9 listopada 2024

loader

Kolekcjonerzy Pucharów

fot. screenshot Raków Częstochowa - Youtube

Zdobywca Pucharu Polski Raków Częstochowa wygrał z Lechem Poznań na jego stadionie przy ul. Bułgarskiej 2:0 w meczu o piłkarski Superpuchar. Wicemistrzowie kraju wywalczyli to trofeum po raz drugi z rzędu.

Częstochowianie po raz drugi z rzędu wywalczyli trofeum, wygrywając w Poznaniu z mistrzem Polski Lechem 2:0. Zwycięstwo Rakowa było w pełni zasłużone, a mogło być znacznie wyższe, dwukrotnie poznaniaków uratował słupek.

Trener gospodarzy John van den Brom zapowiadał, że w jego zespole nastąpią zmiany w porównaniu do meczu eliminacji Ligi Mistrzów z Karabachem Agdam. Nie sięgnął jednak po głębokie rezerwy, bowiem przeciwko Rakowowi wystąpiło kilkoro piłkarzy, którzy zagrali z Azerami. W ataku po bardzo długiej przerwie wystąpił Artur Sobiech, zadebiutował też pozyskany w przerwie letniej Gruzin Giorgi Citaiszwili, a jego rodak Nika Kwekweskiri niespodziewanie pojawił się na środku defensywy.
Trener Marek Papszun nie musiał oszczędzać swoich podopiecznych, bowiem częstochowianie do pucharowej rywalizacji przystąpią dopiero 21 lipca. Szkoleniowiec wicemistrza kraju starcie o superpuchar potraktował jako próbę generalną przed inauguracją ligowego sezonu.

Przemeblowany Lech długo nie mógł odnaleźć swojego rytmu. Goście sprawiali lepsze wrażenie, prezentując bardziej poukładaną grę, choć w ofensywie brakowało im konkretów. O ile Raków jeszcze próbował stwarzać sytuacje, tak mistrzowie Polski w ogóle nie mieli atutów w ataku. Groźniej pod bramką Vladana Kovacevicia zrobiło się dopiero w 41. minucie, kiedy to do dośrodkowania Adriela Ba Loua minimalnie spóźnił się Artur Sobiech.

Dwie minuty później było 1:0 dla częstochowian. Po wrzutce Ivi Lopeza w piłkę nie trafił Ivan Tudor, czym zmylił dwóch obrońców Lecha, którzy nie zdołali przeciąć podania. Akcję z bliska zamknął Bogdan Racovitan.

Poznaniacy jeszcze przed przerwą zerwali się do bardziej zdecydowanych ataków. Po strzale Jespera Karlstroema Kovacevic odbił piłkę przed siebie, a Sobiech znów minimalnie spóźnił się z dobitką.

Ponad 15 tysięcy kibiców w Poznaniu liczyło, że lechici wyjdą na drugą połowę odmienieni. Tak się jednak nie stało, bo Raków nadal miał grę pod kontrolą. Już trzy minuty po wznowieniu gry mogło być 2:0, ale słupek przyszedł w sukurs Filipowi Bednarkowi. Po tej sytuacji gospodarze przeprowadzili kontrę, lecz Citaiszwili tuż przed polem karnym został nieprzepisowo zatrzymany przez Lopeza.

W kolejnej akcji goście podwyższyli wynik. Mateusz Wdowiak miał bardzo dużo swobody w polu karnym, mógł spokojnie prowadzić piłkę i dokładnie przymierzyć.

Po 50 minutach emocje się skończyły. Holenderski szkoleniowiec „Kolejorza” na boisko posyłał kolejnych nowych zawodników, zadebiutowali Afonso Pingot i Maksymilian Pingot, ale obraz gry niewiele się zmieniły. Indywidualne próby poznaniaków nie przynosiły efektów. Tuż przed końcem Dani Ramirez próbował z dystansu pokonać Kovacevicia, ale uderzył tuż nad poprzeczką. Piłkarze Rakowa grali rozsądnie, szanowali piłkę i regulowali tempo gry. Ich akcje sprawiały więcej zagrożenia, a w końcówce znów słupek uratował Lecha od wyższej porażki.

Po meczu trener Lecha skomentował porażkę w ten sposób: „Nie udało nam się po raz kolejny pokonać Rakowa. Wiem, że Lechowi w poprzednim sezonie trzy razy nie udało się wygrać z tym zespołem. Dokonałem wielu zmian w porównaniu do wtorkowego meczu z wiadomych powodów. Potrzebuję świeżych zawodników i w pełni sił na rewanż z Karabachem. Podjąłem świadomą decyzję, by wielu piłkarzy zostawić na ławce rezerwowych. Natomiast Nikę Kwekweskiriego postawiłem na środku obrony, bo wiedziałem, że dobrze się sprawdzi na tej pozycji, ale to nie wystarczyło, żeby poradzić sobie z przeciwnikiem.

Przyznał też, że priorytetem Lecha jest mecz w eliminacjach Ligi Mistrzów: „Mieliśmy trochę pecha w tym meczu. Moment dekoncentracji pod koniec pierwszej połowy kosztował nas utratę bramki, a wiadomo jak taka sytuacja wpływa mentalnie na zespół w szatni. Myśląc o kolejnym meczu, musiałem dokonać kolejnych zmian. Ci, którzy weszli, bardzo się staraliby strzelić bramkę na 2:1. Musieliśmy też podjąć ryzyko, stąd też przeciwnik miał więcej okazji do zdobycia kolejnych goli”.

Z kolei radości nie krył Marek Papszun trener Rakowa: „Bardzo się cieszymy ze zdobycia superpucharu. Przyjechaliśmy, żeby wygrać spotkanie, Lech dziś też walczył, ale byliśmy lepsi. Gratuluję drużynie dobrego meczu i udanego rozpoczęcia nowego sezonu. Myślę, że kibice Lecha dobrze nas dziś zmotywowali. Zdawaliśmy sobie sprawę, jak nastawiona będzie do nas publiczność, ale potrafiliśmy to przekuć w dobre działania na boisku. Ta nasza seria w meczach z Lechem jest faktycznie bardzo dobra (Raków nie przegrał siedmiu ostatnich spotkań z poznaniakami – przyp. red.), natomiast to jednak rywale w zeszłym sezonie na dystansie okazali się lepszym zespołem”.

bnn/pap

Redakcja

Poprzedni

Gospodarka 48 godzin

Następny

Zmarzlik odpalił