Dominik Panek, autor bloga „Piłkarska Mafia”, o aferze korupcyjnej w polskim futbolu wie chyba wszystko. Takich jak on jest niewielu, bo ogarnąć ten temat nie jest łatwo: blisko pół tysiąca osób skazanych, udowodnione ustawienie wyników ponad 600 meczów na różnych szczeblach rozgrywek, 68 klubów uwikłanych w korupcyjny proceder.
Gwoli przypomnienia. Śledztwo dotyczące korupcji w polskim futbolu rozpoczęło się w maju 2004, po zamieszczeniu artykułu we wrocławskiej edycji „Gazety Wyborczej”, z którego wynikało, że przed rozegranym 8 maja 2004 meczem II ligi pomiędzy Polarem Wrocław i Zagłębiem Lubin (0:4) piłkarze obu tych klubów kontaktowali się ze sobą w celu ustawienia wyniku spotkania. To było tylko preludium, bo rok później ówczesny prezes i współudziałowiec GKS Katowice Piotr Dziurowicz, syn słynnego Mariana „Magnata” Dziurowicza, najbardziej wpływowego działącza piłkarskiego przełomu wieków, ujawnił na łamach „Gazety Wyborczej” mechanizmy futbolowej korupcji, a ponadto pomógł policji w udanej prowokacji, w wyniku której na przyjęciu łapówki został przyłapany sędzia piłkarski Antoni F. oraz szef Kolegium Sędziów Śląskiego Związku Piłki Nożnej Mariana D. (obu aresztowano 21 maja 2005 roku).
To wtedy ówczesny prezes PZPN Michał Listkiewicz wygłosił słynna opinię, że w każdym środowisku może się trafić „czarna owca”. Szybko przyszło mu wycofać się z tego twierdzenia, gdy prowadząca śledztwo w tej sprawie wrocławska prokuratura zaczęła seryjnie zatrzymywać kolejnych podejrzanych o udział w korupcyjnym procederze.
Jedna czarna owca
Sztandarową postacią afery stał się były działacz Amiki Wronki Ryszard F., znany bardziej pod używanym powszechnie przez piłkarskie środowisko pseudonimem „Fryzjer”. Prokuratura postawiła mu ponad 50 zarzutów dotyczących korupcji, z których głównym jest założenie i kierowanie jedną ze zorganizowanych grup przestępczych działających w środowisku polskiego futbolu od roku 2000. Grupa miała zajmować się tzw. ustawianiem meczów piłkarskich w polskich I, II oraz III lidze a Ryszard F. nakłaniać, pośredniczyć i wręczać łapówki m.in. sędziom piłkarskim i obserwatorom PZPN. Miał w ten sposób wpłynąć na wyniki ponad trzydziestu meczów.
Dominik Panek w wywiadzie udzielonym Markowi Bobakowskiemu, dziennikarzowi portalu WP SportoweFakty.pl, tak zdiagnozował przyczynę powszechności korupcyjnego procederu w naszym futbolu. (…) „Korupcja w polskiej piłce była obecna już w czasach PRL. Wtedy to były bardziej układy resortowe. Coś na tej zasadzie – górnicy pomagają żołnierzom, aby milicjanci nie zdobyli mistrzostwa. Po przemianach w 1989 roku zaczęła się korupcja finansowa. Niektórzy zaczęli się bogacić. Kupowali, sprzedawali, ustawiali, byli pośrednikami. Nie widzieli w tym nic złego. Od 1 lipca 2003 roku zmieniło się jednak prawo w Polsce. Korupcja w sporcie była ścigana i można było za nią trafić do więzienia. Piłkarskie środowisko przeoczyło jednak tę zmianę, albo ja zlekceważyło. Dlatego pierwsza fala aresztowań była takim wielkim szokiem. W 2005 roku w telewizyjnych przekazach widzieliśmy już jak policjanci prowadzą w kajdankach kolejnych ludzi związanych z piłką. Mimo to korupcja nadal kwitła. Jeszcze wiosną 2006 roku ustawiono wyniki ponad 30 spotkań. Z zeznań zatrzymanych wynika, że środowisko czuło się hermetyczne i panował w nim pogląd, że nikt „nie pęknie”, nie powie prawdy, nie poda nazwisk. Jak w mafii – swoich się nie zdradza. Dlatego czuli się bezpiecznie”.
Kibice wybaczyli wszystko
Najbardziej zdumiewające w tej aferze jest chyba to, że kibice przeszli nad nią tak obojętnie. Panek zauważa: (…) „Faktycznie, kibice nie odwrócili się od klubów, działaczy, trenerów i piłkarzy, którzy brali udział w korupcji. Mało tego, wielu nawet nie ma nawet pretensji. A przecież przez lata wydawali pieniądze na bilety, a zamiast na mecz chodzili na wyreżyserowany kabaret. Gdyby to zdarzyło się np. w Stanach Zjednoczonych, to zapewne sądy zalałaby lawina wniosków o odszkodowania. Ludzie nie przeszliby obojętnie obok takiej afery, żądaliby wielkich odszkodowań. Tutaj nie chodzi nawet o koszt biletów, które kupowali. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Grałem w Totolotka, miałem w danej kolejce trafionych 12 meczów, do głównej wygranej zabrakło mi jednego wyniku, akurat tego, który ktoś ustawił. Czyli mnie oszukał i pozbawił sporego zarobku. Dobry prawnik dałby radę. Procesy trwałaby pewnie wiele lat. Zresztą, te dotyczące korupcji też ciągną się latami.
Będzie powtórka z rozrywki?
Może jednak ciągnąca się od trzynastu lat rozprawa z korupcją w naszym futbolu ma jednak ten dobry skutek, że powstrzymuje ludzi działających w tym środowisku przed wznowieniem tego procederu. Dominik Panek w tej kwestii nie jest jednak optymistą, chociaż zapewnia, że nie docierają do niego jakieś konkretne informacje na ten temat.
Nie ulega jednak wątpliwości, że polski futbol wciąż jest zagrożony rakiem korupcji. Mafie bukmacherskie, zwłaszcza azjatyckie, rozciągają swoje macki właśnie na takie wiecznie łaknące pieniędzy ligi jak nasza. Pokusa łatwego zarobku jest ogromna, a dzisiaj nie trzeba już wikłać w to tak wiele osób jak miało to miejsce jeszcze dekadę temu. W zakładach obstawia się tak wiele boiskowych zdarzeń, że każdy piłkarz może coś „wykręcić”.