We wtorek Filip Maciejuk (na zdjęciu) zdobył brązowy medal mistrzostw świata w jeździe indywidualnej na czas w rywalizacji juniorów.
Wraca jednak z Bergen w niezbyt dobrym nastroju. Najpierw sprawił niespodziankę, bo nie był wymieniany w gronie głównych faworytów „czasówki”, później przytrafiły mu się dwie przykre historie. Najpierw, tuż po dekoracji za jazdę indywidualną na czas, skradziono rower 18-letniego Polaka. Maszyny wartej około 15 tysięcy złotych nie udało się odnaleźć. W sobotę Maciejuk wystartował na rezerwowym rowerze. I nie dotarł do mety. Na trasie upadł tak nieszczęśliwie, że złamał obojczyk.