8 listopada 2024

loader

PKOl szykuje premie dla olimpijskich medalistów

PKOl szykuje premie dla olimpijskich medalistów

Ceremonia zakończenia IO (olympics – twitter)

Reprezentanci Polski na igrzyskach w Tokio zdobyli 14 medali – cztery złote, pięć srebrnych i pięć brązowych. To najlepszy olimpijski dorobek
biało-czerwonych w XXI wieku. W klasyfikacji medalowej Polska zajęła 17. miejsce. Ale teraz PKOl musi sięgnąć głęboko do portfela.

Igrzyska w Tokio były najlepsze zwłaszcza dla naszych lekkoatletów, którzy wywalczyli aż dziewięć medali, w tym trzy złote. Dla porównania w Rio de Janeiro zdobyli tylko trzy krążki. Teraz jednak Polski Komitet Olimpijski będzie musiał wypłacić medalistom olimpijskim premie finansowe. Po takim gradzie medali tanio nie będzie – w sumie trzeba będzie na ten cel wydać ponad trzy miliony złotych.
Miliony czekają w kasie
Przed każdymi igrzyskami Polski Komitet Olimpijski ustala wysokość premii dla medalistów. Na początku lipca ustalono, że w tym roku będą one takie same, jak podczas igrzysk w Rio de Janeiro w 2016 roku. Złoty medalista, który zwycięży w rywalizacji indywidualnej, dostanie 120 tys. zł. Za srebro przysługuje 80 tys. zł, a za brąz 50 tys. złotych.
W zawodach grupowych, do których zaliczane są sztafety lekkoatletyczne, osady kajakarskie i wioślarskie oraz załogi żeglarskie, będzie to – odpowiednio – 90, 60 i 37,5 tys. zł. W związku z tym do polskich mistrzów olimpijskich z Tokio trafi łącznie 990 tys. zł. Rozdzielone one zostaną między młociarzy Anitę Włodarczyk i Wojciecha Nowickiego, chodziarza Dawida Tomalę oraz sztafetę mieszaną 4×400 m.
Zdobywczynie srebrnych medali, czyli oszczepniczka Maria Andrejczyk, wioślarska czwórka podwójna kobiet, kajakarki w K2 500 m, kobieca załoga żeglarska w klasie 470 oraz kobieca sztafeta 4×400 m (w której – licząc eliminacje i finał – wystąpiło w sumie pięć zawodniczek) zgarną w sumie 860 tys. zł.
Do brązowych medalistów, czyli młociarzy Pawła Fajdka i Malwiny Kopron, biegacza Patryka Dobka, zapaśnika Tadeusza Michalika oraz kajakarskiej osady kobiecej trafi w sumie 350 tys. zł. Na premie mogą liczyć także trenerzy medalistów. Szkoleniowiec mistrza olimpijskiego może liczyć na 60 tys. zł. Za srebrny krążek podopiecznego otrzyma 40 tys. zł, a za brązowy – 25 tys. zł. W konkurencjach drużynowych będzie to – odpowiednio – 60, 40 i 25 tys. zł. Z szacunkowych wyliczeń wynika jednak, że w sumie gratyfikacje dla szkoleniowców przekroczą znacznie kwotę pół miliona złotych.
Nasi sportowcy na podium stawali w Tokio 14-krotnie, ale do kraju przywieźli 26 medali, bo w kilku konkurencjach zdobywano je zespołowo w osadach kajakarskich i wioślarskich, sztafetach lekkoatletycznych czy załogach żeglarskich.
Sprinterki zarobiły najwięcej
Najwięcej otrzymają sprinterki, które ze stolicy Japonii przywiozły dwa medale – złoty i srebrny. Na 14 medali wywalczone dla Polski w stolicy Japonii zapracowało 26 sportowców, z czego aż sześcioro wróciło do kraju z dwoma medalami. I to właśnie podwójni medaliści zgarną największe nagrody pieniężne. Rekordzistkami są tutaj sprinterki, które pobiegły zarówno w sztafecie kobiet, jak i mieszanej: Iga Baumgart-Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik, Natalia Kaczmarek i Justyna Święty-Ersetic otrzymają po 90 tys. złotych za złoty medal w sztafecie mieszanej oraz po 60 tys. złotych za srebro w sztafecie kobiecej, czyli na ich kontach PKOl przelej po 150 tys. złotych.
Z kolei kajakarki Karolina Naja i Anna Puławska za srebro i brąz otrzymają odpowiednio po 60 i 37,5 tys. złotych, czyli w sumie każda z nich dostanie 97,5 tys. zł. W sumie na premie dla wszystkich polskich medalistów zostanie wydatkowana kwota 2,2 mln złotych.
To jednak nie jedyne finansowe korzyści jakie uzyskają nasi tegoroczni medaliści olimpijscy. Oprócz nagród pieniężnych dostaną również dożywotnie wsparcie od państwa w postaci tzw. emerytur olimpijskich. Takie świadczenie przysługuje nie tylko medalistom olimpijskim, ale również paraolimpijczykom oraz uczestnikom igrzysk głuchych i jest wypłacane po ukończeniu 40. roku życie, jeśli sportowiec wcześniej zakończy sportową karierę. Na olimpijską emeryturę nie mogą jednak liczyć ci sportowcy, którzy zostaną skazani za przestępstwa skarbowe lub zdyskwalifikowani za stosowanie niedozwolonego dopingu. Wysokość emerytury olimpijskiej zależy od wysokości tzw. kwoty bazowej dla służby cywilnej, która jest ustalana co roku przy okazji uchwalania budżetu państwa. W 2021 roku owa kwota bazowa została „wyceniona” na 2031,96 zł. A że wysokość emerytury olimpijskiej stanowi 140 procent owej „kwoty bazowej”, w tym roku wynosi ona 2844,74 zł. Od tej kwoty nie są pobierane składki na ubezpieczenia społeczne ani zdrowotne, nie jest też opodatkowana, tyle pobierający świadczenia olimpijczycy dostają więc „na rękę”.
Co ciekawe na wysokość emerytury nie wpływa liczba zdobytych medali olimpijskich i tak np. Anita Włodarczyk (trzy złote medale olimpijskie) czy Karolina Naja (cztery medale, ale bez złotego) nie dostaną wyższego świadczenia od zdobywców jednego krążka.
Polska płaci hojnie za medale
Polska nie jest ani mniej, ani też bardziej hojna w nagradzaniu olimpijskich medalistów. Można powiedzieć, że jako społeczeństwo trzymamy pod tym względem „średni poziom”. Dla porównania – triumfujące w Tokio w klasyfikacji medalowej Stany Zjednoczone za złoty medal wypłacają swoim sportowcom 37,5 tys. dolarów, czyli równowartość ok. 140 tys. zł, zatem niewiele więcej niż naszym złotym medalistom płaci PKOl. Rekord pod tym względem bije Singapur, w którym za zdobycie olimpijskiego złota rząd jest gotów zapłacić 737 tys. dolarów amerykańskich. Może dlatego tak dużo obiecuje, że jak do tej pory żaden sportowiec z Singapuru jeszcze nie stanął na olimpijskim podium.
Ale są kraje hojniejsze, która płacą, jak choćby Kazachstan, który judoce Yeldosowi Smetowowi i sztangistom Igorowi Sonowi oraz Zulfiyi Chinshanlo wypłacił za brązowe medale po 75 tys. dolarów, a dla złotych medalistów miał zarezerwowane premie po 260 tys. dolarów. W czołówce najhojniejszych krajów znajdziemy również Malezję i Włochy, ale także Filipiny, dla których pierwszy złoty medal historii igrzysk w Tokio wywalczyła Hidilyn Diaz w podnoszeniu ciężarów. Po powrocie do kraju została przywitana jak narodowa bohaterka, a na jej konto wpłynęło prawie milion dolarów.

trybuna.info

Poprzedni

Siódma rocznica ludobójstwa jezydów

Następny

Łzy Messiego na pożegnanie Barcelony

Zostaw komentarz