Nasi skoczkowie narciarscy w sobotnim konkursie drużynowym nie dali szans rywalom i pewnie sięgnęli po złoty medal. Tym sukcesem osłodzili polskim kibicom rozczarowanie po nieudanych konkursach indywidualnych.
Już czwartkowy konkurs indywidualny na dużej skoczni, zakończony skromnym w sumie dorobkiem, bo tylko brązowym medalem Piotra Żyły, zapowiadał sukces biało-czerwonych w „drużynówce”. Po zsumowaniu wyników całej czwórki naszych reprezentantów wychodziło czarno na białym, że zespołowo byli najlepsi w stawce. W sobotę musieli jednak tę wirtualną przewagę przekuć na realny kruszec. Plan maksimum przewidywał rzecz jasna złoto, bo przecież nasza ekipa jest liderem w klasyfikacji drużynowej Pucharu Świata, a to stawiało podopiecznych trenera Stefana Horngachera w zawsze niewygodnej pozycji faworytów. Presja była ogromna i z największym trudem wytrzymywał ją nawet zdawałoby się przyzwyczajony do wielkich wyzwań dyrektor sportowy PZN Adam Małysz. Na szczęście kwartet naszych skoczków – Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Maciej Kot i Kamil Stoch okazał się wystarczająco mocny psychicznie. Biało-czerwoni objęli prowadzenie już po pierwszym skoku Żyły i nie oddali go do końca zmagań, chociaż w drugiej serii pogoda zaczęła płatać figle, a sędziowie już tradycyjnie w tym sezonie „kręcić lody”. Nic jednak nie zdołało wytrącić naszych zawodników z równowagi i ostatecznie zwyciężyli z przewagą 25,7 punktu nad drugą Norwegią. Brązowy medal wywalczyli Austriacy, a czwarte miejsce zajęli Niemcy.
Mistrzostwa świata w Lahti zakończył w niedzielę bieg mężczyzn na dystansie 50 km technika dowolną, który niespodziewanie wygrał Kanadyjczyk Alex Harvey przed Rosjaninem Siergiejem Ustiugowem i Finem Mattim Heikkinenem. Złoty medal zapewnił reprezentacji Kanady awans w klasyfikacji medalowej na ósme miejsce. Biało-czerwoni z dorobkiem dwóch krążków, złotego i brązowego, zajęli siódme miejsce, a przed nimi uplasowały się ekipy Norwegii (18 medali,m w tym siedem złotych), Niemiec (11-6), Rosji (6-2), Austrii (5-2), Finlandii (5-1) i Włoch (2-1).
W Lahti tylko skoczkowie poprawili medalowy dorobek Polski w narciarskich mistrzostwach świata. Ich złoty medal w drużynie był 10. z najcenniejszego kruszcu wywalczony w światowym czempionacie, a 28. w ogóle. W sumie nasi narciarze klasyczni maja na koncie oprócz dziesięciu złotych krążków jeszcze sześć srebrnych i dwanaście brązowych. Do 1980 roku medalista igrzysk olimpijskich otrzymywał jednocześnie medal MŚ. Pierwszym, który stanął na podium imprezy tej rangi, był Stanisław Marusarz. On także w Lahti w 1938 roku zajął drugie miejsce w konkursie skoków. Historia zatoczyła więc koło.