Legia Warszawa nie wykorzystała pieniędzy zarobionych w poprzednim sezonie w Lidze Mistrzów i dzisiaj ma znacznie słabszy zespół niż przed rokiem. Ten grzech zaniechania doprowadził do klęski w starciu z FK Astana.
Gdyby dzisiaj w zespole Legii nadal grali Nemanja Nikolić, Aleksandar Prijović i Vadis Odjidja-Ofoe, zapewne potyczki z FK Astana zakończyłyby się dla mistrzów Polski zwycięsko, bo kazachska drużyna gra futbol toporny i przewidywalny. Wielka szkoda, że stołeczny klub nie przygotował odpowiednich zastępców dla tych graczy, ale nie to było przyczyną jego klęski w potyczce z FK Astana. Winni odpadnicia z Ligi Mistrzów są przede wszystkim Francuz Thibault Moulin i Brazylijczyk Guilherme, bo ci dwaj gracze mieli za zadanie kreować grę stołecznej drużyny. Winny też porażki jest trener Jacek Magiera, bo już po pierwszym meczu w Astanie powinien wiedzieć, że najlepszy klubowy zespół w Kazachstanie przede wszystkim rygluje dostęp do własnej bramki, a dopiero potem myśli o zdobywaniu goli i dąży do tego na ogół tylko siłami dwóch afrykańskich piłkarzy – Juniora Kabanangi i Patricka Twumasiego.
W rewanżu na Łazienkowskiej ekipa FK Astana dokładnie powieliła taktykę z pierwszego meczu, ale tym razem obrońcy Legii nie popełnili tylu błędów co tydzień wcześniej, choć ich się nie ustrzegli. Mieli jednak więcej farta, bo rywalom w Warszawie w ataku praktycznie nic się nie udawało, za to w obronie praktycznie wszystko. Tylko raz się zagapili przy golu Czerwińskiego, a i to pewnie dlatego, że nie posądzali stopera Legii o zdolność do oddania celnego strzału i nie pilnowali go przy rzucie wolnym.
Legioniści nie byli w stanie rozbić ustawionego przez kazachską drużynę obronnego rygla. Niby jak mieli to zrobić, skoro Moulin przez cały mecz nie zdołał ani razu sensownie rozegrać akcji, podobnie zresztą jak Guilherme i wprowadzony po przerwie Krzysztof Mączyński. W swoich szeregach mieli tylko jednego gracza potrafiącego utrzymać się przy piłce i jeszcze z sensem ją podać do któregoś z kolegów. Tym asem okazał się 18-letni junior Sebastian Szymański, który pojawił się na boisku w 69. minucie. To po jego podaniu Czerwiński zdobył bramkę. Szymański na liście płac zespołu Legii figuruje na jednej z ostatnich pozycji, ale ma taki piłkarski talent, że już niedługo zapewne powędruje do silniejszego klubu. Takiego, do którego nigdy nie trafią wyrobnicy w rodzaju Guilherme i Moulin.
Legia ma jeszcze szanse awansować do fazy grupowej Ligi Europy. Magiera po meczu z FK Astana powiedział, że dla niego i jego piłkarzy jest to obowiązek. Trochę chłop szarżuje, bo na liście potencjalnych przeciwników legionistów są m.in. Partizan Belgrad, SC Freiburg, Panathinaikos Ateny czy Austria Wiedeń. Zadanie może okazać się ponad siły, niestety…