7 grudnia 2024

loader

King Szczecin z pierwszym tytułem mistrza Polski

fot. KING Wilki Morskie Szczecin SA- Facebook

Koszykarze Kinga Szczecin po raz pierwszy w historii zdobyli mistrzostwo Polski pokonując w finale Energa Basket Ligi obrońcę trofeum Śląsk Wrocław 4-2. W decydującym meczu finału King zwyciężył na własnym parkiecie 92:72 (21:17, 26:18, 22:22, 23:15).

„Nie graliśmy w ostatnich meczach tak jak w ciągu całego sezonu. Chcemy wrócić do swojej gry” – mówił przed szóstym meczem finału EBL Andrzej Mazurczak, rozgrywający Kinga.„Wilki Morskie” prowadziły już 3-0 w serii do czterech zwycięstw, by przegrać dwa kolejne mecze i skomplikować sobie drogę do mistrzostwa Polski. Jednak to ciągle szczecinianie mieli atuty w swoich rękach: szósty mecz u siebie i ciągle potrzeba tylko jednego zwycięstwa.

Początek czwartkowego spotkania wskazywał, że cała drużyna wzięła sobie do serca to, o czym wspomniał Mazurczak. Nie było niepotrzebnych fauli i dyskusji, a raczej koncentracja na grze. Rzutowo rozpoczął Zach Cuthberston, chwilę później kolejną dwójkę dołożył Tony Meier i gospodarze mieli na czym budować kontrolę nad grą. Czteropunktowym prowadzeniem zaczęła się ta kwarta i taką różnicą zakończyła, choć był też moment, że King prowadził 17:10.

Po krótkiej przerwie między kwartami gospodarze zatracili skuteczność, a zarazem spokój w grze. Zwłaszcza że sędziowie w krótkim czasie odgwizdali im dwa faule w ataku. W 14. minucie Arciom Parakhouski rzutami osobistymi zdołał doprowadzić do wyrównania (25:25). Dwie minuty później Ivan Ramljak dał pierwsze prowadzenie obrońcom tytułu z Wrocławia (27:29).

Tuż przed końcem pierwszej połowy „Wilki” wyprowadziły cztery ciosy w ciągu 45 sekund. George Hamilton, Bryce Brown i Kacper Borowski zdobyli razem osiem punktów bez odpowiedzi rywali.

Gospodarze prowadzili do przerwy 12 „oczkami” i mieli przed sobą trzecią kwartę. W poprzednich dwóch meczach Śląsk właśnie wówczas odwracał ich losy. W czwartym spotkaniu w Szczecinie, przed tygodniem, dolnoślązacy wygrali tę część meczu 24:4, a w piątym u siebie – 24:12.

Trzecia kwarta okazała się od pierwszego gwizdka prawdziwą koszykarską wojną. W Kingu rzucali Phil Fayne, Meier i Cuthberston. Odpowiadali Jeremiah Martin, Donovan Mitchell i Aleksander Dziewa. Już po pięciu minutach gry w tej odsłonie „Wilki Morskie” miały na koncie 15 zdobytych oczek. Gracze trenera Arkadiusza Miłoszewskiego wzięli sobie do serca, że trzeciej kwarty odpuścić nie można.

Wrocławianie za to sprawiali takie wrażenie, jak z trzech pierwszych spotkaniach rywalizacji finałowej, kiedy nie mieli pomysłu, jak przeciwstawić się Kingowi. Kwarta zakończona remisem stawiała pod presją obrońców tytułu. W szczecińskim teamie rzutowo „przebudził się” Fayne, który do przerwy zanotował czyste konto. Swoje dokładali Cuthberston i – przede wszystkim – Brown. W Śląsku odpowiadał właściwie tylko Jakub Nizioł. Kompletnie niewidoczny był w tej części bohater dwóch poprzednich spotkań Jeremiah Martin.

Gdy na niespełna pięć minut przed końcem dwa rzuty osobiste Browna dały gospodarzom 20-punktową przewagę, było pewne, że mistrzostwo Polski w sezonie 2022/23 zdobędzie King Szczecin. W ostatnich minutach meczu „Wilki Morskie” bawiły się koszykówką przy bezradnej postawie ustępujących mistrzów z Wrocławia. 

Powiedzieli po meczu:

Trener Kinga Arkadiusz Miłoszewski: „Dużo stresu kosztowała mnie ta finałowa rywalizacja. Zaczęliśmy bardzo dobrze – od trzech wygranych, a potem pogubiliśmy się i pozwoliliśmy Śląskowi dojść nas na 3-2. Dzisiaj jednak zagraliśmy wyjątkowy mecz. Chłopcy byli niesamowicie zmotywowani i zdeterminowani, by to wygrać. Kocham ich za to i za cały ten sezon. Naprawdę są dla mnie jak rodzina. Niekiedy na nich pokrzyczę, ale na własne dzieci też się krzyczy. To co się dzisiaj stało, to jeszcze niedawno były tylko marzenia. Z każdym meczem stawały się coraz bardziej realne. Dokonaliśmy czegoś wielkiego dla Szczecina i wierzę, że nie jest to jednorazowy sukces”.

Filip Matczak (kapitan Kinga): „Po dwóch słabych meczach, które Śląsk wygrał, wróciliśmy do naszej gry. Byliśmy zdecydowani, szybcy, dobrze graliśmy na obu tablicach, wróciła skuteczność rzutowa. To był prawdziwy King z tego sezonu. Nie pozwoliliśmy rywalom ani na moment się odbudować. Czuję się niesamowicie. W drużynie była i jest niesamowita atmosfera. Cieszę się, że zostają tutaj na kolejne dwa lata i mam nadzieję, że jak największa liczba chłopaków też pozostanie”.

Rozgrywający ekipy ze Szczecina Andrzej Mazurczak: „Od początku sezonu wierzyłem w mistrzostwo z tą drużyną. Od pierwszego meczu założyłem na nogi złote buty i mam je do dzisiaj wraz ze złotym medalem. Wykonaliśmy niesamowitą pracę. I nie chodzi mi tylko o treningi, ale także o wszystko wokół. Byliśmy po prostu zespołem. To co się stało jest dla mnie niesamowite i historyczne. Jestem szczęśliwy, że zdobyliśmy złoto w klubie Krzysztofa Króla, który traktuje nas jak tata dzieci. Nasza droga do tego złota prowadziła od meczów na początku sezonu, gdy w Netto Arenie było niewiele ponad tysiąc ludzi, aż do finałów, gdy hala pękała w szwach i doping był ogłuszający. Warto było to przeżyć”.

Najskuteczniejszy zawodnik Śląska Jakub Nizioł: „Zabrakło dzisiaj punktów całej drużyny. W całej rywalizacji finałowej Szczecin był wyraźnie lepszy od nas. Świetnie weszli w finał. Wygrali trzy pierwsze mecze. Mieli wszystko pod kontrolą. Musieliśmy gonić. Udało się wygrać dwa mecze, ale szósty od początku był pod kontrolą koszykarzy Kinga. Prowadzili praktycznie cały czas i niestety tak się to skończyło”.

PAU/pap

Redakcja

Poprzedni

19-20 czerwca 2023

Następny

Mateusz Antkiewicz z brązowym medalem