19 września 2024

loader

Mącą wodę w stawie

Już w drugiej kolejce ligowej o swojej obecności przypomnieli sędziowie. Tak się jakoś złożyło, że najwięcej kontrowersji spowodowała trójka z Mazowsza – Szymon Marciniak z Płocka oraz Paweł Raczkowski i Tomasz Kwiatkowski z Warszawy.

Zespół z Białegostoku skompromitował się w europejskich pucharach, odpadając już w II rundzie kwalifikacji Ligi Europy po porażce w dwumeczu z azerskim FK Qabala (1:1, 0:2), ale na krajowym podwórku zaczął rozgrywki od wyjazdowego zwycięstwa na trudnym terenie w Niecieczy. W starciu z pozytywnie nakręconymi po wygranej z Legią piłkarzami Górnika Zabrze gracze Jagiellonii przez godzinę nie mieli jednak zbyt wiele do powiedzenia i strata jednego gola w tym czasie, strzelonego przez Hiszpana Igora Angulo, to był najłagodniejszy dla nich wymiar kary.
Mecz toczył się jednak w Białymstoku, a jego rozjemcą był warszawski sędzia Paweł Raczkowski. Nie wiadomo co było powodem – może jako warszawianin jest kibicem Legii i nie lubi Górnika, albo ktoś mu dał takie polecenie – w każdym razie arbiter Raczkowski po objęciu prowadzenia przez zabrzan wyostrzył swoje zmysły i zaczął wychwytywać seryjnie ich boiskowe przewinienia. W 71. minucie dopatrzył się zagrania ręką przez Daniego Suareza w polu karnym Górnika i natychmiast sięgnął po żółtą kartkę. A że była to druga w tym meczu dla Hiszpana, zaraz wyjął też czerwony kartonik i wywalił zawodnika gości z boiska. No i podyktował karnego dla gospodarzy, którego Arvydas Novikovas zamienił go na wyrównującego gola. Raczkowski na tym nie poprzestał i tuż przed końcem spotkania, już w doliczonym czasie gry, w starciu czeskiego gracza przyjezdnych Davida Ledecky’ego z Novikovasem dopatrzył się faulu tylko u tego pierwszego, za co ukarał go drugą żółtą kartką i w efekcie czerwoną, a na dokładkę zafundował Jagiellonii drugą w tym meczu „jedenastkę”, z której zwycięską bramkę zdobył Łukasz Sekulski.

Nawet VAR nie pomaga

I tak młody i waleczny zespół Górnika, który w pierwszej kolejce pokonał aktualnego mistrza Polski, spotkanie z wicemistrzem ligi zakończył na tarczy. Sędzia Raczkowski rzecz jasna żadnej kary nie poniesie, bo to przecież tylko sport, a jego decyzje, choć wypaczyły wynik meczu, w opinii szefów pezeteenowskiej korporacji zmieściły się w granicach błędu.
Jeśli ktoś sądził, że pomyłki arbitrów wyeliminuje wprowadzenie systemu wideoweryfikacji, słynnego VAR, to już pierwsze jego zastosowanie na polskich boiskach pokazało, że w rękach naszych arbitrów niekoniecznie musi to być narzędzie gwarantujące bezstronne werdykty. Dowiódł tego uznawany Szymon Marciniak, który w meczu Lechii Gdańsk z Cracovią po skorzystaniu z VAR anulował krakowianom dwie bramki. Dla „Pasów” ta lekcja nowoczesnej techniki zakończyła się szczęśliwie, bo tego dnia byli lepsi od gdańszczan o trzy gole, a tego trzeciego nawet arbiter Marciniak nie zdołał zakwestionować i Cracovia ostatecznie wygrała 1:0. Nie ma jednak co liczyć, że kosztowny VAR coś w naszym ligowym futbolu zmieni na lepsze.
Jagiellonii wygrana z Górnikiem pozwoliła wskoczyć na fotel lidera, ale musi go dzielić z Wisłą Kraków. Ekipa „Białej Gwiazdy” w pierwszej kolejce pokonała na wyjeździe Pogoń Szczecin (2:1), a w miniony weekend odprawiła na swoim stadionie Bruk-Bet Nieciecza (1:0). Nie to jednak wywołało rozgłos wokół krakowskiego klubu, tylko wiadomość, że należące wciąż do Tele-Foniki akcje Wisły chcą odkupić Niemcy.

Kto znów mąci w Wiśle Kraków

W poniedziałek medialne spekulacje, nakręcane głównie przez należący do niemieckiego koncernu Ringier Axel Springer „Przegląd Sportowy”, oficjalnie potwierdziła firma z Myślenic, której właścicielem jest Bogusław Cupiał. W przesłanym do mediów oświadczeniu napisano m.in.: „Potwierdzamy, iż w dniu 21.07.2017 r. za pośrednictwem Grupy Tele-Fonika została złożona oferta nabycia 100 procent akcji Wisła Kraków S.A. Ofertę przekazał pośrednik reprezentujący Stechert Group (Hubstrasse 7,D-91452 Wilhermsdorf, Niemcy). Umowa zbycia akcji Klubu z lipca 2016 roku, przejęta przez Towarzystwo Sportowe „Wisła” Kraków w Krakowie przewidywała, iż jeśli w ciągu roku od jej zawarcia pojawi się inwestor skłonny zapłacić za wszystkie akcje Wisły Kraków S.A. kwotę większą niż 40mln zł, to nabywca Klubu (TS Wisła) będzie zobowiązany do sprzedaży akcji takiemu inwestorowi. Spełniająca ten warunek oferta złożona w imieniu Stechert Group wpłynęła do Grupy Tele-Fonika w ostatnim dniu tego rocznego terminu o godz. 15.30 i natychmiast została przekazana do TS Wisła”. (…)
We wtorek kubeł zimnej wody na rozpalone wizją rzekomego 80-milionowego zastrzyku pieniędzy, podanego tonącym w długach wiślakom przez niemieckich akcjonariuszy, wylali działacze zarządu Wisły, którzy na zwołanej konferencji prasowej oświadczyli, że póki co… nie ma tematu. „Nie rozważamy sprzedaży klubu” – oznajmiła już na wstępie prezes Wisły Marzena Sarapata. Sterniczka „Białej Gwiazdy” potwierdziła, że do klubu dotarło pismo z propozycją zakupu akcji, ale nie była to oficjalna oferta. Wątpliwości zarządu wzbudził też fakt, że nie można było nawiązać kontaktu z potencjalnym kontrahentem. Prezes Sarapata wyjawiła, że wymieniona w dokumencie niemiecka firma Stechert Group nie jest wpisana w niemieckim KRS, a osoba podpisana pod nadesłanym dokumentem nie odbiera telefonów. Faktycznie, poważnie ta oferta nie wygląda.

trybuna.info

Poprzedni

Podpalacz chce gasić pożar?

Następny

Mistrz bitej śmietany