8 listopada 2024

loader

Nikt nie pęka

Pierwsze mecze mistrzostw Europy potwierdziły, że  w gronie 24 finalistów nie ma słabeuszy. Francuzi z trudem pokonali Rumunię 2:1, Szwajcaria szczęśliwie wygrała z Albanią 1:0, a Walia okazała się lepsza od Słowacji (1:0).

W piątek katusze przeżywali kibice francuscy, bo ich zespół, powszechnie przecież uważany za jednego z głównych faworytów turnieju, nieoczekiwanie męczył się ze znacznie niżej notowaną Rumunią. Gdyby nie to, że w 89. minucie Dymitri Payet z braku lepszego pomysłu zdecydował się kopnąć piłkę z całej siły w kierunku bramki rywali i nieoczekiwanie z tego „strzału rozpaczy” wyszedł mu „strzał życia”, który zapewnił ekipie trójkolorowych zwycięstwo. Przy okazji futbolowi statystycy wychwycili, że było to pierwsze od 16 lat zwycięstwo zespołu gospodarzy w meczu otwarcia mistrzostw Europy.

Słabeusze potrafią walczyć

Ale rumuńska drużyna także zasłużyła na słowa uznania. Mimo porażki jej szanse na awans do fazy pucharowej mistrzostw wcale się nie zmniejszyły, bowiem tak grająca jak w meczu z Francją drużyna Rumunii bynajmniej nie stoi na straconej pozycji w czekających ją konfrontacjach z ekipami Szwajcarii i Albanii. Warto śledzić rywalizację w grupie A, bo z którymś z rywalizujących w niej zespołów mogą po ewentualnym wyjściu z grupy zmierzyć się polscy piłkarze. W niedzielę do godziny 18:00 do dobrego tonu należało głosić peany pod adresem wybrańców Adama Nawałki, martwić się stanem stawu skokowego Kamila Grosickiego lub chwalić piłkarski geniusz Roberta Lewandowskiego.

O Polakach tylko dobrze

W polskich mediach ocena szans biało-czerwonych w starciu z Irlandią Północną była w każdym ujęciu tematu bezdyskusyjnie korzystna dla ekipy Nawałki. Albowiem: piłkarze Irlandii Północnej nie są wirtuozami; w ich grze nie ma fajerwerków; trudno spodziewać się po nich skomplikowanych taktycznych rozwiązań; ich filozofia gry opiera się na przeszkadzaniu rywalom. I tak dalej, i tym podobnie.
Biało-czerwoni byli faworytami, bo w ich drużynie są czołowi gracze Bayernu Monachium, AS Roma czy FC Sevilla, podczas gdy Irlandczycy takich piłkarzy nie mają. Ich najbardziej wartościowy zawodnik, Jonny Evans z West Bromwich Albion, wyceniany jest na transferowym rynku na sześć milionów euro, podczas gdy u nas sam Lewandowski kosztuje co najmniej 70 milionów euro, a może nawet już 100 milionów.
Trochę niepokoju siały opinie, że Irlandczycy tworzą zgraną drużynę. Ze zbieraniny, która jeszcze trzy lata temu potrafiła przegrać z Luksemburgiem, trener Michael O’Neill stworzył trudny do pokonania zespół. „My nic nie musimy, ale wiele możemy” – podkreślali z uśmiechem Irlandczycy.
„Na Euro nie ma łatwych meczów. Jutrzejsze spotkanie traktujemy bardzo poważnie. Wszyscy będą przygotowani optymalnie pod względem fizycznym, taktycznym i mentalnym. Trzeba być przygotowanym na ciężki bój. Irlandia Północna to trudny, wymagający rywal” – przyznawał szczerze Nawałka. Mimo że Irlandia Północna nie jest potęgą, to bilans z nią Polacy mają ujemny. Wygraliśmy trzy spotkania, przegraliśmy cztery, a dwukrotnie padł remis. Do tego mecze otwarcia nie są naszą mocną stroną – do tej pory na wielkiej imprezie wygraliśmy tylko jeden – na mistrzostwach świata w 1974 r. z Argentyną (3-2).
Ile w tym wszystkim okazało się prawdy, ale ile medialnego jazgotu, czytający te słowa mogą zweryfikować, bo znają wynik potyczki Polski z Irlandią. My musieliśmy zamknąć numer na godzinę przed rozpoczęciem spotkania.

trybuna.info

Poprzedni

Grand Prix Danii dla polskiego żużlowca

Następny

Abonament? Jeszcze nie.