Robert Kubica w zespole Alfa Romeo w tym sezonie tkwi w głębokim cieniu, ale chociaż na torze pojawia się rzadko, to wykonał dla ekipy z Hinwil ważne zadanie. Polak wydatnie pomógł w stworzeniu symulatora wartego wiele milionów euro.
Alfa Romeo w poprzednich sezonach odstawała od innych zespołów Formuły 1 pod wieloma względami, z których najistotniejszy był brak symulatora. Dopiero solidny zastrzyk gotówki od pozyskanych w trzech ostatnich sezonach sponsorów i inwestorów pozwoliło szwajcarskiej ekipie rozpocząć prace nad stworzeniem własnego symulatora. I właśnie głównie do tego zadania zatrudniono Roberta Kubicę, chociaż formalnie w Alfa Romeo był on kierowcą rezerwowym i testowym. Prace rozwojowe nad symulatorem opóźniła o kilka miesięcy pandemia koronawirusa, ale ich nie przerwała. Kubica poza światłami rampy robił swoje. W 2020 roku pojechał w pięciu sesjach treningowych F1 zdobywając podczas swoich przejazdów ważne informacje o funkcjonowaniu modelu C39. W obecnym sezonie oglądaliśmy go już na torze trzykrotnie gdy testował ustawienia tegorocznego bolidu Alfa Romeo – C41. Krakowianin n cierpliwie wyłapywał różnice w zachowaniu samochodu w porównaniu z przejazdami na symulatorze. Musiały być trafne, bo z fabryki Alfa Romeo w Hinwil docierają sygnały, że symulator wreszcie zaczyna odwzorowywać wiernie dane zbierane przez bolid C-41 podczas realnej jazdy. „Rozwijanie symulatora było umieszczone bardzo wysoko na naszej liście zadań i mogę powiedzieć, że jesteśmy już bardzo blisko celu” – powiedział dyrektor techniczny zespołu Jan Monchaux.
Szwajcarski zespół de facto już w tej chwili nie rozwija tegorocznego modelu bolidu (c-41), tylko skupia się już na pracach przy maszynie szykowanej na sezon 2022. Posiadając nowoczesny symulator, Alfa Romeo w końcu może realnie myśleć o dogonieniu najlepszych ekip w Formule 1. Ale szefowie szwajcarskiego temu chcą Kubicę zostawić w tym symulatorze.