Siatkarze Jastrzębskiego Węgla zostali po raz trzeci w historii mistrzami Polski. W środę pokonali we własnej hali Grupę Azoty Zaksę Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:15, 25:16, 25:13) i wygrali finałową rywalizację 3-0.
Jastrzębianie wygrali wcześniejsze mecze finałowe 3:0 u siebie i 3:1 w Kędzierzynie-Koźlu. W tej sytuacji organizatorzy musieli przygotować scenariusz dekoracji mistrzów na wypadek wygranej ekipy trenera Marcelo Mendeza. Wzrok siatkarzy i kibiców przykuwał okazały puchar dla nowego mistrza kraju.
Najwyraźniej najbardziej spieszyło się do rozpoczęcia rywalizacji francuskiemu przyjmującemu gospodarzy Trevorowi Clevenot, który samotnie pojawił się na boisku długo przed rozpoczęciem rozgrzewki przez pozostałych zawodników. Na trybunach hali dominowali oczywiście sympatycy Jastrzębskiego Węgla, ale pojawiła się też grupa kibiców Zaksy. „Mam nadzieję, że hala będzie tętniła życiem” – mówił przed pierwszym gwizdkiem sędziego spiker. I fani obu ekip się o to postarali, nie oszczędzając rąk, gardeł i… bębnów.
Pierwszy set był wyrównany tylko na początku. Potem gospodarze „odjechali”, przede wszystkim dzięki świetnej grze blokiem (sześć punktów zdobytych w ten sposób) i wymagającej zagrywce. Nie pomogły dwie przerwy, o jakie poprosił trener Zaksy Tuomas Sammelvuo. Obrońcy mistrzowskiej korony nie potrafili znaleźć recepty na rozpędzonych jastrzębian także w drugiej partii, mimo zmian w składzie. A na twarzach siatkarzy Jastrzębskiego Węgla coraz częściej gościł uśmiech. Było tak nawet wtedy, kiedy goniący piłkę libero Jakub Popiwczak został „zablokowany” przez trenera Mendeza za linią boczną.
Skończył seta silną zagrywką Stephen Boyer i gospodarzy od złotego medalu dzieliło już bardzo niewiele. Kropkę nad i postawili po zmianie stron. Udawało się im niemal wszystko, a gościom – niewiele. Po asie Tomasza Fornala wynik brzmiał 14:5. Resztę seta kibice obejrzeli na stojąco. Kędzierzynianie nie rezygnowali, walczyli o każdy punkt, ale jastrzębianie nie pozwolili przedłużyć spotkania, wygrywając do 13. Oba zespoły zmierzyły się w walce o złoto trzeci raz z rzędu. Dwa lata wcześniej górą byli jastrzębianie, teraz tytułu broniła ekipa z Kędzierzyna-Koźla.
Powiedzieli po meczu:
Trener siatkarzy Jastrzębskiego Węgla Marcelo Mendez nie krył radości. „Byliśmy gotowi do walki, to były trzy nasze najlepsze mecze w tym sezonie” – powiedział. „Wiedzieliśmy, że Zaksa to świetny zespół. Byliśmy gotowi do walki. Wynik jest korzystny, a ja – bardzo szczęśliwy. Myślę, że to były trzy najlepsze mecze naszego zespołu w tym sezonie – przeciwko obrońcy tytułu i najlepszej drużynie Europy” – dodał Argentyńczyk. 20 maja jego zespół w Turynie zagra z Zaksą w finale Ligi Mistrzów. „To będzie inny mecz. Znów będziemy walczyć i postaramy się wygrać. Nie wiem, czy ta przerwa będzie istotna. Zrobimy teraz dwa dni wolnego, a potem zaczniemy przygotowania do finału LM” – stwierdził szkoleniowiec, który podczas dekoracji był szeroko uśmiechnięty, co zdarza mu się rzadko.
Libero jastrzębian Jakub Popiwczak zaznaczył, że trzy dni poprzedzające środowe starcie były trudne. „Z jednej strony wszyscy mówili mistrz, mistrz, tytuł był blisko, a z drugiej – naprzeciwko stał świetny zespół. Musieliśmy wyjść na boisko i zrobić swoje. Jakoś tak wypadło, że wszystko zadziałało lepiej niż zwykle” – powiedział.
W styczniu do Jastrzębskiego Węgla dołączył – z konieczności – Moustapha M’Baye. Przyszedł z Cuprum Lublin, by zastąpić kontuzjowanego środkowego Łukasza Wiśniewskiego. „Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że dziś będę mistrzem Polski, to bym się zastanowił – w co?. A tak serio, takie właśnie jest piękno sportu. Jeżeli wierzysz i jesteś wytrwały, to nigdy nie wiesz, co cię czeka następnego dnia. Marzenie, by kiedyś podnieść takie trofeum tkwiło we mnie głęboko skryte. Nic nie zapowiadało, że to się wydarzy tak nagle. A jednak tu stoję. Długo nie zasnę. Już o 15 byłem przebrany, potem poszedłem z dzieckiem na spacer. Nosiło mnie, nie mogłem wytrzymać, chciałem wyjść i zacząć rywalizację” – przyznał.
Dodał, że potrzebuje „pięciu minut”, by się pocieszyć. „Potem wracamy do roboty i czeka nas kolejne wyzwanie w Turynie. W finale, nawet kiedy prowadziliśmy niemal 10 punktami, powtarzałem sobie, że trzeba być jeszcze bardziej skupionym i dać z siebie więcej energii i adrenaliny. Bo to Zaksa, wszyscy wiedzą, do czego jest zdolna, a sport nie takie rzeczy widział” – dodał.
W zupełnie innym nastroju był rozgrywający gości Marcin Janusz. „Zawsze jest szansa, by wygrać. Wszystko zależy od nas, pokazaliśmy w tym sezonie, że jesteśmy w stanie wznieść się na taki poziom, jak Jastrzębski Węgiel. Dziś nam nie wyszło. Szybko traciliśmy punkty, potem dużo ryzykowaliśmy, ale to się nie udawało. Rywale zagrali trzy świetne mecze, nie tylko ten ostatni, na bardzo wysokim poziomie. My się do tego nie dostosowaliśmy. Dziś jest bardzo smutno. Zabolała porażka i styl w jakim się to wydarzyło. Jesteśmy doświadczonym zespołem. Chcemy to jak najszybciej wyrzucić z głowy. Mamy jeszcze jedną szansę, by zrobić wielką rzecz w tym sezonie” – podsumował, nawiązując do finału LM w Turynie.
Siatkarze z Jastrzębia-Zdroju zostali mistrzami Polski po raz trzeci w historii, wcześniej wygrali ligę w latach 2004 i 2021.
BN/pap