W sobotnim hicie Bundesligi Bayern Monachium pokonał Borussie Dortmund 4:1. Robert Lewandowski nie miał litości dla swoich dawnych kolegów z Dortmundu i strzelił im dwa gole, ale oni nie mieli też litości dla niego. Brutalnie faulowany reprezentant Polski z urazem barku musiał w 72. minucie zejść z boiska.
Ozdobą meczu Bayernu z Borussią miał być pojedynek dwóch najskuteczniejszych w tym sezonie strzelców Bundesligi. W poprzedniej kolejce Lewandowski nie powiększył swojego dorobku, co skrzętnie wykorzystał snajper BVB Pierre-Emerick Aubameyang. Gabończyk zdobył jedną bramkę i na Allianz Arenę przyjechał jako lider klasyfikacji strzelców z 25 golami na koncie. „Lewy” był jednak tuż za nim z 24 trafieniami, ale już w 10. minucie spotkania dogonił Aubameyanga zdobywając bramkę z rzutu wolnego. W tym momencie było już 2:0 dla Bawarczyków, bo sześć minut wcześniej bramkarza Borussii pokonał francuski skrzydłowy Franck Ribery „Te dwie pierwsze akcje, po których straciliśmy dwa gole, w zasadzie zabiły ten mecz. One przesądziły, że przegraliśmy tak wysoko” – słusznie zauważył Łukasz Piszczek, który spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych, bo trener Tomas Tuchel nie chciał narażać zmagającego się ostatnio z urazem kostki obrońcy przed wtorkowym meczem w Lidze Mistrzów z AS Monaco.
Carlo Ancelotti oszczędzać Lewandowskiego nie miał zamiaru. „Czeka nas wielki mecz z jedną z najlepszych drużyn w Europie. Żeby go wygrać potrzebujemy najlepszego składu. A zatem żadnej rotacji. Potem będziemy mieli cztery dni na odpowiednie przygotowanie się na spotkanie z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Tyle czasu w zupełności nam wystarczy” – przekonywał przed potyczką z Borussią włoski szkoleniowiec. Chyba nie przewidział, że dawni koledzy Lewandowskiego z Dortmundu będą z taką zawziętością na niego polować. Zwłaszcza że już do przerwy było dla wszystkich obserwatorów tego spotkania jasne, że Polak jest graczem zdecydowanie lepszym i znacznie bardziej wszechstronnym od wyraźnie zagubionego Aubameyanga.
Lewandowski dość długo względnie spokojnie znosił chamskie zachowania rywali, ale w końcu nie zdzierżył i zaczął im odpłacać pięknym za nadobne. Zarobił za to żółtą kartkę, piątą w tym sezonie, przez co będzie musiał pauzować w następnej kolejce Bundesligi, w spotkaniu z Bayerem Leverkusen. Ta kara tylko z pozoru wygląda na bolesną. Po pierwsze, „Lewy” wyczyści swoje kartkowe konto, po drugie odpocznie przed rewanżowym meczem z Realem Madryt, a po trzecie – będzie mógł być przy narodzinach potomka, bo mecz z „Aptekarzami” wypada akurat w tym terminie.
A co z wyścigiem o koronę króla strzelców Bundesligi? To nie jest dla kapitana naszej reprezentacji najważniejszy cel w tym sezonie. Poza tym nie wiadomo w jakim naprawdę stanie znajduje się jego bark, obity solidnie po upadku w polu karnym spowodowanym przez bramkarza Borussii Romana Buerki. Lewandowski zdołał jeszcze wykorzystać rzut karny podyktowany za ten faul, pognębiając tym trafieniem Aubameyanga, bo wyprzedził go w klasyfikacji strzelców. Potem już jednak tylko czekał na zmianę. Po meczu Polak zapewniał, że uraz nie jest groźny i na mecz z Realem będzie w pełnej dyspozycji, ale wątpliwości w tym względzie rozwieją zapewne dopiero szczegółowe badania. Trzymajmy więc kciuki, żeby lekarze wykluczyli nawet drobne pęknięcie kości. Byłaby to dla nas wszystkich naprawdę niepowetowana strata.