2 grudnia 2024

loader

Raków popuścił, ale Legia podaje papier

fot. M. Kostrzewa - Legia Warszawa

Prowadzący w tabeli piłkarskiej ekstraklasy Raków Częstochowa tylko zremisował w Radomiu z 10. w tabeli Radomiakiem 0:0 w 27. kolejce. Jego potknięcia nie wykorzystał jednak wicelider – Legia Warszawa również zremisowała w Legnicy z ostatnią Miedzią 2:2.

Przed pierwszym gwizdkiem w meczu Miedzi z Legią do Legnicy dotarła doskonała wiadomość dla tych drugich. Radomiak Radom podejmował liderujący Raków Częstochowa. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, co sprawiało, że w przypadku zwycięstwa na Dolnym Śląsku zespół z Warszawy zbliżyłby się do pierwszego miejsca na cztery punkty. Od pierwszych minut spotkanie w Legnicy wyglądało tak, jak się można było tego spodziewać – Legia miała zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki i gra toczyła się głównie na połowie gospodarzy, którzy swoich szans na gola szukali w kontratakach.

Goście posiadali przewagę, ale mieli duże problemy z przedarciem się przez zagęszczoną obronę rywali i wypracowaniem sobie sytuacji bramkowej. W 27. minucie piłka wpadła do bramki, ale nieoczekiwanie do bramki Legii. Zawodnicy gości chcieli wyprowadzić akcję od własnego pola karnego, ale uczynili to tak fatalnie, że gospodarze zabrali im piłkę. Ta trafiła pod nogi Maxime Dominqueza, który zdecydował się na strzał, po drodze jeszcze był rykoszet od Yuri Ribeiro i Miedź wyszła na prowadzenie. Gol uskrzydlił gospodarzy, którzy częściej i odważniej od tego momentu zaczęli wychodzić z własnej połowy. Legioniści natomiast nadal byli bezradni. Dobrze operowali piłką, łatwo zdobywali teren, ale tylko do 30 metra. Później zaczynały się problemy, nieporozumienia i nadal brakowało sytuacji bramkowych. Zespół z Warszawy ma jednak w swoich szeregach Josue. Tuż przed przerwą Ernest Muci został sfaulowany przed polem karnym. Piłkę ustawił kapitan Legii, uderzył technicznie nad murem i był remis. To pierwsze takie trafienie od 1688 dni! Legia i jej kibice na przełamanie ‚klątwy Carlitosa” czekali od 2018 roku. To właśnie wtedy Hiszpan zdobył ostatniego gola z rzutu wolnego. 

Druga połowa zaczęła się od groźnego strzału Chuki z rzutu wolnego, po którym Dominik Hładun musiał ratować swój zespół. Po rzucie rożnym piłka została w pobliżu pola karnego gości, Dimityr Wełkowski dośrodkował na dziesiąty metr, gdzie Filip Mladenovic zupełnie odpuścił krycie Chuki, a ten z bliska trafił do siatki.

Legia sprawiała wrażenie zupełnie zaskoczonej wydarzeniami na boisku. Goście nie tylko nie potrafili przez kolejne minuty przedostać się pod pole karne gospodarzy, ale mieli problemy z wyjściem z własnej połowy. To Miedź byłą groźniejsza próbując zadać kolejny cios i mieli okazję, ale Wełkowski zamiast szukać strzału w dobrej sytuacji, chciał wymusić rzut karny, za co ujrzał żółtą kartkę. Goście bramce Miedzi w drugiej połowie zagrozili dopiero po kwadransie gry, kiedy Muci ładnie uderzył sprzed pola karnego, ale Abramowicz popisał się świetną paradą. Od tego momentu Legia ponownie przejęła inicjatywę i ciężar gry przeniósł się pod pole karne gospodarzy.

Przyjezdni nadal jednak mieli ogromne problemy z wypracowaniem sytuacji bramkowych. Kosta Runjaic zmianami próbował ożywić ataki swojej drużyny, ale ani Carlitos, ani Paweł Wszołek, czy Maciej Rosołek nic nie zmienili. Odpalone przez kibiców race oraz kilka innych przerw w grze spowodowały, że arbiter doliczył aż 10 minut. W trzeciej minucie dodatkowego czasu po analizie wideo arbiter podyktował rzut karny dla Legii. Wcześniej w polu karnym piłka trafiła w rękę Huberta Matynię. Do piłki podszedł Josue i było 2:2.

Goście rzucili się do ataku, ale gola zdobyła Miedź. Po analizie wideo bramka jednak nie została uznana, bo jeden z graczy gospodarzy był na pozycji spalonej. Jeszcze w 105. minucie w polu karnym gospodarzy doszło do ogromnego zamieszania, ale wynik meczu nie uległ już zmianie. Legia ostatecznie zdobyła w Legnicy punkt i nadal traci do Rakowa sześć oczek.

Po meczu trener Legii Kosta Runjaic nie był zadowolony: „Lepiej mieć jeden punkt niż zero. Ale to oczywiście nie był nasz dzisiejszy plan. Mecz nie potoczył się według naszego planu” Z kolei sytuacja Miedzy jest wręcz beznadziejna. Ekipa z Legnicy zgromadziła 20 punktów i do pierwszego bezpiecznego miejsca traci 11.

Zadyszka Rakowa

Raków od połowy lutego do końca marca odniósł komplet zwycięstw w pięciu spotkaniach ligowych i zmierzał dużymi krokami po pierwszy w historii tytuł mistr zowski. Jednak 1 kwietnia pewny marsz lidera przerwała Legia, która wygrała z nim w Warszawie 3:1. Wtedy zmniejszyła stratę do sześciu punktów. Trener Rakowa Marek Papszun nie mógł prowadzić swojego zespołu z ławki dla rezerwowych. W poprzednim meczu z Legią Warszawa, przegranym 1:3, otrzymał żółtą kartkę i spotkanie w Radomiu musiał obserwować z trybun przekazując stamtąd swoje decyzje przez telefon asystentowi Dawidowi Szwardze.

W pierwszej połowie mecz miał wyrównany, ale mało intersujący przebieg. Zawodzili przede wszystkim goście, którzy nie wypracowali sobie ani jednej dobrej okazji strzeleckiej. Radomianie mogli objąć prowadzenie w 13. minucie – Damian Jakubik wrzucił z autu piłkę w pole karne, a tam bliski skierowania jej do siatki był Leonardo Rocha.W drugiej połowie mecz toczył się przy optycznej przewadze Rakowa, ale dobrze zorganizowana defensywa Radomiaka wciąż nie dopuszczała częstochowian do sytuacji strzeleckich, mimo że konieczna była zmiana kontuzjowanego Mateusza Cichockiego.W 77. minucie Daniel Pik z bliska skierował piłkę do siatki, ale gol nie został uznany, gdyż wcześniej faul na Stratosie Svarnasie popełnił Luis Machado. Decyzję tę arbiter podjął dopiero po obejrzeniu zajścia na monitorze. Wcześniej doszło to przepychanek pomiędzy zawodnikami przy bocznej linii. W efekcie tego czerwoną kartkę otrzymał rezerwowy Rakowa – Patryk Kun. Pod koniec meczu lider z Częstochowy gasł z każdą minutą i nie był w stanie przechylić szali na swoją korzyść.

Po meczu II trener Rakowa Dawid Szwarga był jednak optymistą: „Nadal wszystko jest w naszych rękach, jesteśmy liderem. To powinno pozostać w naszych głowach, moc sprawcza jest nadal po naszej stronie. Wierzę, że w kolejnym meczu będziemy w stanie zainkasować trzy punkty”.

Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, po którym większy niedosyt mogą odczuwać radomianie. Dla nich był to piąty kolejny mecz bez wygranej. Raków, który miał na swoim koncie serię pięciu kolejnych zwycięstw już w drugim spotkaniu z rzędu nie zdobył kompletu punktów.

BN/pap

Redakcja

Poprzedni

Balcerowicz straszy populizmem

Następny

Zamek Królewski jednym z najpopularniejszych muzeów świata