Warszawski klub sprzedał w przerwie zimowej dwóch najskuteczniejszych strzelców – Węgra Nemanję Nikolicia i Szwajcara Aleksandara Prijovicia. Obaj w nowych klubach zdobywają bramki, a w Legii nie ma teraz kto tego robić.
Nikolić, król strzelców naszej piłkarskiej ekstraklasy w poprzednim sezonie, udanie zadebiutował w drużynie Chicago Fire. Były napastnik Legii zdobył bramkę w swoim pierwszym występie w amerykańskim zespole. Ranga meczu nie była duża, bo był to tylko sparing z miejscową uniwersytecką drużyną, ale tym pierwszym trafieniem w nowych barwach węgierski napastnik serbskiego pochodzenia zapewne uspokoił szefów ekipy „Strażaków”, że słusznie wydali na jego sprowadzenie trzy miliony dolarów.
Jeszcze bardziej udanie w nowym klubie zaprezentował się Prijović. Szwajcarski napastnik zimą wymusił na działaczach Legii transfer do PAOK Saloniki. Jak na europejskie standardy nie kosztował Greków zbyt dużo, bo zapłacili za niego niewiele ponad dwa miliony euro, więc w ekipie PAOK nie przyznano mu statusu gwiazdy i nie zaoferowano pewnego miejsca w wyjściowej jedenastce. Prijović zadebiutował w nowym klubie w meczu 1/8 finału Pucharu Grecji z Panaitolikos (4:1), ale mecz zaczął na ławce rezerwowych. Wszedł na boisko po przerwie i walczył na tyle dzielnie, że nowi koledzy pozwolili mu egzekwować rzut karny, dzięki czemu wpisał się na listę strzelców.
Mimo udanego debiutu w miniony weekend w meczu ligowym z Asterasem Trypolis Szwajcar znów usiadł na ławce rezerwowych i pojawił się na murawie dopiero po przerwie przy wyniku 1:1. Tym razem jednak jego wkład w zwycięstwo ekipy PAOK był znacznie większy. Prijović zdobył bramkę na 2:1 niemal tuż po wejściu na boisko w 69. minucie, a potem jeszcze zaliczył asystę, dzięki czemu jego drużyna wygrała mecz 3:2. Za swój występ szwajcarski napastnik zebrał znakomite recenzje i wszystko wskazuje, że lada moment stanie się podstawowym zawodnikiem trzeciego aktualnie zespołu greckiej Super League.
Z jednej strony powinniśmy się cieszyć, że piłkarze należący przez półtora roku do najlepszych w polskiej ekstraklasie równie dobrze radzą sobie w innych ligach, co przecież nie jest normą zwłaszcza w przypadku zatrudnianych przez nasze kluby zagranicznych graczy. Dowodzą tego nieudane próby podboju angielskich boisk przez przygarniętego tej zimy przez Lechię Gdańsk słowackiego bramkarza Dusana Kuciaka (nie przebił się w Hull City) czy byłego snajpera Cracovii Łotysza Denissa Rakelsa, który przepadł po kontuzji w rezerwach II-ligowego Reading. Ale kibiców Legii snajperskie popisy Nikolicia i Prijovicia pewnie nie cieszą, bo ich następcy w warszawskiej drużynie jak na razie nie potrafili trafić do siatki rywali nawet w spotkaniach sparingowych.