Pomocnik Realu Madryt Federico Valverde ma poważne tarapaty. Po meczu z Villarreal Urugwajczyk uderzył pięścią w twarz Alexa Baeni’ego. Gracz Realu przyznał się do winy – grożą mu poważne konsekwencje.
Real Madryt przegrał pierwszy mecz na Santiago Bernabeu w tym sezonie ligi hiszpańskiej. Pogromcą okazał się zespół z Villarreal. Jednak fani „Los Blancos” i Federico Valverde będą pamiętać ten mecz także z innego powodu.
Po meczu, na klubowym parkingu doszło do przepychanki. Pomocnik Realu Madryt zaatakował Alexa Baenę i uderzył go pięścią w twarz. O przypadku nie mogło być mowy. Był to odwet za obraźliwe słowa wypowiedziane przez piłkarza „Żółtej Łodzi Podwodnej” podczas spotkania. Baena miał obrażać Valverde i jego rodzinę już w styczniu: „Popłacz się teraz, bo twój syn się nie urodzi”. Kontekst tej wypowiedzi jest bardzo brutalny – żona Urugwajczyka była w zagrożonej ciąży. I czekała na wyniki badań prenatalnych. W sobotę piłkarze starli się ze sobą w 67. minucie. Wszystko zakończyło się na małym zamieszaniu. Wtedy Urugwajczyk miał powiedzieć Hiszpanowi, że po meczu czeka na niego na klubowym parkingu.
Jak widać słowa dotrzymał i wymierzył sprawiedliwość na własną rękę. Teraz grożą mu poważne konsekwencje. Komisja ligi przeprowadzi swoje śledztwo – Valverde może zostać zawieszony nawet na 6, miesięcy. Oddzielne śledztwo prowadzi policja. Cała awantura działa na monitorowanym parkingu. W zależności od obrażeń, których doznał Baena może grozić mu grzywna czy też dużo poważniejsze konsekwencje. Sam Baena zaprzecza jakoby miał powiedzieć cokolwiek obraźliwego do Valverde.
BN/pap