W Argentynie zawrzało po tym jak jeden z dziennikarzy ujawnił, że idol kibiców w tym kraju Leo Messi z własnej kieszeni zapłacił zaległe pensje ochroniarzom kadry, którym argentyńska federacja nie płaciła od pół roku.
Kapitan piłkarskiej reprezentacji Argentyny Leo Messi nie chciał, żeby ta sprawa przedostała się do opinii publicznej, ale jego tajemnicę wyjawił światu na antenie jednej z argentyńskich rozgłośni radiowych niedyskretny dziennikarz Pablo Vorsky. Jeśli wierzyć jego opowieści, podczas zgrupowania kadry „Albicelestes” przed listopadowym meczami z Brazylią z Kolumbią do gwiazdora FC Barcelona i zarazem lidera drużyny narodowej przyszli ze skargą zatrudnieni przez argentyńską federację piłkarską ochroniarze. Ich prośba brzmiała mniej więcej tak: „Leo, nie płacą nam już od sześciu miesięcy. Sytuacja jest trudna, a ty jesteś kapitanem drużyny, znasz nas, a my znamy ciebie, dlatego pytamy czy możesz nam jakoś pomóc?”.
Z relacji Vorskiego wynika, że Messi załatwił sprawę w kilka minut. Po prostu wykonał telefon do swojego ojca i poprosił go, żeby natychmiast przelał pieniądze na konta ochroniarzy. Dla zarabiającego ponad 80 milionów euro rocznie piłkarza wydatek kilkudziesięciu tysięcy euro nie jest problemem, ale skoro sprawę powierzył ojcu, to raczej na pewno nie zamierzał darować działaczom argentyńskiej federacji tych pieniędzy. Można w ciemno założyć, że Messi-senior dopilnuje aby kwota przekazana przez syna na zapłacenie zaległych wynagrodzeń dla ochroniarzy wróciła do jego kieszeni.
A Argentynie gest Leo Messiego został jednak przyjęty z uznaniem. Pewnie także dlatego, że wieść o nim wyciekła dopiero po wygranym 3:0 meczu z Kolumbią, w którym as Barcelony w końcu zagrał jak należy, strzelając gola i zaliczając asystę.