8 grudnia 2024

loader

Orły wciąż mają kłopoty

fot. PZPN / Facebook

Sytuacja kadrowa w reprezentacji Polski przed rozpoczęciem eliminacji Euro 2024 poprawia się, ale wciąż problemów nie brakuje. Wielu piłkarzy jest kontuzjowanych lub rezerwowych w klubach. A właśnie w marcu biało-czerwonych, faworytów grupy, czekają teoretycznie najtrudniejsze mecze.

Czechy (38. miejsce w rankingu FIFA), Albania (66.), Wyspy Owcze (123.) i Mołdawia (174.) – z tymi rywalami przyjdzie zmierzyć się 22. na światowej liście reprezentacji Polski w eliminacjach do turnieju w Niemczech.

Debiut z Czechami

Awans wywalczą dwie drużyny, więc w przypadku podopiecznych Fernando Santosa wydaje się to obowiązkiem, zwłaszcza przy takich przeciwnikach. Problem jednak w tym, że terminarz biało-czerwonych nie jest tak idealny.

24 marca wyjazdowy mecz z Czechami, a trzy dni później spotkanie w Warszawie z Albańczykami – na początek podopieczni Santosa zmierzą się więc z teoretycznie najsilniejszymi rywalami. Tymczasem sytuacja kadrowa nowego selekcjonera biało-czerwonych nie napawa optymizmem.

W prawie każdej formacji, z wyjątkiem bramki, po kilku kadrowiczów leczy urazy lub pełni rolę rezerwowych w swoich klubach.

„To mój najtrudniejszy początek w roli selekcjonera. Zaznaczę, że nie traktuję tego jako wymówki. Jest jak jest, kontuzje to część futbolu i nic na to nie poradzimy. Musimy sobie radzić z tą sytuacją i tyle” – powiedział w wywiadzie dla „WP Sportowe Fakty” Santos, który w przeszłości prowadził kadry Grecji i Portugalii.

Jak przyznał, w tej kwestii „mamy dwie grupy”. Jedna to piłkarze kontuzjowani, a druga ci, którzy nie grają, ale – jak dodał – „przynajmniej trenują”.

„Nie ułatwia to wszystko zadania, bo to nie klub. Tu nie ma czasu na treningi, na złapanie tego rytmu. Przecież my się spotkamy 20 marca, z Czechami zagramy 24 marca, a z Albanią trzy dni później. Tego czasu jest bardzo mało” – przyznał selekcjoner.

O bramkarza nie musimy się martwić

Santos może spać spokojnie tylko w przypadku golkiperów. Wysoką formę od dawna prezentuje Wojciech Szczęsny z Juventusu Turyn, w odwodzie ma solidnego Łukasza Skorupskiego (Bologna), a po drobnej kontuzji w lutowym meczu z Juventusem szybko wrócił do gry i zbiera pochlebne recenzje Bartłomiej Drągowski ze Spezii. Także będący w kręgu zainteresowań sztabu kadry – jak podają media – Rafał Gikiewicz regularnie gra w Augbsurgu.

Najgorzej z defensywą

Największy kłopot Portugalczyk ma z defensywą, choć tutaj sytuacja i tak jest lepsza niż jeszcze kilkanaście dni temu.

Matty Cash już chyba na dobre odzyskał miejsce w podstawowym składzie Aston Villi, a Michał Karbownik po przerwie spowodowanej kontuzją wrócił do jedenastki drugoligowej w Niemczech Fortuny Duesseldorf – zagrał całe spotkanie z Jahn Regensburg (1:0), w którym bramkę zdobył Dawid Kownacki.

Humor Santosowi z pewnością poprawiła również sytuacja kadrowa Jana Bednarka. Przed mundialem to był podstawowy obrońca kadry, ale jesienią – będąc wypożyczonym z Southampton FC do Aston Villi – nie mieścił się w jedenastce zespołu z Birmingham. Zimą wrócił do ekipy „Świętych” i tam gra regularnie. Zapomniał już chyba o samobójczym golu w meczu z Wolverhampton, bo z każdym kolejnym występem zbiera coraz lepsze noty.

Przypomniał o sobie Tomasz Kędziora – wypożyczony w styczniu z Dynama Kijów do PAOK Saloniki. W niedzielę zdobył nawet bramkę w wygranym 6:0 meczu z Ionikosem. To był jego drugi mecz w nowych barwach, a pierwszy w podstawowym składzie.

Po trwającej prawie miesiąc przerwie do składu KAA Gent wrócił rekonwalescent Kamil Piątkowski, wypożyczony z Salzburga. Zagrał całe spotkanie w niedzielę z utytułowanym RSC Anderlecht (1:0).

Na tym jednak dobre informację w defensywie się kończą. Lider tej formacji Kamil Glik z drugoligowego włoskiego Benevento w połowie lutego przeszedł operację kolana. Powołanie zapewne otrzyma, ale pytanie, czy zdąży wrócić do odpowiedniej formy. W rytmie meczowym nie będzie, ostatni mecz rozegrał 15 stycznia.

Drugi z podstawowych środkowych obrońców na mundialu w Katarze, czyli Jakub Kiwior, zimą był bohaterem głośnego transferu ze Spezii do Arsenalu. Włoski klub zarobił – według nieoficjalnych informacji – ok. 25 mln euro, ale zdolny piłkarz jeszcze nie zadebiutował w londyńskim zespole. „Kanonierzy” prowadzą w tabeli Premier League, więc raczej nie ma powodów do dokonywania zmian w składzie.

Identycznie wygląda sytuacja Bartosza Bereszyńskiego. W opinii wielu fachowców był najlepszym, obok Szczęsnego, polskim piłkarzem na mundialu w Katarze. Jego wysoka forma zaowocowała transferem z Sampdorii Genua do lidera Napoli. Sęk w tym, że w nowym klubie Bereszyński jest wyłącznie rezerwowym (zagrał tylko raz w Pucharze Włoch). I podobnie jak w przypadku Arsenalu – świetna postawa zespołu z Neapolu oznacza prawdopodobnie dalsze „grzanie ławy” przez reprezentanta Polski.

Problemy zdrowotne już za sobą ma Paweł Dawidowicz, ale w ostatnim meczu jego Verony z „polską” Spezią był tylko rezerwowym, podobnie jak obrońca rywali Przemysław Wiśniewski. Ten drugi, od czasu przejścia w styczniu z drugoligowej Venezii, rozegrał w Serie A łącznie zaledwie 94 minuty.

Natomiast Sebastian Walukiewicz, o którym swego czasu mówiono jako o następcy Glika w kadrze narodowej, pełni rolę rezerwowego w Empoli. W tym sezonie wybiegł tylko raz w podstawowym składzie w Serie A – 11 listopada z Cremonese.

W pomocy wciąż kryzys

W drugiej linii największym nieobecnym jest leczący od dawna kontuzję kolana Jakub Moder. Pomocnik Brightonu opuścił mundial w Katarze, a teraz zabraknie go w pierwszych meczach pod wodzą Santosa.

Takie ryzyko grozi również Krystianowi Bielikowi – wszechstronny piłkarz (może grać też w defensywie) drugoligowego Birmingham City doznał kontuzji 18 lutego i do tej pory nie wrócił do gry.

Natomiast poza kadrą Norwich City, również przedstawiciela Championship (zaplecze Premier League), pozostaje kontuzjowany Przemysław Płacheta.

Kłopoty zdrowotne miał Sebastian Szymański, który spisywał się tak dobrze na wypożyczeniu z Dynama Moskwa do Feyenoordu Rotterdam, że był ważnym piłkarzem w kadrze Czesława Michniewicza i wystąpił na mundialu. 23-letni pomocnik wrócił po trwającej od 29 stycznia przerwie – wszedł na boisko w 69. minucie ostatniego meczu z Groningen (1:0).

Poprzedni selekcjoner liczył również na Szymona Żurkowskiego. Po powrocie do Fiorentiny pracowity pomocnik był jednak tylko rezerwowym, co przełożyło się na jego występy w MŚ 2022 – do Kataru poleciał, lecz grę kolegów oglądał z ławki rezerwowych. Teraz jest piłkarzem Spezii, ale od połowy stycznia leczył kontuzję. Wrócił w miniony weekend – wszedł w 64. minucie we wspomnianym meczu z Veroną. Jego forma jest jednak niewiadomą.

Długo trwał rozbrat z piłką Jacka Góralskiego, nieobecnego z powodu kontuzji m.in. na mundialu. Pomocnik VfL Bochum wrócił do gry 25 lutego (w końcówce meczu z Hoffenheim), ale to na razie jego jedyny występ w tym roku.

Milik się nie wyrobi

W ataku największymi gwiazdami reprezentacji są oczywiście kapitan Robert Lewandowski oraz Arkadiusz Milik. 34-letni napastnik Barcelony opuścił dwa ostatnie mecze, oba wygrane przez Katalończyków po 1:0 – w Pucharze Króla z Realem Madryt i w hiszpańskiej lidze z Valencią. Na szczęście kontuzja nie jest poważna i w najbliższych dniach Piłkarz Roku FIFA 2020 i 2021 ma wrócić do gry.

Co innego Milik – napastnik Juventusu leczy uraz od końca stycznia (ostatni występ 29 stycznia) i niemal pewne jest, że zabraknie go w marcowych potyczkach kadry.

„Milik wróci do gry dopiero po przerwie na mecze reprezentacji” – poinformował pod koniec lutego trener Juventusu Massimiliano Allegri.

Od 9 października, czyli już od pięciu miesięcy, z powodu kontuzji nie może grać Adam Buksa, z którym wiązano spore nadzieje w RC Lens i reprezentacji. Wróci najwcześniej na przełomie marca i kwietnia.

Santos wysłał już powołania do piłkarzy z szerokiej kadry (prawdopodobnie ponad 40). Zgodnie ze swoim zwyczajem z przeszłości nie ogłosił publicznie tych nazwisk. Ostateczną listę, składającą się z ok. 25 zawodników, ma podać 17 marca.

Z kontuzjowanych lub rzadko grających w swoich klubach polskich piłkarzy można byłoby stworzyć silną jedenastkę. Wypada mieć nadzieję, że dzięki swojemu doświadczeniu 68-letni Portugalczyk poradzi sobie z kłopotami. W kolejnych meczach eliminacji Euro 2024, biorąc pod uwagę klasę rywali, powinno być już tylko łatwiej…

ALF/PAP

Redakcja

Poprzedni

Paryskie „Galacticos” znowu musi obejść się smakiem

Następny

Nawet przeziębiona jest nieustraszona