W sobotę druga w tabeli Legia podejmowała w Warszawie lidera PKO Ekstraklasy Raków Częstochowa. „Wojskowi” zdeklasowali ekipę prowadzoną przez Marka Papszuna i pewnie wygrali 3:1. Po triumfie warszawska drużyna skróciła do lidera dystans w tabeli do 6. punktów.
Spotkanie Legii Warszawa z Rakowem Częstochowa było absolutnym hitem 26. kolejki piłkarskiej ekstraklasy Starcie lidera z wiceliderem ekstraklasy było meczem o tak zwane 6 punktów. Gdyby Raków pokonał gospodarzy – zwiększyłby przewagę w tabeli PKO Ekstraklasy do 12 oczek. I wyścig o mistrzostwo Polski byłby właściwie rozstrzygnięty. Z kolei jeżeli Legia chciała na poważnie myśleć o powrocie na ekstraklasowy tron – musiała ten mecz wygrać.
Kibice już przed startem rundy wiosennej zakreślali na czerwono datę 1 kwietnia, gdyż to spotkanie mogło przesądzić o tym, kto wygra ligę w tym sezonie. Bilety rozeszły się błyskawicznie. Stadion przy ulicy Łazienkowskiej był wypełniony niemal po brzegi. Frekwencja przekroczyła 28 tysięcy. Legia zachowała czyste konto w trzech poprzednich spotkaniach, ale wydłużenie tej serii wydawało się być trudnym zadaniem, gdyż Raków strzelił 10 goli w trzech ostatnich występach. Gdy piłkarze wychodzili na boisko, na wschodniej trybunie im. Kazimierza Dayny (a nie jak zazwyczaj na północnej „Żylecie”) wywieszono ogromną flagę z napisem: „do końca”. Nastawienie kibiców i piłkarzy Legii wskazywało, że wierzą oni w odrobienie strat do lidera z Częstochowy.
Zespół trenera Kosty Runjaica w rundzie jesiennej przegrał na wyjeździe z Rakowem 0:4 i był żądny rewanżu. Wspierana przez kibiców Legia zaczęła z dużym animuszem. Gra toczyła się głównie na połowie Rakowa, ale goście byli w stanie odeprzeć pierwsze ataki miejscowych. W 11. min Albańczyk Ernest Muci uderzył zza pola karnego w środek bramki, ale bramkarz Vladan Kovacevic wypiąstkował piłkę. Groźniej było chwilę później, gdy Tomas Pekhart po podaniu Pawła Wszołka strzelił w słupek. Piłka trafiła jednak pod nogi Muciego, który dośrodkował, a czeski napastnik strzałem głową otworzył wynik meczu. Piłkarze Rakowa wydawali się być przytłoczeni straconym golem, a gospodarze wciąż napierali. Josue posłał prostopadłe podanie do Muciego, który znalazł się sam na sam z bramkarzem w polu karnym, ale Kovacevic był górą w tym starciu. Golkiper Rakowa był jednak bezradny w 31. min, gdy Rafał Augustyniak dołożył nogę do podania i z kilku metrów podwyższył na 2:0.
I kiedy wydawało się, że druga bramka przeważającej w pierwszych 30. minutach spotkania Legii znokautuje piłkarzy Rakowa – stało się coś dokładnie odwrotnego. Odpowiedź Rakowa była dosłownie błyskawiczna. W pierwszej akcji po wznowieniu gry Hiszpan Ivi Lopez dośrodkował do Bartosza Nowaka, który głową zdobył bramkę kontaktową. Zwrot akcji godny hitowego starcia w PKO Ekstraklasie Mecz nie tracił tempa, wręcz przeciwnie. Podrażniona tak szybko straconą bramką Legia starała się strzelić trzeciego gola. Bartosz Kapustka chciał zaskoczył bramkarza z dystansu, jednak Kovacevic sparował piłkę na rzut rożny. Ostatnie minuty to z kolei zdecydowana przewaga Rakowa – jednak posiadanie piłki i próby dośrodkowań i strzałów były blokowane przez świetnie grającą defensywę – kierowaną przez strzelca drugiej bramki Rafała Augustyniaka.
Zawodnicy Legii zeszli na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem, a poziom spotkania mógł zadowolić nawet wybrednych kibiców. W przerwie trener Marek Papszun musiał zareagować na niekorzystny rezultat. Dokonał jednej ofensywnej zmiany – wprowadził łotewskiego napastnika Vladislavsa Gutkovskisa. Druga połowa zaczęłą się koszmarnie dla Legii. Pomocnik Legii Bartosz Slisz sfaulował rywala w polu karnym. Po długiej dyskusji i analizie VAR sędzia anulował żółtą kartkę i wycofał się z decyzji o rzucie karnym dla Rakowa. Goście uparcie dążyli do wyrównania i stosowali wysoki pressing, w wyniku czego Legia straciła piłkę w polu karnym, jednak Gutkovskis nie wykorzystał szansy i z bliska uderzył niecelnie. Gdy wydawało się, że ataki lidera powinny przynieść efekt, gola zdobyli gospodarze.
W 64. min legioniści wyprowadzili jeden z nielicznych w tym fragmencie meczu ataków, Serb Filip Mladenovic posłał daleki podanie w pole karne, a Paweł Wszołek głową podwyższył na 3:1. Niezadowoleni kibice Rakowa odpalili race. Nad trybunami i murawą zaczął unosić się dym, na trybunach było także słychać huk petard. Kwadrans przed końcem meczu Josue wyłożył piłkę wbiegającemu w pole karne Muciemu, ale Kovacevic pięknie obronił jego strzał.W ostatnim kwadransie gospodarze ograniczali się głównie do obrony korzystnego wyniku.
Powiedzieli po meczu:
„„Za nami ciężkie spotkania. Drużyny dały z siebie wszystko, a to spotkanie było dobrą wizytówką Ekstraklasy i całej polskiej piłki. Bardzo zależało nam na tym, żeby ten mecz zakończyć prawdziwym zwycięstwem – nie tylko trzema punktami, ale również trzema punktami zdobytymi w dobrym stylu. Gratuluję mojemu zespołowi, który włożył dużo zaangażowania w ten mecz. Czasami szczęście jest potrzebne, ale uważam, że zwycięstwo w pełni nam się należało. Raków pokazał z jakiego powodu jest liderem. My przeciwstawiliśmy się swoją dobrą grą. Jestem dumny, podobnie jak cały zespół. To był wspaniały wieczór. Przed nami rywalizacja pucharowa, którą koniecznie musimy wygrać. – powiedział na pomeczowej konferencji trener Legii Kosta Runjaic. Niemiec przestrzegł jednak przed hurraoptymizmem i podziękował kibicom: „Różnica w tabeli jest cały czas duża. Z pewnością statystyki Rakowa w kolejnych meczach będą równie dobre. My wykorzystaliśmy swoją małą szansę. Dziękujemy za niesamowitą atmosferę. Przy takim dopingu gra się o wiele łatwiej” – zakończył
Z kolei trener Papszun nie był zadowolony z postawy swojego zespołu: „Gratulacje dla Legii za zwycięstwo, przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę. Mojemu zespołowi także należą się gratulacje za tą serię – 18 meczów bez porażki, z czego 15 zwycięstw. Przeszliśmy do historii. Musimy patrzeć w przyszłość i budować nową serię. Gramy dalej. Teraz puchar, mam nadzieję, że spotkamy się w finale i ta rywalizacja będzie trwała” – powiedział szkoleniowiec Rakowa.
Ostatecznie Legia wygrała 3:1, odnosząc czwarte z rzędu ligowe zwycięstwo i zmniejszając do sześciu punktów stratę do Rakowa, który przegrał po raz pierwszy od 3 września. Do końca rozgrywek pozostało jeszcze osiem kolejek.
BN/pap