Piłkarze Górnika Zabrze przegrali w Lubinie z Zagłębiem 2:3 i stracili pozycję lidera na rzecz Lecha Poznań, ale ustąpili lechitom tylko gorszą różnicą bramek. Znajdujące się na czele tabeli ekipy Lecha, Górnika i Zagłębia mają po 22 punkty.
Goniące prowadzący tercet zespoły Jagiellonii i Wisły Kraków tracą do niego tylko dwa „oczka”. Po 13. kolejce ten układ może się więc radykalnie zmienić. Mecz Zagłębia z Górnikiem był bez wątpienia najciekawszą pod względem sportowym potyczką w 12. kolejce. Zabrzanie wzbudzili zainteresowanie kibiców z miedziowego regionu, bo na stadionie pojawiło się ponad 11 tysięcy widzów, liczba rzadko na pięknym lubińskim obiekcie spotykana. Nikt z przybyłych chyba nie żałował pieniędzy wydanych na bilety, bo spotkanie stało na wysokim poziomie i padło w nim pięć efektownych goli.
Przerwana passa Górnika
Dla zespołu Górnika porażka w Lubinie była pierwszą poniesiona w ekstraklasie od 23 lipca, kiedy to w 2. kolejce podopieczni trenera Marina Brosza przegrali na wyjeździe z Jagiellonią. W dziewięciu kolejnych spotkaniach ligowych i trzech w Pucharze Polski zabrzanie nie zaznali goryczy porażki, nic zatem dziwnego, że schodzili z boiska w fatalnych nastrojach. „To było bardzo ciekawe widowisko, pełne emocji, toczone w niezłym tempie, w którym było dużo składnych akcji. Niektóre rzeczy na boisku mogliśmy nieco inaczej rozgrywać. Po pierwszej połowie zdawaliśmy sobie sprawę, że gra na zero będzie kluczem do uzyskania dobrego wyniku. To się nam nie udało. Mój zespół walczył jednak do końca i szkoda, że ten mecz nie potrwał jeszcze trochę. Taka jest jednak piłka nożna. To było bolesne spotkanie dla nas, ale musimy się jeszcze uczyć, aby być lepszym zespołem” – podsumował występ drużyny trener Brosz. W podobnym duchu ocenił spotkanie trener Zagłębia Piotr Stokowiec. „Nasi fani mogą być zadowoleni. Obejrzeli pięć goli i widowiskową grę, a o to przecież w futbolu chodzi”.
Zabrzanie stracił pozycję lidera na rzecz Lecha, ale tylko gorszą różnicą branek, bo trzy czołowe drużyny w tabeli, czyli Lech, Górnik i Zagłębie, mają po tyle samo punktów (22). Na zwycięstwie „Miedziowych” skorzystał jednak głównie Lech, który jednak w Białymstoku nie zachwycił swoją grą. A takiej od „Kolejorza” oczekiwano mając w pamięci wysoka wygrana poznaniaków w poprzedniej kolejce z Legią Warszawa. Widać dwutygodniowa przerwa na reprezentacje piłkarzom trenera Nenada Bjelicy nie posłużyła, albo też trener białostocczan Ireneusz Mamrot przez ten czas znalazł sposób na powstrzymanie lechitów.
Podział dopiero się rysuje
Różnice punktowe miedzy zespołami czołowej ósemki są niewielkie – ósmy Śląsk traci do czołowej trójki pięć „oczek”, szósta Legia zaledwie trzy, co oznacza, że po 15 kolejkach na finiszu rundy jesiennej liderem może być każdy z nich, nawet obrońcy mistrzowskiego tytułu, choć byłoby to mimo wszystko sporą niespodzianka. Warszawski zespół nie jest w tej chwili największą siłą w ekstraklasie, ani pod względem kadrowym, ani też finansowym, zaś po porażce sprzed dwóch tygodni z Lechem (0:3) i paskudnym potraktowaniu piłkarzy przez grupę rozeźlonych tym kibiców zwarta wcześniej wokół klubu legijna społeczność znów pękła na kilka części. Połączyć ją znów w jedną całość będzie piekielnie trudno, zwłaszcza że trener Romeo Jozak nie cieszy się zaufaniem zawodników. Legia pokonała Lechię 1:0 po golu Jarosława Niezgody, ale gdański zespół to potentat tylko na papierze i wygrać z nim nie jest jakimś wielkim wyczynem, zwłaszcza odkąd doszło w nim do zmiany trenera.
Albo klub, albo kadra Walii
Walijczyk Adam Owen, który przed reprezentacyjna przerwą zastąpił Piotra Nowaka, nie miał kiedy popracować z gdańskim zespołem, bo chłop ma jeszcze drugi etat w reprezentacji Walii, w której jest asystentem selekcjonera i zajmuje się treningiem motorycznym zawodników. Jozak miał zatem nad Owenem lekką przewagę i ją wykorzystał, podobnie jak w debiutanckim w ekstraklasie meczu z Cracovią, który Legia wygrała 1:0, ale trener „Pasów” Michał Probierz narobił wtedy takiego bałaganu w zespole, że ogranie go nie było wielką sztuką. Z mocniejszymi ekipami Jagiellonii i Lecha już chorwacki szkoleniowiec sobie nie poradził, a ile naprawdę jest wart przekonamy się w najbliższą niedzielę, bo tego dnia legioniści zmierzą się w Krakowie z uskrzydloną wyjazdowym zwycięstwem we Wrocławiu drużyną „Białej Gwiazdy”.
W 13. kolejce z kolei Lech zagra na wyjeździe z Lechią, Jagiellonia, także na wyjeździe, z Arką Gdynia, Zagłębie podejmuje u siebie outsidera ekstraklasy Piasta Gliwice, a Górnik zmierzy się u siebie z nieobliczalną Koroną Kielce. Kolejność w czołowej ósemce może sie po tych meczach kompletnie wywrócić, ale wydaje się, że do końca roku, czyli po 21. kolejce (15-17 grudnia) jednak dojdzie już do wyraźnego podziału między grupą mistrzowską a spadkową. Na razie 9. w tabeli Wisła Płock ma tyle samo punktów co ósmy Śląsk (17), a dwie następne w kolejności drużyny, Sandecja Nowy Sącz i Arka Gdynia – po 16. Największy dystans do czołówki mają w tej chwili cztery ostatnie ekipy w tabeli, czyli Piast Gliwice, Pogoń Szczecin, Bruk-Bet Nieciecza (wszystkie mają po 9 punktów) oraz Cracovia (10 pkt). Odrobić straty do czołówki będzie im trudno.