Piłkarze Legii jeszcze wypoczywają, niektórzy w dalekich egzotycznych krajach, ale czas laby powoli dobiega końca, bo 9 stycznia trener Jacek Magiera wyznaczył im pierwszy trening. Ale już następnego dnia będą trenować w ciepłej Hiszpanii.
Pierwsze zimowe zgrupowanie legioniści spędzą w ośrodku treningowym w hiszpańskim Benidorm. Będą tam szlifować formę do 21 stycznia, a trakcie tego pobytu rozegrają dwa mecze sparingowe – 17 stycznia zmierzy się Arminią Bielefeld, a trzy dni później z Grasshopers Zurych. Arminia to aktualnie 16. drużyna niemieckiej 2. Bundesligi, z dwoma Polakami w składzie – Tomaszem Hołotą i Michałem Makiem. Szwajcarki zespół natomiast po rundzie jesiennej zajmuje w rodzimej lidze piąte miejsce.
Także na drugie zimowe zgrupowanie piłkarze Legii pojadą do Hiszpanii. Między 24 stycznia a 4 lutego mistrz Polski będzie trenował w La Mandze, ale nie ustalono jeszcze przeciwników spotkań sparingowych. Po powrocie zostanie legionistom tylko tydzień na aklimatyzację w naszym mroźnym klimacie, bo już 11 lutego zagrają z Arka Gdynia w 21. kolejce Lotto Ekstraklasy, a pięć dni później zmierzą się z Ajaksem Amsterdam w pierwszym meczu 1/16 finału Ligi Europy.
Wygląda na to, że w kadrze Legii dojdzie do kilku istotnych zmian. Na razie pewne jest jednak tylko to, że do Chicago Fire odszedł Węgier Nemanja Nikolić, a na Łazienkowskiej ponownie pojawi się Artur Jędrzejczyk, który podpisał z warszawskim klubem czteroletni kontrakt. Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się odejście prawego obrońcy Bartosza Bereszyńskiego, na którego parol zagięła Sampdoria Genua. Włoski klub, w barwach którego z powodzeniem występuje były piłkarz Lecha Karol Linetty, sprzedała do Benfiki Lizbona prawego obrońcę Pedro Pereirę i chce powstałą lukę zapełnić transferem defensora Legii. Włosi są ponoć gotowi zapłacić za Bereszyńskiego dwa miliony euro, więc szefowie warszawskiego klubu nie będą zapewne czynić przeszkód. Tacy wspaniałomyślni nie będą raczej w przypadku Michała Pazdana, który także przebiera nogami w nadziei na intratny dla niego transfer, ale ma pecha, bo dla Legii jest znacznie ważniejszym graczem niż Bereszyński. Ale w jego przypadku jak zresztą w każdym innym, o wszystkim przesądzi wysokość oferty.
O tej starej jak wiat handlowej zasadzie zdaje się zapomniał szwajcarski napastnik Aleksandar Prijović, który samowolnie ogłosił w polskich mediach swoje odejście do chińskiej ligi. Okazało sie jednak, że oferta jaka wpłynęła na Łazienkowską nie została przez szefów Legii uznana za satysfakcjonującą, wobec czego Prijović usłyszał, że za półtora miliona euro na pewno nie dostanie zgody na zmianę pracodawcy, a jeśli zacznie w odwecie sabotować grę, to wyląduje w rezerwach.