8 listopada 2024

loader

Kanonada na 34 gole

Dla jednych 13. kolejka okazała się pechowa, dla innych szczęśliwa, ale przynajmniej kibice się nie nudzili. Piłkarze ustanowili rekord w liczbie goli strzelonych w tym sezonie . W sumie w ośmiu spotkaniach padło ich aż 34, czyli ponad cztery na mecz.

Średnią bramek mocno zaniżyli w niedzielę gracze Wisły Kraków i Legii, bo oni zafundowali 33-tysięcznej widowni, najliczniejszej w tej kolejce, tylko jedną bramkę. Dzień wcześniej w Gdańsku lider ekstraklasy Lech Poznań zremisował z Lechią 3:3. Próbujące zepchnąć lechitów z pierwszego miejsca ekipy Zagłębia i Górnika też uczestniczyły w kanonadzie. „Miedziowi” zremisowali z Piastem Gliwice 2:2, a zabrzanie Koroną Kielce 3:3. W spotkaniach z udziałem zespołów okupujących w tabeli Lotto Ekstraklasy trzy czołowe lokaty padło zatem aż 16 bramek, co jest wyczynem godnym uwagi.
Nie zmienia to jednak faktu, że prowadzący tercet z powodu remisów stracił punkty, z czego skwapliwie skorzystała broniąca mistrzowskiego tytułu Legia Warszawa. Stołeczny zespół wygrał w ligowych klasyku z Wisłą Kraków skromnie, bo tylko jedną bramką, ale odrobił dwa „oczka” do Lecha, Górnika i Zagłębia i mając już tylko jeden punkt mniej usadowił się po 13. kolejce tuż za ich plecami.
W Krakowie bohaterem w ekipie Legii po raz kolejny okazała się 22-letni Jarosław Niezgoda. Ten piłkarz w tym sezonie zdobył już dla warszawskiego klubu cztery gole i jest najlepszym strzelcem wśród legionistów. Jego bramkowy dorobek może nie rzuca na kolana, zwłaszcza gdy porówna się go z dokonaniami czołowych snajperów ekstraklasy, Igora Angulo z Górnika Zabrze (13 goli), Carlitosa z Wisły Kraków, Marco Paixao z Lechii Gdańsk (obaj strzelili po dziewięć goli), Marecina Robaka ze Śląska Wrocław i Jakuba Świerczoka z Zagłębia Lubin, którzy zaliczyli po osiem trafień.

Legia Niezagodą stoi

Cztery bramki zdobyte przez Niezgodę miały jednak swoją moc, bo zapewniły aktualnym mistrzom Polski łącznie aż dziewięć ligowych punktów. Przypomnijmy, że 22-letni napastnik strzelił gole w dwóch ostatnich spotkaniach Legii – z Lechią Gdańsk (1:0) i Wisłą Kraków (1:0), a wcześniej jego trafienie przesądził też o wygranej z Wisłą Płock (1:0). Taki istotny udział w dziewięciu z 22 zdobytych w sumie przez zespół punktów wywindował młodego napastnika na czołowego gracza stołecznego zespołu. Niezgoda wygrywa w tej chwili rywalizację o miejsce w składzie ze ściągniętymi latem Włochem Cristianem Pasquato i Albańczykiem Armando Sadiku oraz Nigeryjczykiem Danielem Chimą Chukwu Chorwacki trener Legii Romeo Jozak chwali młodego polskiego piłkarza: „To utalentowany zawodnik, młody i perspektywiczny. Słucha uwag i się do nich stosuje, dlatego czyni szybki postępy. Nie mam hierarchii w zespole, u mnie najważniejsza jest aktualna dyspozycja piłkarza. Muszę jednak przyznać, że Niezgoda wyprzedza na mojej szachownicy innych napastników o jedno pole” – podkreśla trener Jozak.
Niezgoda jest zawodnikiem Legii już od stycznia 2016 roku, ale przez pierwsze półtora roku rozegrał tylko jedno spotkanie w pierwszej drużynie stołecznego klubu. W rundzie wiosennej sezonu 2015/2016 ówczesny rosyjski trener Legii Stanisław Czerczesow stawiał na Nemanję Nikolicia i Aleksandara Prijovicia, których bramki zapewniły Legii mistrzostwo i Puchar Polski. Na debiut w barwach Legii Niezgoda musiał czekać aż osiem miesięcy, ale gdy już się go doczekał, niespodziewanie został wypożyczony do Ruchu Chorzów. W tym zespole pokazał pazur, bo w poprzednim sezonie strzelił dla „Niebieskich” 10 goli. Legia mogła go ściągnąć na Łazienkowską już w przerwie zimowej poprzedniego sezonu, ale w sztabie trenerskim uznano, że lepsi od niego są pozyskani Daniel Chima Chukwu i Czech Tomas Necid. Była to bolesna pomyłka, bo Chukwu i Necid nie zdobyli dla Legii ani jednej bramki. Nigeryjczyk nadal gra w Legii „ogony”, zaś czeski napastnik odszedł latem skąd przyszedł. Właściciel Legii Dariusz Mioduski zaś ogłosił, że klub będzie teraz stawiał na młodych polskich piłkarzy. Pożyjemy, zobaczymy…

Gorączka w Szczecinie

Na Łazienkowskiej duszna po niedawnym ataku kiboli na piłkarzy atmosfera wyraźnie się poprawiła, za to o włos od podobnego nieprzyjemnego incydentu znaleźli się gracze Pogoni Szczecin. „Portowcy” przegrali w sobotę u siebie z Bruk-Betem Nieciecza 2:3 i spadli na ostatnie miejsce w tabeli. Grupa fanów wtargnęła po meczu na boisko z zamiarem „porozmawiania” z piłkarzami, ale została skutecznie powstrzymana przez ochronę. Fani domagali się też dymisji trenera Macieja Skorży, ale w poniedziałek władze klubu ogłosiły, że nie dokonają zmiany szkoleniowca. To odważna deklaracja, bo „Portowcy” w tym sezonie notują w lidze fatalne wyniki. Na początku października zarząd Pogoni zdecydował o wstrzymaniu połowy wynagrodzeń piłkarzy i sztabu szkoleniowego. Szczeciński zespół z 13 spotkań wygrał tylko dwa, ale na własnym stadionie przegrał wszystkie siedem rozegranych w tej rundzie meczów. Nic dziwnego, że na spotkaniu z Bruk-Betem pofatygowało się niewiele ponad trzy tysiące kibiców.
Trener Skorża nie może być jednak pewny utrzymania posady. Przed nim wyjazd do rozzłoszczonego ostatnimi porażkami Śląska Wrocław i mecz u siebie z Legią. A potem jest przerwa na reprezentację, w której często zmienia się klubowych trenerów.

trybuna.info

Poprzedni

Ze skoczni do czeskiego parlamentu

Następny

Triumf Cristiano Ronaldo