8 listopada 2024

loader

Nie dla nas piłkarska elita

fot. Lech Poznań

Kolejny sezon bez polskiej drużyny w najlepszych klubowych rozgrywkach w Europie. Piłkarze Lecha Poznań przegrali w Baku z Karabachem Agdam 1:5 (1:2) w rewanżowym meczu 1. rundy eliminacji Ligi Mistrzów i odpadli z rozgrywek. Pierwsze spotkanie wygrali mistrzowie Polski 1:0, ale w dwumeczu lepsi byli Azerowie.

Miłe złego początki – to powiedzenie idealnie pasuje do rewanżowego spotkania mistrzów Polski i Azerbejdżanu. Lechici już po 20 sekundach objęli prowadzenie, a w dwumeczu było wówczas 2:0.

Niestety – potem do bramki trafiali już tylko piłkarze Karabachu, którzy rozgromili poznaniaków 5:1 i zasłużenie awansowali do drugiej rundy kwalifikacji. „Kolejorzowi” na pociesznie pozostała walka w eliminacjach Ligi Konferencji.

Goście zaczęli od niezwykle mocnego uderzenia i już w pierwszej akcji objęli prowadzenie. Joao Amaral przejął piłkę 30 metrów przed bramką rywali, zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Kristoffera Velde, a Norweg huknął z całej siły. Co prawda w środek bramki, ale idealnie pod poprzeczkę. Velde, który wcześniej dość często był krytykowany i wiosną mało grał, strzelił pierwszego gola dla poznańskiego zespołu.

Rozdrażnieni Azerowie ruszyli z ogromnym animuszem na bramkę Artura Rudki, który po chwili musiał interweniować po strzale Abdellaha Zoubira. W 14. minucie był już jednak bezradny, gdy Brazylijczyk Kady miał za dużo swobody w „szesnastce” Lecha, a potem precyzyjnie przymierzył z linii pola karnego.

Lechici mieli problem z dłuższym utrzymaniem się przy piłce. A jej straty, szczególnie na własnej połowie, mogły mieć przykre konsekwencje. Gospodarze zresztą nie przebierali w środkach, często atakowali bez pardonu, a piłkarze poznańskiego zespołu często zapoznawali się z murawą.

Po 20 minutach podopiecznym Johna van den Broma udało się przenieść ciężar gry bliżej środka boiska. Częściej zaczęli też gościć pod bramką Szachrudina Mahammadalijewa, ale nie do końca radzili sobie z agresywną grą przeciwnika. Kilka razy znów błysnął Velde, ale i on nie miał lekkiego życia w starciach z rywalami.

Piłkarze Karabachu wciąż jednak szukali okazji na zdobycie drugiego gola i w końcu ją znaleźli. Źle zachował się Rudko, który niepotrzebnie wyszedł do Richarda Almeidy, zostawiając pustą bramkę. Piłka trafiła pod nogi Filipa Ozobica, który spokojnie skierował ją do siatki. W dwumeczu był zatem remis 2:2.

W drugiej połowie po nieco wyrównanym początku, znów przewagę uzyskali mistrzowie Azerbejdżanu. Trzeci gol padł w kontrowersyjnych okolicznościach. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Kady’ego, Rudko odbił piłkę przed siebie. Ukraiński bramkarz mógł lepiej interweniować, ale dobijający piłkę Kevin Medina był na pozycji spalonej. W tej fazie rozgrywek nie ma możliwości wideoweryfikacji i angielski arbiter wskazał na środek boiska.

Lechowi z każdą minutą coraz bardziej brakowało atutów w ofensywie, widać było, że jego zawodnicy nie mają sił. „Kolejorzowi” brakowało tylko jednej bramki, by doprowadzić do dogrywki, lecz to Azerowie stwarzali zdecydowanie groźniejsze sytuacje.

W 74. minucie Kady łatwo ograł zmęczonego Milica i posłał piłkę między nogami bramkarza gości. To był cios, po którym lechici już się nie podnieśli, a Azerowie jeszcze postawili kropkę nad „i”. Wprowadzony chwilę wcześniej Abbas Husejnow z bliska ustalił wynik meczu w 77 minucie.

Karabach, na szczęście dla poznaniaków, nie poszedł za ciosem, choć cały czas był przy piłce. Mistrzowie Polski w końcówce meczu starali się już tylko przeszkadzać. Wynik już nie uległ zmianie, ale to była jedna z najbardziej dotkliwych porażek Lecha w historii występów w europejskich pucharach.

Po meczu trener Lecha John van den Brom był niepocieszony: „Gratuluję Karabachowi awansu, my też o niego walczyliśmy, ale wracamy do Polski z niczym. Porażka 1:5 na tym poziomie nie powinna się zdarzyć. Wszyscy widzieli, jak zmieniał się ten mecz, z kolejnymi golami sypała się organizacja naszej gry, co rywal wykorzystywał. Mieliśmy wymarzoną sytuację, szybko zdobyliśmy gola, ale Karabach równie szybko umiał odpowiedzieć bramką. Był bardzo mocnym zespołem potwierdzając to swoim wysokim zwycięstwem.

Dodał też, że w pucharach nie ma miejsca na błędy: „Na takim poziomie nie wybacza się też takich błędów, jakie dziś popełniliśmy. Było ich za dużo, a rywal to wykorzystał. Jestem po analizie straconych bramek i wiem, że trzeci gol był zdobyty ze spalonego. Tak że nie był to najlepszy dzień, jeśli chodzi o sędziów. Karabach awansował jednak zasłużenie, będąc zespołem lepszym”.

Na krótką analizę porażki zdecydował się Radosław Murawski pomocnik Lecha: „Przyjeżdżając do Baku wiedzieliśmy, że będziemy mierzyć się z zespołem o bardzo dużej jakości i to na jego terenie, więc scenariusz na to spotkanie był do przewidzenia pod tym względem, że to rywale będą dominować. My jednak strzeliliśmy gola już w pierwszej minucie i pokazaliśmy w ten sposób, że nie zamierzaliśmy się w tym spotkaniu tylko bronić. W drugiej połowie straciliśmy już kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, brakowało nam jakości w podaniach, popełnialiśmy też proste błędy, a to najbardziej boli, bo gole, które straciliśmy były efektem naszych pomyłek. Wynik 1:5 można niestety nazwać blamażem, jaki nie powinien nam się przydarzyć”.

28-latek zdaje sobie sprawę, że teraz Lechici będą grillowani w mediach. Ale stara się też patrzeć w przyszłość i skupić na nadchodzącej szansie na występy w Lidze Konferencji: „Zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, że teraz jesteśmy dla wszystkich najgorsi, że się nie nadajemy. Każdy ma prawo tak sądzić. My musimy jednak myśleć pozytywnie, musimy szukać pozytywów. Liga Mistrzów za nami, teraz zagramy w Lidze Konferencji, więc trzeba serducho oddać w tych rozgrywkach”.
Z kolei radości nie krył trener Karabachu Kurban Kurbanow: „To było fantastyczne zwycięstwo, które rzadko się zdarza. Dziś wszystko się udało. Mimo szybko straconej bramki, moi piłkarze nie załamali się”.

Odniósł się także do piłkarskiej i kibicowskiej jakości Poznaniaków: „Pokonaliśmy dobrą drużynę, w Lechu byli solidni zawodnicy, którzy wyprowadzali groźne kontry. Kiedy nie traktujesz przeciwnika poważnie, to możesz przegrać, ale my dziś zagraliśmy już na poważnie. Po pierwszym meczu wszyscy mówili o świetnych kibicach Lecha, jednak dzisiaj nasi kibice byli jeszcze lepsi od nich. Dziękuję im za wsparcie, pracujemy dalej”.

„Widziałem, że Lech po kolejnych golach tracił serce do gry, a już szczególnie po czwartej bramce. Cieszę się, że pokonaliśmy kolejny polski klub. Rozumiem trenera Johna van den Broma, który miał pretensje do sędziego. Tak często jest, gdy przegrywasz. Życzę mu powodzenia w dalszej rywalizacji”. – zakończył Kurbanow.


Teraz Poznaniacy rywalizować będą w Lidze Konferencji. W drugiej rundzie kwalifikacyjnej w przyszłym tygodniu zmierzą się z Dinamem Batumi.

pau/pap

Redakcja

Poprzedni

Prawda kroczy przed

Następny

Kto po mistrza?