci oraz Żyła, który zajmował dziewiątą lokatę. W drugiej serii Żyła nie wytrzymał jednak presji i skoczył słabo, podobnie zawiódł Kot i nie utrzymał miejsca na podium. Ale Stoch dał radę i znów wygrał.