W Niemczech nie milkną dyskusje o kontrowersyjnym w treści wywiadzie udzielonym przez Roberta Lewandowskiego tygodnikowi „Der Spiegel”. I wszyscy zastanawiają się, dlaczego polski piłkarz tak ostro skrytykował Bayern.
Najważniejsi ludzie w bawarskim klubie spotkali się po cichu w niedzielny wieczór, żeby ustalić jakieś stanowisko w sprawie wypowiedzi polskiego piłkarza. Żadnej decyzji jednak nie podjęto, a nawet jeśli jakaś zapadła, to nie podano jej do publicznej wiadomości. Na łamach dziennika „Bild” wypowiedział się jednak dyrektor Bayernu Karl-Heinz Rummenigge. „Kto publicznie krytykuje trenera, klub czy innych piłkarzy, ten będzie miał problem ze mną”– oświadczył i dał do zrozumienia, że postępek Lewandowskiego zostanie surowo ukarany. Ale wkrótce po nim głos zabrał prezes zarządu Uli Hoeness, który stwierdził pojednawczo: „Przeczytałem uważnie co powiedział Robert i nie odbieram jego słów źle. Zawsze czuję się dobrze, gdy piłkarz martwi się o swój klub i dba o to, co jest dla niego najważniejsze. Jeśli on będzie coraz lepszy, to my również osiągniemy swoje cele” – stwierdził Hoeness, co zostało odebrane jednoznacznie jako wypowiedź w obronie polskiego napastnika. Swoje trzy gorsze dorzucili też słynni przed laty gracze Bayernu, a dzisiaj wpływowi komentatorzy Steffan Effenberg, który skrytykował „Lewego” i wręcz domagał się jak najszybszego usunięcia go z zespołu, a także Lothar Matthaeus, który z kolei staną po stronie Polaka i przyznał mu w wielu kwestiach rację.
Co takiego powiedział w wywiadzie Lewandowski, że wywołał aż takie poruszenie? Skrytykował m.in. letnie przygotowania w Azji, narzekając, że trudno mu było wypracować wysoką formę z powodu konieczności rozgrywania licznych sparingów, ale chyba najbardziej jego przełożonych zabolały krytyczne uwagi o polityce pasywnej transferowej klubu.
„Władze Bayernu muszą być bardziej kreatywne, jeśli chcą sprowadzać do Monachium światowej klasy piłkarzy. Klub tego lata nie zapłacił za piłkarza więcej niż 40 mln euro. W światowym futbolu to dzisiaj kwota płacona za graczy ze średniej półki, więc Bayern pod tym względem został daleko za takimi klubami, jak Paris Saint-Germain, Real Madryt, Manchester United. Bundesliga z tego powodu nie będzie w stanie doścignąć Premier League czy Primera Division. Przepaść rośnie, a tylko wielkimi pieniędzmi i spektakularnymi transferami można ją zasypać. Bayern na takie wydatki oczywiście stać i mógłby pokusić się o wzmocnienia za olbrzymie pieniądze, ale nie chce tego robić, bo dba o zasady i nie zrezygnuje z tej polityki nawet za cenę braku sukcesów w Lidze Mistrzów” – zdiagnozował problem Lewandowski. Dał też przy tej okazji czytelny sygnał, że nie na coś takiego liczył przechodząc z Borussii Dortmund do bawarskiego klubu, a skoro jego oczekiwania się nie spełniają, to ma prawo podjąć decyzje korzystne dla rozwoju jego kariery. „Lojalność to piękne słowa, cudowna romantyczna idea oraz ważna wartość w prywatnym życiu. W sporcie, na jego szczycie, liczą się jednak inne parametry: sukces i pieniądze” – oznajmił zdumionym Niemcom.
Wywołując burzę Lewandowski sporo zaryzykował i obronić go teraz mogą tylko kolejne gole. Pierwszą próbę przeszedł już we wtorek w meczu Ligi Mistrzów z Anderlechtem Bruksela (spotkanie zakończyło się po zamknięciu wydania).