Piłkarze Sevilli w finale w Budapeszcie pokonali Romę w rzutach karnych 4-1. Po 90 minutach i dogrywce było 1:1. Klub z Andaluzji triumfuje w Lidze Europy – po raz siódmy w historii, licząc z Pucharem UEFA. Tym samym poprawili swój własny rekord.
Spotkanie na Puskas Arenie w Budapeszcie zapowiadało się bardzo ciekawie. Hiszpański zespół jest absolutnym rekordzistą Ligi Europy i dawnego Pucharu UEFA, nie przegrał nigdy finału. Ale trener rzymian Jose Mourinho słynął dotychczas ze 100-procentowej skuteczności w finałowych meczach w europejskich pucharach. W ubiegłym sezonie Mourinho triumfował z Romą w pierwszej edycji Ligi Konferencji. Wcześniej doprowadził FC Porto i Inter Mediolan do zwycięstw w Lidze Mistrzów – odpowiednio w 2004 i 2010 roku. Z ekipą z Porto triumfował również w Pucharze UEFA w 2003 roku, a z Manchesterem United sięgnął po triumf w Lidze Europy w 2017 roku. Oba zespoły nie zachwycały w tym sezonie w krajowych ligach. Sevilla w hiszpańskiej ekstraklasie zajmuje dopiero 11. miejsce. Natomiast Roma w Serie A jest obecnie szósta, a gdyby nie odjęte karnie punkty Juventusu, byłaby siódma.
Już na początku meczu piłkarscy statystycy mogli odnotować ciekawostkę. Jesus Navas, jak poinformowała UEFA, w wieku 37 lat i 191 dni został najstarszym piłkarzem z pola, który rozpoczął finał od czasu Davida Weira w 2008 roku (zawodnik Rangers FC miał wówczas 38 lat i cztery dni). Piłkarze obu drużyn przystąpili do tego spotkania z dużym respektem dla przeciwników. Pierwsze minuty to gra głównie w środku pola. Oba zespoły próbowały stworzyć przewagę i zdominować przeciwnika. Pierwszy powody do radości mieli fani Romy. W 35. minucie po dokładnym podaniu Gianluki Manciniego piłka trafiła do Paulo Dybali, Argentyńczyk wbiegł w pole karne i popisał się precyzyjnym strzałem obok bramkarza reprezentacji Maroka Bono.
Tuż przed przerwą Sevilla mogła wyrównać, ale po uderzeniu doświadczonego chorwackiego pomocnika Ivana Rakitica piłka trafiła w słupek. Wysiłki hiszpańskiej drużyny przyniosły efekt w 55. minucie. Wówczas po dośrodkowaniu Navasa niefortunnie interweniował Mancini, który zaliczył samobójcze trafienie.
Do końca regulaminowych 90 minut wynik już się nie zmienił, więc potrzebna była dogrywka. W niej również nie doszło do zmiany rezultatu, choć w ostatnich sekundach rzymianie byli bliscy szczęścia. Po dośrodkowaniu Zalewskiego i uderzeniu Chrisa Smallinga piłka trafiła w poprzeczkę. Wcześniej, w 105. minucie, reprezentant Polski zobaczył żółtą kartkę.
Arbiter w trakcie meczu kilka razy konsultował się z VAR. Pierwszą połowę przedłużył o prawie 10 minut, drugą – niewiele krócej, a decydującą część dogrywki – o ponad 10 minut. Mimo tak długiego czasu piłkarze nie zdołali „w grze” rozstrzygnąć losów rywalizacji, więc musiały rozstrzygnąć rzuty karne.
W ekipie Romy pomylili się Mancini i Roger Ibanez. Wśród rywali każdy był bezbłędny. Decydujące okazało się trafienie Gonzalo Montiela. To piłkarz, który wykorzystał też rozstrzygającą „jedenastkę” w finale ubiegłorocznych mistrzostw świata w Katarze (z Francją).
Tym razem Montiel przy pierwszym podejściu się pomylił, jego strzał obronił Rui Patricio, ale sędzia po analizie VAR zarządził powtórkę rzutu karnego. W drugiej próbie Argentyńczyk pokonał bramkarza rywali i wraz z kolegami mógł zacząć świętować sukces. „Niewiarygodne uczucie. Będziemy się bardzo cieszyć. To był trudny mecz, ciężko było znaleźć wolne przestrzenie i stworzyć sytuacje” – przyznał pomocnik Sevilli Erik Lamela, który wykorzystał jeden z rzutów karnych.
Rzymski zespół nie ma takiego dorobku w europejskich pucharach jak Sevilla. To jedynie wspomniany triumf w Lidze Konferencji w 2022 roku, a w odległej przeszłości w Pucharze Miast Targowych w 1961. „Gratulacje dla Sevilli, ale także gratulacje dla moich zawodników. Chłopcy muszą spokojnie wrócić do domu, dumni z tego, czego dokonali w tej edycji” – przyznał Mourinho. „Wygrałem pięć finałów i przegrałem ten, ale wracam do domu dumny. Moi piłkarze dali z siebie wszystko” – dodał.
Zaraz po meczu trener Romy cisnął jednak medalem za drugie miejsce w trybuny. Z dyplomacją Mourinho pożegnał się na konferencji przy pytaniu o sędziego zawodów w Budapeszcie Anthony’ego Taylora. Los chciał, że do spotkania obu panów doszło na stadionowym parkingu. Mourinho kilka razy powtórzył w stronę arbitra: „to jest pier****** hańba”. Trener Romy miał jednak uzasadnione pretencje. Sędzia pokazał aż 14 żółtych kartek – osiem dla piłkarzy Romy. Ale największe kontrowersje wzbudziła decyzja z 82. minuty kiedy piłkę we własnym polu karnym zagrał zawodnik Sevilli Fernando. Sędziowie VAR i arbiter główny nie zareagowali.
UEFA wszczęła już postępowanie przeciw… trenerowi Romy. Oficjalny komunikat ma zostać wydany po zapoznaniu się europejskiej centrali z protokołem meczu i zbadaniu całej sytuacji. Wszystko wskazuje jednak na to, że Jose Mourinho zostanie ukarany grzywną za swoje niecenzuralne słowa.
BN/pap