Kolumbijczyk Egan Bernal z ekipy Ineos został liderem Tour de France w nietypowych okolicznościach. Po przerwanym z powodu burzy 19. etapie sędziowie uznali, że etap nie ma zwycięzcy, ale uwzględniono wyniki uzyskane na ostatniej przed metą premii górskiej. To dlatego żółtą koszulkę stracił Francuz Julian Alaphilippe z grupy Deceuninck-Quick-Step.
Wspomniany 19. etap został przerwany z powodu fatalnego stanu drogi na ostatnim odcinku. Nagła burza spowodowała zejście lawiny błotnej na górską drogę, którą wytyczono trasę do mety w Tignes. Organizatorzy ogłosili, że etap nie będzie miał zwycięzcy, a za wyniki końcowe zostaną uznane różnice czasowe na górskiej premii na przełęczy Iseran, 37,5 km przed metą. Na Iseran, najwyższą przełęcz w Europie posiadającą asfaltowaną jezdnię (2770 m n.p.m.), pierwszy wjechał Egan Bernal, a 50 sekund za nim grupka kolarzy, w której nie było prowadzącego w wyścigu Juliana Alaphilippe’a (stracił 2.07). Decyzja komisji sędziowskiej okazała się brzemienna w skutkach, bo na dwa dni przed zakończeniem rywalizacji spowodowała zmianę na pozycji lidera. Prowadzenie objął 22-letni Bernal, który w klasyfikacji generalnej wyprzedzał o 48 sekund Alaphilippe’a oraz o 1.16 Thomasa.
W sobotę francuscy kibice mieli jeszcze nadzieję, że ich rodak odzyska prowadzenie podczas sobotniego etapu, ale na skróconym o połowę dystansie Alaphilippe nie wytrzymał tempa. Bernal ukończył etap na 4. miejscu i utrzymał pozycję lidera, a francuski kolarz spadł z drugiego na piąte miejsce. Ostatni etap, z Rambouillet do Paryża (128 km), zgodnie z tradycją „Wielkiej Pętli” miał być formalnością. Jeśli tak się stało, na Polach Elizejskich Bernal jako pierwszy Kolumbijczyk świętował zwycięstwo w Tour de France (wyścig zakończył się po zamknięciu wydania).