8 grudnia 2024

loader

Rekord na 90-lecie ligi

Tylko dwa tygodnie przetrwał rekord frekwencji ustanowiony w 26. kolejce. W zakończonej w poniedziałek 27. serii spotkań na trybunach zasiadło 113 807 widzów. To najlepszy wynik w 90-letniej historii piłkarskiej ekstraklasy, która swój jubileusz obchodziła 3 kwietnia.

Tego to dnia w 1927 roku rozegrano pierwszą kolejkę ligową zorganizowaną pod auspicjami powołanej do życia Polskiej Ligi Piłki Nożnej. W jej inauguracyjnym sezonie rywalizowało 14 zespołów: Wisła Kraków, 1. FC Katowice, Warta Poznań, Pogoń Lwów, Legia Warszawa, Klub Turystów Łódź, ŁKS Łódź, Polonia Warszawa, Czarni Lwów, TKS Toruń, Hasmonea Lwów, Ruch Wielkie Hajduki (Chorzów), Warszawianka i Jutrzenka Kraków. Z tego składu w Lotto Ekstraklasie dzisiaj występują tylko Wisła Kraków, Legia Warszawa i Ruch Chorzów. W tym pierwszym sezonie Henryk Reyman ustanowił niepobity do dzisiaj strzelecki rekord, zdobywają tytuł króla ligowych snajperów z wynikiem 37 goli.

Legia, Wisła i Ruch nadal walczą

W kończącym 27. kolejkę meczu Ruchu z Piastem po raz 550 na boisku ekstraklasy zagrał weteran zespołu „Niebieskich” Łukasz Surma, który jest rekordzistą ligi pod względem liczby występów. Natomiast Ruch na spółkę z Górnikiem Zabrze nadal dzierży rekord w liczbie mistrzowskich tytułów, których każdy z tych klubów jak dotąd wywalczył czternaście. W tym sezonie żaden z nich tego dorobku nie poprawi, bo zabrzanie wegetują obecnie na zapleczu ekstraklasy, natomiast chorzowianie raczej nie zdołają w trzech ostatnich kolejkach przeskoczyć z 13. miejsca do grupy mistrzowskiej i w fazie play-off przyjdzie im walczyć co najwyżej o uniknięcie degradacji.
Z klubów, które 90 lat temu wbrew sprzeciwom działaczy PZPN założyły Polską Ligę Piłki Nożnej, największe szanse na zdobycie mistrzowskiego tytułu w tym sezonie ma Legia. Co prawda w grupie mistrzowskiej jest także Wisła Kraków, ale obecny potencjał tej drużyny nie daje podstaw do umieszczania jej w gronie pretendentów do walki o tytuł, a nawet o miejsce gwarantujące start w kwalifikacjach do Ligi Europy. Piąte miejsce to chyba szczyt możliwości i aspiracji tej drużyny w obecnych rozgrywkach. Warto jednak odnotować, że w minionej kolejce to na stadionie „Białej Gwiazdy” odnotowano najlepszą frekwencję. Spotkanie z Lechem obejrzało na obiekcie przy Reymonta ponad 30 tysięcy widzów.

Pościg za Jagiellonią

To o osiem tysięcy więcej niż zjawiło się w Warszawie na stadionie przy Łazienkowskiej, na którym Legia pokonała w sobotę Pogoń Szczecin 2:0 i po raz pierwszy w tym sezonie znalazła się na pozycji lidera ekstraklasy. Nie na długo, bo już w niedzielę Jagiellonia Białystok po wygranej z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza odzyskała prowadzenie. Pewnym zaskoczeniem był fakt, że na trybunach białostockiego stadionu nie było kompletu publiczności, chociaż „Jaga” walczy przecież o pierwsze w historii mistrzostwo Polski i na tym etapie rywalizacji ma dokładnie takie same szanse na jego wywalczenie, jak ścigające ją ekipy Legii, Lecha i Lechii.
W najbliższy weekend zespół Michała Probierza zmierzy się w Lubinie z Zagłębiem i chociaż na wyjazdach nie jest tak zabójczo skuteczny jak u siebie, to nie stoi na straconej pozycji – Miedziowi nie wygrali w ekstraklasie w pięciu ostatnich meczach, notując w nich aż cztery porażki, w tym dwie u siebie (z Legi 1:3 i Ruchem 0:1).

Wszyscy czekają na hit

Jagiellonia zagra z Zagłębiem w piątek, więc jej najgroźniejsi konkurencji do mistrzowskiego tytułu będą znać sytuacje w tabeli przed rozpoczęciem swoich potyczek. Lechia Gdańsk zmierzy się w niedzielę w Gliwicach z Piastem o 15:30, a Lech z Legią w Poznaniu o 18:00. To może być więc przełomowa kolejka, ale niekoniecznie, bo remisów wykluczyć przecież nie można. Na pewno jednak największe emocje koncentrują się na meczu Lecha z Legią, na który już dzisiaj nie ma w sprzedaży wolnych miejsc. Ekipa „Kolejorza” ostatnio mocno wyhamowała, bo po oszałamiającej serii sześciu zwycięstw w dwóch ostatnich kolejkach zanotowała bezbramkowe remisy. Ten fakt nie psuje jednak humoru trenerowi Nenadowi Bjelicy. „Spokojnie, nie ma sensu bić na alarm. Weźmy dwa ostatnie spotkania. W Krakowie zagraliśmy o niebo lepiej niż wcześniej przeciwko Górnikowi. Tyle że trafiliśmy na świetnie dysponowanego przeciwnika i wyszedł z tego remis. Wrócimy na dobre tory” – zapewnia szkoleniowiec Lecha.
Pewny swego jest także trener Legii Jacek Magiera. „Przez ostatnie dwa tygodnie bardzo intensywnie pracowaliśmy. Świeżość łapie się poprzez odpowiedni trening, a nie leżąc na łóżku. Posmakowaliśmy Ligi Mistrzów, występów co trzy dni, a żeby osiągnąć taki poziom, trzeba ciężko trenować. Jestem zadowolony z tego jak moi piłkarze wyglądali pod względem przygotowania fizycznego w meczu z Pogonią” – przyznał opiekun legionistów. Miejmy nadzieję, że te deklaracje przełożą się na sportowy poziom niedzielnego hitu ekstraklasy.
Na takie wypowiedzi nie może pozwoli sobie natomiast trener Cracovii Jacek Zieliński. „Pasy” w 1927 roku nie przyłączyły się do klubów zakładających Polską Ligę Piki Nożnej i jakby za karę w 90. rocznicę tego wydarzenia są coraz bliżej wypadnięcia z elity.

trybuna.info

Poprzedni

Dwunasty triumf hokeistów Cracovii

Następny

Odrodzenie Kuby