8 listopada 2024

loader

Kompromitacja Fajdka

Porażka Pawła Fajdka w eliminacjach rzutu młotem jest trudna do pojęcia. To była sportowa klęska tej miary, co odpadnięcie Usaina Bolta w kwalifikacjach do finału biegu na 100 metrów. Nic jej nie tłumaczy i nic też nie usprawiedliwia.

Dziesięć najlepszych wyników młociarzy w tym roku należy do Pawła Fajdka. Polak startował w tym roku w jedenastu mityngach i wszystkie wygrał. Oddał w tym sezonie 44 czyste rzuty i tylko raz posłał młot na odległość mniejszą niż wynosiło minimum w ustanowione w kwalifikacjach do olimpijskiego finału. Nic dziwnego, że był murowanym faworytem do złotego medalu. Nic nie zapowiadało dramatu, bo jeszcze podczas rozgrzewki bez większego wysiłku machnął młotem w okolice 77 metra, czyli znacznie dalej niż wyznaczony limit.
Nie wyglądał też na zestresowanego wspomnieniami koszmaru sprzed czterech lat, kiedy to podczas kwalifikacji do olimpijskiego konkursu londyńskich igrzysk spalił wszystkie trzy próby. „Od trzech lat nie zdarzyła mi się w zawodach podobna sytuacja, a to znaczy, że potrafię panować nad swoimi emocjami” – zapewniał jeszcze na dzień przed środową wpadką w Rio.
Jeśli coś aktualnego mistrza świata niepokoiło, to tylko wczesna pora kwalifikacji. Organizatorzy rywalizację pierwszej grupy młociarzy wyznaczyli na godz. 9:40, a właśnie w niej znalazł się Fajdek. „Modlę się, żebym wylosował druga grupę, bo jak mi przyjdzie rzuca o 9:40, to będę musiał wstać o szóstej rano, a dla mnie to tragedia, bo ja jestem nocny marek i lubię pospać do południa”– przyznawał się do szczerze do swojej słabości. Czy dlatego w środowy poranek wyglądał na rzutnio jak ospały miś na pierwszym spacerze po zimowym śnie?
Znakomity trener rzutów Henryk Olszewski nie znajduje dla takiej postawy usprawiedliwienia. „Co to za tłumaczenie tym porannym wstawaniem?! Jak trzeba, to należy wstać o czwartej rano i rozkręcić organizm. Jeśli Fajdek to zlekceważył, to jest to tylko jego wina i ponosi teraz konsekwencje zaniedbania” – stwierdza bez ogródek szkoleniowiec.
Podobnie uważa prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzy Skucha. „Ja z nim nie rozmawiałem, ale trener Czesław Cybulski twierdzi, że Paweł nie był w eliminacjach odpowiednio nastawiony, rzucał ospale i dlatego efekty były porażające. Mnie zaskoczyły jednak nie tylko słabe rzuty Fajdka, ale i jego zachowaniem między nimi. Nie umiem powiedzieć, z czego wziął sie ten niepojęty marazm w jego postawie” – przyznaje prezes PZLA.
Na szczęście nie zawiódł nadziei drugi z naszych młociarzy Wojciech Nowicki, który zakwalifikował się do finału z najlepszym wynikiem eliminacji (77,64 m). Może to on przywiezie złoto, które miał zdobyć Paweł Fajdek?

trybuna.info

Poprzedni

Bracia Zielińscy wracają do cywila

Następny

Nic pewnego