Mecz z reprezentacją USA był dla naszych koszykarzy ukoronowaniem udanego występu w mistrzostwach świata
Polscy koszykarze nie poprawili najlepszego osiągnięcia na mistrzostwach świata, ale ósme miejsce wywalczone po ponad półwiecznej przerwie mogą uznać za sukces. Na pożegnanie rozgrywanego w Chinach czempionatu biało-czerwoni zmierzyli się w meczu o 7. miejsce z zespołem USA. Przegrali 74:87, ale momentami toczyli z obrońcami tytułu wyrównaną walkę.
W 1967 roku reprezentacja Polski koszykarzy po raz pierwszy zagrali w mistrzostwach globu. W rozegranym w Urugwaju turnieju biało-czerwoni prowadzeni przez trenera Witolda Zagórskiego zajęli znakomite piąte miejsce. Na następny występ polskiej drużyny w światowym czempionacie kibice basketu w Polsce musieli jednak czekać aż 52 lata. Dokonał tego dopiero zespół pod wodzą amerykańskiego szkoleniowca Mike’a Taylora. Mało kto dawał jego podopiecznym szanse na odegranie jakiejś istotnej roli w chińskim turnieju, zwłaszcza że przed rozpoczęciem imprezy w meczach sparingowych przegrywali na potęgę. Ale zaczęli imprezę kapitalnie i najpierw wygrali w niezłym stylu trzy spotkania grupowe, w tym z gospodarzami turnieju, a potem w drugiej fazie pokonali sensacyjnie wyżej notowaną w rankingu FIBA reprezentację Rosji.
Na tym zwycięska seria biało-czerwonych się skończyła, bo już Argentyńczykom nie dali rady, a potem w ćwierćfinale przegrali z Hiszpanami. Wstydu te porażki naszym koszykarzom nie przynoszą, bo przegrali przecież z finalistami tegorocznych mistrzostw świata.
Wstydem nie są też przegrane z Czechami i Amerykanami o miejsca 5-8, bo nasi południowi sąsiedzi byli jeszcze większą rewelacją chińskiego turnieju, zaś ekipa USA to przecież obrońcy mistrzowskiego tytułu i czterokrotni triumfatorzy mistrzostw świata z rzędu. Ich występ w Chinach był co prawda słaby, bo główni faworyci do złota w ćwierćfinale przegrali z Francją, a potem zostali jeszcze pokonani przez Serbów w meczu o miejsce 5-8. I tak po 13 latach bez porażki reprezentacja USA doznała dwóch klęsk. Nic dziwnego, że podopieczni trenera Gregga Popovicha przeciwko Polakom walczyli do samego końca, bo za trzecią porażkę media w Stanach zrobiłyby z nich sieczkę. Dobrej prasy w swoim kraju mieć i tak nie będą, bo w Chinach zespół USA zaliczył najgorszy wynik odkąd ma w składzie graczy z NBA, czyli od 1992 roku. Dotychczas jego najsłabszym rezultatem było szóste miejsce w MŚ 2002. Przyczyna jest znana – z 35 koszykarzy z klubów NBA powołanych przez Popovicha do szerokiej kadry, w składzie na MŚ 2019 znalazło się tylko czterech, bo reszta odmówiła wyjazdu do Chin.
W polskim zespole w starciu z Amerykanami wyróżnili się Mateusz Ponitka (18 pkt), Adam Waczyński (17 pkt) i A.J. Slaughter (15), ale w kontekście całego turnieju wszyscy kadrowicze zasłużyli na uznanie. Prezes PZKosz Radosław Piesiewicz zapewnił, że za ósme miejsce związek wypłaci zawodnikom sowite premie.
W półfinałowym starciu z Australią hiszpańska drużyna wygrała po dwóch dogrywkach i awansowała do wielkiego finału. Spodziewano się, że o złote medale przyjdzie Hiszpanom powalczyć z opromienioną zwycięstwem w meczu z USA ekipą Francji, ale trójkolorowi niespodziewanie przegrali z Argentyną 66:80.
W rozegranych w minioną niedzielę meczach o medale MŚ 2019 w starciu o brąz Australijczycy, chociaż prowadzili różnicą 15 punktów, ostatecznie przegrali z Francją 59:67, natomiast w spotkaniu o mistrzowski tytuł Hiszpania pokonała Argentynę 95:75.