Robert Lewandowski nie wywalczył trzeciego w karierze tytułu króla strzelców Bundesligi. Kapitana reprezentacji Polski w ostatniej kolejce ligowej wyprzedził jego następca w Borussii Dortmund Pierre-Emerick Aubameyang.
Ostatnia kolejka Bundesligi nie była radosna dla występujących w niemieckich klubach polskich piłkarzy. Łukasz Piszczek z powodu kontuzji nie znalazł się kadrze meczowej Borussii Dortmund, a Jakub Błaszczykowski zagrał tylko do przerwy, zaś na drugą połowę przegranego przez jego VfL Wolfsburg meczu „o życie” z Hamburgerem SV 1:2 nie wyszedł z powodu urazu. „Wilki” po tej porażce spadły w tabeli na trzecie miejsce od końca i czeka je teraz barażowa walka o utrzymanie w Bundeslidze. Z kolei w kadrze FC Koeln w spotkaniu z FC Mainz (2:0) zabrakło miejsca dla Pawła Olkowskiego, co potwierdza chyba medialne spekulacje, że latem będzie musiał zmienić klub. Na boisku nie pojawił się także występujący w Hoffenheim Eugen Polansky, a pełniący rolę rezerwowego bramkarza we Freiburgu Rafał Gikiewicz cały mecz z Bayernem Monachium obejrzał z ławki rezerwowych.
I zapewne współczuł Robertowi Lewandowskiemu, który mimo usilnych starań swoich i niektórych kolegów z Bayernu nie zdołał powiększyć swojego bramkowego dorobku i zakończył sezon z 30 golami na koncie. Przed rokiem tyle trafień zapewniło „Lewemu” tytuł króla strzelców Bundesligi, w tym sezonie wystarczyło tylko na zajęcie drugiego miejsca. W wyścigu po miniaturkę armaty, która jest nagrodą dla najlepszego snajpera niemieckiej ekstraklasy,Lewandowskiego wyprzedził jego godny następca w Borussii Dortmund Pierre-Emerick Aubameyang. Gabończyk w ostatniej kolejce strzelił dwa gole i o jedno trafienie okazał się lepszy od kapitana reprezentacji Polski.
„Lewy” był wyraźnie przybity tym niepowodzeniem, ale chyba bardziej popsuł mu humor brak wsparcia ze strony kolegów z Bayernu, niż triumf Aubameyanga. Po meczu Polak na portalu społecznościowym zamieścił gratulacje dla zwycięskiego rywala, za co Gabończyk natychmiast zrewanżował się pełnymi uznania opiniami pod adresem Polaka. Obaj ci świetni napastnicy, znający się jeszcze ze wspólnych wystepów w Borussii, wciąż darzą się wielkim szacunkiem. Nie zmienia to jednak faktu, że Aubameyang wygrał z Lewandowski głównie dzięki wsparciu ze strony wszystkich graczy dortmundzkiego klubu, którym ewidentnie zależało, żeby to indywidualne trofeum zdobył ich kolega, a nie gracz odwiecznego rywala z Monachium. Lewandowski takie wsparcia ze strony innych zawodników Bayernu nie miał, co nie wystawia im jako o drużynie i kolektywowi najlepszego świadectwa. Dlatego „Lewemu” za te 30 goli należy się szacunek.