Aż 4,5 tysiąca kilometrów musieli przemierzyć piłkarze Chelsea i Arsenalu, żeby w środę 29 maja zagrać w finale Ligi Europy. W rozegranym w Baku meczu dwóch londyńskich zespołów lepsza okazała się ekipa Chelsea, która wygrała 4:1.
Tegoroczny finał Ligi Mistrzów wzbudzał ogromne kontrowersje na długo zanim piłkarze Chelsea i Arsenalu wyszli na murawę stadionu w Baku. W Londynie siedziby obu klubów są od siebie oddalone o 12 kilometrów, a żeby rozegrać finałowy mecz w europejskim pucharze były zmuszone przebyć 4,5 tysiąca kilometrów do leżącego już w Azji Baku. Lokalizacja finału w Azerbejdżanie nie przysporzyła UEFA popularności, zwłaszcza gdy wyszło na jaw, że ormiański piłkarz Arsenalu Henrich Mkhitarian nie został wpuszczony do Azerbejdżanu, bo ten kraj ma wrogie stosunki z Armenią i nie toleruje u siebie jej obywateli, nawet jeśli są to piłkarze angielskiego zespołu przybyłego na mecz pod egidą UEFA. Za daleko i za drogo było też dla fanów obu londyński zespołów, bo kochający przecież futbol i zamożni Brytyjczycy nie wykorzystali nawet przyznanej im skromnej puli wejściówek (oba kluby dostały po sześć tysięcy biletów). Dla miejscowych mecz chyba nie był wielką atrakcją, a może ceny nie na ich kieszeń, bo ostatecznie na mogący pomieścić blisko 60 tysięcy widzów obiekt przybyło 51 tysięcy kibiców.
Doskonale znające się z angielskich boisk drużyny rozpoczęły rywalizację z dużym respektem. Początkowe minuty z pewnością nie zachwyciły kibiców, także tych, którzy oglądali spotkanie przed ekranami telewizorów. Organizatorzy meczu najwyraźniej chcieli w telewizyjnej transmisji ukryć widok pustawych trybun i ustawili kamery bardzo niemal pod koroną stadionu, przez co mieliśmy w odbiornikach obraz jak z lat 80. ubiegłego wieku.
Piłkarskie emocje zaczęły się dopiero po przerwie. Cztery minuty po wznowieniu gry Oliver Giroud efektowym strzałem głową dał ekipie „The Blues” prowadzenie. W 60. minucie grający pożegnalny mecz w Chelsea Eden Hazard (Belg latem przejdzie do Realu Madryt za 130 mln euro) zagrał doskonale do Pedro, który pokonał Arrizabalagę z strzałem z linii pola karnego. Ten koszmarny w wykonaniu „Kanonierów” kwadrans gry zakończył się trzecią bramką dla Chelsea, gdy po faulu Ainsley’a Maitlanda-Nilesa arbiter odgwizdał „jedenastkę”, którą na bramkę zamienił niezawodny Hazard, pokonując Petra Cecha. Czeski bramkarz, który przeszedł do Arsenalu po dekadzie występów w Chelsea, a po tym sezonie zamierza zawiesić buty na kołku, jeszcze raz musiał wyjmować piłkę z siatki po strzałach dawnych kolegów, gdy po raz drugi pokonał go Hazard. Honorowego gola dla „Kanonierów” strzelił Alexa Iwobi.
Finałowa porażka jest dla Arsenalu podwójnie bolesna, bo „Kanonierzy” nie tylko nie zdobyli trofeum w europejskich pucharach, na które czekają od 1994 roku, ale jeszcze w przyszłym sezonie nie będą mogli zagrać w Lidze Mistrzów, bo w Premier League zajęli dopiero piąta lokatę. Trzecia w rodzimych rozgrywkach Chelsea udział w przyszłorocznej edycji i tak miała zapewniony, ale piłkarze walczyli o kolejne trofeum. Ostatni raz Ligę Europy „The Blues” wygrali w 2013 roku, pokonując wtedy w finale Benficę Lizbona 2:1.
Do angielskiego finału w europejskich rozgrywkach doszło już w pierwszej edycji Pucharu UEFA. W 1972 roku Tottenham Hotspur wygrał z Wolverhampton Wanderers. Potem przez blisko pół wieku w tych rozgrywkach, dzisiaj pod szyldem Ligi Europy, w finałach osiem razy mierzyły się zespoły z jednego kraju – były to jednak finały niemieckie, portugalskie, włoskie i hiszpańskie. Angielski powtórzył się dopiero w minioną środę, a na dodatek z udziałem zespołów z jednego miasta. Taka sytuacja do tej pory miała miejsce tylko we Lidze Mistrzów (potyczki Realu Madryt z Atletico Madryt), teraz wydarzyła się także w drugim z europejskim pucharów.