O ile w tenisie kobiecym dominacja Sereny Williams zaczyna się powoli chwiać, to w rywalizacji mężczyzn jest odwrotnie – Serb Novak Djoković wciąż umacnia swoją przewagę nad konkurentami i łamie kolejne bariery.
Gdy Djoković rozpoczynał profesjonalną karierę tenisową, na kortach im. Rolanda Garrosa zaczynała się era dominacji Rafaela Nadala. Hiszpański tenisista pierwszy ze swoich dziewięciu triumfów w French Open odniósł w 2005 roku, jego serię w w 2009 roku przerwał Roger Federer, ale potem aż do 2014 roku ponownie wygrywał Hiszpan, w 2012 i 2013 roku w finałowych potyczkach pokonując Djokovicia. Serbski tenisista dotarł jeszcze do finału w 2015, lecz nieoczekiwanie przegrał ze Szwajcarem Stanem Wawrinką. W tym roku „Djoko” wreszcie osiągnął wymarzony cel i wygrywając na paryskich kortach im. Rolanda Garrosa z Brytyjczykiem Andy Murray’em 3:6, 6:1, 6:2, 6:4, skompletował zwycięstwa we wszystkich czterech turniejach Wielkiego Szlema.
Wśród legend tenisa
Dołączył tym samym do elitarnego grona tenisistów, którzy choć raz wygrali Australian Open, French Open, Wimbledon i US Open. Przed nim tej sztuki dokonało tylko siedmiu zawodników – Don Budge, Roy Emerson, Rod Laver, Fred Perry, Andre Agassi, Roger Federer i Rafael Nadal.
Serb wygrał więc czwarty z rzędu turniej wielkoszlemowy, kompletując tak zwanego niekalendarzowego Wielkiego Szlema, ale jego celem jest zdobycie klasycznego Wielkiego Szlema, czyli wygranie w jednym roku turniejów na kortach w Melbourne, Paryżu, Londynie i Nowym Jorku. Ostatnim tenisistą, któremu to się udało, był Australijczyk Rod Laver, który zdołał tego dokonać w 1969 roku, czyli 47 lat temu. W historii tenisa tylko dwóch graczy może pochwalić się takim wyczynem – wspomniany Laver (dwukrotnie, bo w 1962 i 1969 roku) oraz Amerykanin Don Budge (w 1938 roku). Djoković jest na dobrej drodze do powtórzenia wyczynu. Wykonał już połowę zadania zwyciężając w Australian Open i French Open. Szczególnie cenne w tym kontekście było jego tegoroczne zwycięstwo na kortach im. Rolanda Garrosa, bo wygrał w Paryżu po raz pierwszy w karierze. „Uważam, że zdobycie Klasycznego Wielkiego Szlema jest dla mnie możliwe, ale teraz o tym nie myślę. Chcę się cieszyć z wygrania trofeum, którego nigdy wcześniej nie zdobyłem” – przyznał po zakończeniu finałowej potyczki z Murray’em.
Bezdyskusyjna dominacja
W sumie Djokovic ma już na koncie 12 wielkoszlemowych tytułów. Żeby dogonić lidera w tej klasyfikacji, Szwajcara Rogera Federera, potrzebuje jeszcze pięciu triumfów, ale przed nim są jeszcze Rafael Nadal i Amerykanin Pete Sampras z 14 zwycięstwami). Zważywszy, że serbski tenisista ma dopiero 29 lat i znajduje się w szczytowej formie, o czym świadczy choćby fakt, że przewodzi w rankingu ATP z miażdżącą przewagą nad konkurentami: Dkoković ma na koncie 16950 punktów, a drugi w zestawieniu Andy Murray o połowę mniej (8915), a trzeci Roger Federer zaledwie 6655 punktów.
Zastygły ranking
W czołowej dziesiątce rankingu do istotnych zmian dochodzi rzadko, a na horyzoncie nie widać tenisisty, który mógłby ten trochę juz skostniały układ sił zburzyć. Czwarte miejsce zajmuje Rafael Nadal (5405 pkt), piąty jest Stan Wawrinka (5035), szósty Japończyk Kei Nishikori (4290), na siódme miejsce z piętnastego wskoczył sensacyjny półfinalista tegorocznego French Open Austriak Dominic Thiem (3105), ósmą lokatę zajmuje Czech Tomas Berdych (3030, dziewiątą Kanadyjczyk Milos Raonic (2965), a Top 10 zamyka Francuz Richard Gasquet z dorobkiem 2905 pkt.
My możemy tylko z żalem wspominać prognozy tenisowych ekspertów sprzed kilku lat, w których przepowiadali Jerzemu Janowiczowi awans do tego elitarnego grona. Dzisiaj najlepszy polski tenisista zajmuje odległe 120 miejsce.
Wracając zaś do Novaka Djokovicia wypada zauważyć, że jego sukcesy na korcie mają też oczywiste przełożenie w zarobkach. Wygrywając tegoroczny French Open Serb jako pierwszy tenisista w historii przekroczył barierę 100 milionów dolarów zarobionych na korcie. To rzecz jasna tylko część jego dochodów, bo Djoković znacznie więcej pieniędzy otrzymuje z tytułu kontraktów reklamowych, choć w tej „konkurencji” wciąż jeszcze lepszy od niego jest Roger Federer. Szwajcar ma już jednak 34 lata i najlepszy okres kariery za sobą, a „Djoko” przed sobą najlepsze lata.