8 grudnia 2024

loader

Przepychanki na rzutni młotem

Po powrocie polskich lekkoatletów ze zgrupowania w amerykańskim ośrodku w Chula Vista wyszło na jaw, że nie doszło tam do żadnej „afery alkoholowej”, tylko do karczemnej awantury między dwiema grupami ćwiczącymi rzuty młotem.

O konflikcie w naszym lekkoatletycznym „wunderteamie” zaczęło być głośno po tym, jak do mediów wyciekła informacja, że grupa przebywających w kalifornijskim ośrodku treningowym Chula Vista reprezentantów Polski została rzekomo usunięta z powodu „afery piwnej”. Pierwsze relacje w polskich mediach były alarmujące i zgodnie podawały, że siedmioro lekkoatletów – Konrad Bukowiecki, Piotr Lisek, Sylwester Bednarek, Andrzej Regin, Wojciech Nowicki, a także Kamila Lićwinko i Joanna Fiodorow – zostało przeniesionych do innego hotelu, bo w pokojach zawodników znaleziono butelki z piwem, a w tym ośrodku alkohol jest całkowicie zakazany.

Piwo zamknięte w lodówce

Od sprawy w kategorycznej formie odcięła się natychmiast trenująca w tym czasie w Chula Vista nasza multimedalistka Anita Włodarczyk. Potem jednak zaczęli się w tej sprawie wypowiadać odsądzani już od czci i wiary rzekomi „balangowicze” i nagle cała historia nabrał zupełnie innego wymiaru. Jako pierwsi na portalach społecznościowych swoją wersję wydarzeń przedstawili młociarka Joanna Fiodorow i kulomiot Konrad Bukowiecki. „Cała sytuacja rozpoczęła się od feralnego poniedziałkowego (27.03.2017) treningu rzutowego na którym to prawdopodobnie naruszyłam przestrzeń treningową grupy pozostałych polskich lekkoatletów (rzut młotem) Jak wszem i wobec wiadomo MOJA GRUPA ma przysłowiowo na pieńku z obecną na zgrupowaniu w USA drugą grupą rzutu młotem i nie życzą sobie naszej obecności na rzutni co zastrzegli sobie u dyrektorstwa ośrodka!!! Jestem na drugim końcu świata a nie mogę spokojnie przygotowywać się do sezonu bo ktoś kto nie jest tu żadnym dyrektorem lub też osobą odpowiedzialną za obiekty będzie mi ustalał godziny w których mogę wykonać trening!” – napisała Fiodorow (pisownia oryginalna).
Nie mniej dosadnie wypowiedział się Bukowiecki: „Owszem, złamaliśmy regulamin, bowiem na teren ośrodka nie wolno wnosić napojów alkoholowych. Jedna ze sprzątaczek otworzyła naszą lodówkę, w której były ZAMKNIĘTE butelki piwa. NIE BYŁO ŻADNEJ „GŁOŚNEJ IMPREZY” czy też „LIBACJI ALKOHOLOWEJ”. Zważając na atmosferę, która panuje z drugą polską ekipą tutaj, myślę, że był to znakomity pretekst do tego żeby zrobić nam na złość” – czytamy w facebookowym wpisie kulomiota (pisownia i podkreślenia jak w oryginale).

Trener trenerowi wilkiem

Po powrocie do kraju Joanna Fiodorow udzieliła kilku wywiadów, w których bez owijania w bawełnę dała do zrozumienia, że w kadrze lekkoatletów istnieją dwa zwaśnione ze sobą obozy – jeden tworzy Anita Włodarczyk i jej trener Krzysztof Kaliszewski, zaś drugi trenerka Malwina Wojtulewicz-Sobierajska i dwoje jej podopiecznych, Fiodorow i Wojciech Nowicki. Z jej relacji, potwierdzonej zresztą przez innych lekkoatletów przebywających w tym czasie w Chula Vista, wynika jednoznacznie, że Włodarczyk i jej trener domagali się od kierownictwa ośrodka specjalnego traktowania kosztem podopiecznych trenerki Wojtulewicz-Sobierajskiej. Amerykanie respektowali żądania złotej medalistki olimpijskiej i rekordzistki świata, uznawanej za najwybitniejszą zawodniczkę w tej konkurencji lekkoatletycznej w historii.

Drugie dno z Katarem w tle

Ale przy okazji wyszło na jaw, że trener Kaliszewski w godzinach zarezerwowanych dla Włodarczyk wykorzystywał rzutnię do zajęć z młociarzem z Kataru, którego także jest trenerem, ale bez wiedzy PZLA. To istotne, bo Ashraf Amjad Al-Saifi to szósty zawodnik igrzysk w Rio de Janeiro, czyli jeden z konkurentów Nowickiego.
Ta informacja wywołała największe poruszenie w kierownictwie lekkoatletycznego związku. Wcześniej jego prezes Henryk Olszewski bagatelizował sprawę mówiąc: Jaka to afera? To, że ktoś się nie może dogadać, to jest afera? To są dorośli ludzie, którzy powinni się porozumieć i rozwiązać wszystko w koleżeński sposób. Czekamy, aż się zjadą, zbierzemy całą tę ferajnę i może uda się ich pogodzić” – zapewniał prezes PZLA. Gdy jednak dowiedział się, że Kaliszewski nadal nie ma podpisanego kontraktu z polskim związkiem, bo wtedy nie mógłby trenować młociarza z Kataru, a jeszcze na dodatek trenuje go po kryjomu na koszt PZLA, przestał rzecz całą bagatelizować. W pierwszej kolejności odmówił Włodarczyk i Kaliszewskiemu zgody na finansowanie zaplanowanego przez nich kwietniowego zgrupowania w… Katarze.
Szymon Ziółkowski, mistrz olimpijski z Sydney i były podopieczny trenera Kaliszewskiego, winą za wybuch konfliktu obarcza Włodarczyk. „Nie jest żadną tajemnicą w lekkoatletycznym środowisku, że Anita należy do grona trudnych zawodniczek. To wielka mistrzyni sportu, a z takimi sportowcami bardzo często współpracuje się niezwykle trudno. Ona nie chce mieć wokół siebie żadnej konkurentki” – twierdzi Ziółkowski. Nie jest to niestety wizerunek szlachetnej mistrzyni sportu.

trybuna.info

Poprzedni

Ćwierćfinały w cieniu eksplozji

Następny

Taka liga to mordęga