Na początku tego tygodnia zatrzymany został Andrzej P., były trener kadry kolarek górskich i były dyrektor sportowy Polskiego Związku Kolarskiego. Mężczyzna jest podejrzewany o przestępstwa na tle seksualnym. Ale afera ma też wątek finansowy, a ponieważ śledztwo jest rozwojowe, prokuratura wystąpiła o trzymiesięczny areszt.
Były dyrektor sportowy PZKol. został zatrzymany w poniedziałek w godzinach porannych. Zatrzymanie nastąpiło na polecenie Prokuratury Regionalnej w Warszawie, która prowadzi śledztwo dotyczące nieprawidłowości w Polskim Związku Kolarskim. Dokonali go funkcjonariusze Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Głównej Policji. Andrzejowi P. w przypadku udowodnienia zarzucanych mu czynów grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności. Oskarżony jest o nadużywanie kompetencji i niedopełnienie obowiązków służbowych, ale większy ciężar gatunkowy mają stawiane mu zarzuty natury obyczajowej. We wtorek podjęto decyzję o zastosowaniu środków zapobiegawczych.
„Skierowaliśmy do sądu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy wobec podejrzanego Andrzeja P. Wskazujemy na uzasadnioną obawę matactwa, a także grożącą podejrzanemu surową karę” – uzasadniała decyzję prokuratury jej rzeczniczka prasowa Agnieszka Zabłocka-Konopka. Wyjaśniła też, że zatrzymanie Andrzeja P. nastąpiło w ramach śledztwa dotyczącego „nadużycia udzielonych uprawnień lub niedopełnienie ciążących obowiązków w okresie 2010-2017 w Pruszkowie przez osoby zobowiązane na podstawie przepisu ustawy do zajmowania się sprawami majątkowymi Polskiego Związku Kolarskiego poprzez niedopełnienie ciążącego na nich obowiązku gospodarowania mieniem oraz wyrządzenie w mieniu Polskiego Związku Kolarskiego szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, tj. o czyn z art. 296 par.1 i par. 3 Kodeksu karnego” oraz że zatrzymanemu stawiane są też zarzuty „obejmujące swym zakresem przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności – konkretnie trzy zarzuty zgwałcenia i jedno usiłowanie zgwałcenia. Czyny te zagrożone są karą od 2 do 12 lat więzienia. Andrzej P. nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów”. Rzeczniczka prokuratury zaznaczyła, że obok głównego przedmiotu śledztwa badane są też inne wątki, m.in. o możliwości zaistnienia czynów zabronionych o charakterze korupcyjnym”.
Pierwsze sygnały o tych bulwersujących zdarzeniach przeniknęły do opinii publicznej w listopadzie ubiegłego roku. Wtedy to były wiceprezes PZKol Piotr Kosmala w wywiadzie udzielonym portalowi WP SportoweFakty stwierdził, że ważna osoba w środowisku kolarskim miała się dopuścić czynów takich jak zastraszanie, seks z podopiecznymi, w tym z nieletnimi, a nawet gwałt, wskazał też na wątek nadużyć finansowych. Po tej publikacji minister sportu Witold Bańka wezwał cały zarząd PZKol do natychmiastowej dymisji. Prezes PZKol Dariusz Banaszek jako jedyny nie zastosował się do tego żądania i co dziwne, 22 grudnia uzyskał poparcie delegatów na nadzwyczajnym zjeździe. W oporze wytrwał jednak tylko do 26 stycznia, bo zadłużony po uszy związek bez zablokowanych przez ministerstwo sportu i głównych sponsorów pieniędzy stracił zdolność do działania.
Prokuratura Regionalna o podjęciu dochodzenia w PZKol. poinformowała 9 stycznia 2018 roku. W oświadczeniu jakie przekazano do mediów podano, że „postanowienie o wszczęciu postępowania przygotowawczego w przedmiotowej sprawie nastąpiło w związku z pisemnym zawiadomieniem złożonym przez Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki.
Na szybkie wyjaśnienie sprawy nie ma jednak co liczyć. Prokuratura poinformowała, że na razie Andrzejowi P. przedstawiono tylko zarzuty popełnienia przestępstw na tle seksualnym. A przed nim jeszcze zarzuty popełnienia przestępstw finansowych. Coś mocno śmierdzącego musi wisieć w powietrzu, skoro w kolarskim światku krążą uporczywe plotki, że sprawa jest rozwojowa i wielowątkowa, dlatego wkrótce należy się spodziewać kolejnych zatrzymań. Śledczy przesłuchali już wielu ludzi i zebrali dużo materiałów dowodowych.