W tej chwili najbogatszym klubem w Europie jest Manchester United, który w angielskiej Premier League zajął dopiero szóste miejsce, ale uratował sezon wygrywając w minioną środę Ligę Europy. Trzeci na liście krezusów Real Madryt jest w lepszej sytuacji, bo zdobył już mistrzostwo Hiszpanii i może jeszcze wygrać po raz drugi z rzędu Ligę Mistrzów.
Piłkarskie porzekadło mówi, że na boisku pieniądze nie grają. Trudno odmówić mu sensu analizując choćby listę dwudziestu najbogatszych klubów piłkarskich na naszym kontynencie. Otwiera ją wspomniany Manchester United, który w tym roku odebrał Realowi Madryt prymat po jedenastu latach finansowej hegemonii „Królewskich”. Według danych opublikowanych przez Football Money League 2017, czyli raport o finansach w europejskim futbolu, dwadzieścia najbogatszych klubów zanotowało w sezonie 2015-2016 wpływy w łącznej wysokości 7,4 miliarda euro, co oznacza wzrost o 12,5 procent w porównaniu do poprzedniego zestawienia.
Degradacja, ale tylko finansowa
Real Madryt na liście klubowych krezusów zajmował pierwszą lokatę niezmiennie od sezonu 2004-2005, ale uzyskane przez madrycki klub przychody w sezonie 2015-2016, wynoszące 620,1 miliona euro, zapewniły mu tylko trzecią lokatę. Na pozycję lidera wysforował się Manchester United z wpływami w wysokości 689 milionów euro, a na drugiej pozycji z kwotą z 620,1 miliona euro uplasowała się FC Barcelona. Na degradację „Królewskich” wpłynęły słabsze niż zakładano przychody komercyjne, bo pod tym względem wyraźnie przegrali nie tylko z Manchesterem United, ale także z Arsenalem Londyn, Barceloną, Paris Saint-Germain i Bayernem Monachium.
Lista najbogatszych klubów prezentuje się następująco: 1. Manchester United, 2. FC Barcelona, 3. Real Madryt, 4. Bayern Monachium, 5. Manchester City, 6. Paris Saint-Germain, 7. Arsenal Londyn, 8. Chelsea Londyn, 9. FC Liverpool, 10. Juventus Turyn, 11. Borussia Dortmund, 12. Tottenham Londyn, 13. Atletico Madryt, 14. Schalke 04 Gelsenkirchen, 15. AS Roma, 16. AC Milan, 17. Zenit Petersburg, 18. West Ham United, 19. Inter Mediolan, 20. Leicester City.
W następnym zestawieniu listy najbogatszych klubów Real Madryt może odzyskać utraconą hegemonię i ponownie wywindować się na początek stawki, bo ten sezon jest dla niego bardzo udany pod względem sportowym. W grudniu ubiegłego roku „Królewscy” wygrali w Japonii Klubowe Mistrzostwa Świata, a w maju tego roku odzyskali po pięciu latach przerwy mistrzostwo hiszpańskiej ekstraklasy.
W ostatniej kolejce podopieczni trenera Zineine’a Zidane’a pokonali na wyjeździe Malagę 2:0 i dzięki temu utrzymali trzypunktową przewagę nad ścigającą ich zawzięcie do ostatniej chwili Barceloną.
Pierwszą bramkę zdobył Cristiano Ronaldo. Portugalczyk był jednym z najczęściej krytykowanych graczy Los Blancos w tym sezonie, ale to właśnie jego piłkarskiemu geniuszowi madrycka drużyna zawdzięcza sukcesy. W ostatnich dziewięciu meczach ligowych Ronaldo strzelił 14 goli, a we wszystkich swoich 29 występach w Primera Division trafiał do siatki 25 razy, co dało mu ostatecznie trzecie miejsce w klasyfikacji strzelców hiszpańskiej ligi. Trudno zaprzeczyć, że dorobkiem bramkowym portugalski gwiazdor tym razem nie dorównał swemu odwiecznemu rywalowi do sławy, czyli Lionelowi Messiemu, bo Argentyńczyk strzelił dla Barcelony 37 goli i został nie tylko królem snajperów hiszpańskiej ekstraklasy, ale wygrał tez klasyfikację „Złotego Buta”, zdobywając prestiżową nagrodę przyznawaną najskuteczniejszemu piłkarzowi w ligach europejskich.
Ale w piłce nożnej indywidualne osiągnięcia schodzą na dalszy plan w zderzeniu z wynikami zespołu, a pod tym względem Cristiano Ronaldo w tym roku bije Argentyńczyka na głowę.
Drużyna jest najważniejsza
Zdobył już z Realem Madryt mistrzostwo Hiszpanii, a w zanadrzu ma jeszcze szansę na zwycięstwo w Lidze Mistrzów i odebranie Messiemu tytułu najskuteczniejszego strzelca tych rozgrywek. Na razie as Barcelony prowadzi z dorobkiem 11 bramek, ale Portugalczyk przed finałem z Juventusem ma na koncie 10 trafień, z których osiem zaliczył w w ćwierćfinałowych i półfinałowych potyczkach z Bayernem Monachium i Atletico Madryt. „Ludzie wypowiadają się na mój temat, ale g… wiedzą. Gadają o mnie tak często i mówią źle zarówno, jeśli chodzi o tematy piłkarskie, jak i życie prywatne. Mówią o mnie, jakbym był przestępcą” – takimi słowami Cristiano Ronaldo zaskoczył podczas mistrzowskiej fety po zdobyciu mistrzostwa Hiszpanii. Ta emocjonalna wypowiedź kilka dni później znalazła dalszy ciąg, przynajmniej w części dotyczącej bycia przestępcą.
Hiszpańska stacja radiowa Cadena SER podała, że Portugalczyk jest podejrzewany o oszustwa podatkowe na kwotę ośmiu milionów euro. Jeśli jego postępowanie zostanie zakwalifikowane przez wymiar sprawiedliwości jako naruszenie administracyjne, będzie musiał tylko oddać te pieniądze i państwu i zapłacić stosunkowo niewielka grzywnę. Lecz w przypadku udowodnienia mu celowego oszustwa podatkowego zagrozi mu widmo kary więzienia, choć pewnie jak miało to miejsce w przypadku Leo Messiego – tylko w zawieszeniu. Nie zmienia to jednak faktu, że gwiazdor „Królewskich” ma ostatnio nerwy napięte jak postronki, co dla jego boiskowych rywali jest piekielnie niebezpieczne, bo wściekły i zmotywowany Ronaldo potrafi w pojedynkę wygrać każdy mecz. Także z imponującym żelazną obrona Juventusem.