Ruch Chorzów lada moment może przestać istnieć
Jeden z najbardziej utytułowanych polskich klubów stoi na krawędzi przepaści. 14-krotny mistrz Polski po trzech degradacjach z rzędu nowy sezon zaczyna w III lidze, czyli de facto na czwartym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Ale nie wiadomo, czy w ogóle zacznie. Ruch ma blisko 30 mln złotych długu.
Sytuacja w obozie „Niebieskich” w ostatnich dniach zmienia się jak w kalejdoskopie i jest w tej chwili dramatyczna. Zadłużenie wynosi już ok. 27 mln złotych. Kilka dni temu pracownicy Ruchu wystosowali apel, w którym domagali się od właścicieli klubu miliona złotych na uregulowanie najpilniejszych zaległości, które pozwolą m.in. rozpocząć rozgrywki ligowe. Rzecznik prasowy Ruchu Tomasz Ferens jako pierwszy zdecydował się skomentować publicznie trudną sytuację Ruchu Chorzów. „Nie będziemy umierać w ciszy. Niech ludzie się o wszystkim dowiedzą. Oszukiwano nas, nie dotrzymywano słowa, wykorzystywano nasze przywiązanie do klubu, bo wiedziano, że i tak będziemy trwać przy klubie. Proponowaliśmy wiele rozwiązań, jednak ignorowano nas. Pracownicy na umowy o pracę ostatnią pensję dostali za marzec. Jeśli chodzi o ludzi współpracujących z Ruchem na umowach-zleceniach, trenerów akademii piłkarskiej i różne firmy zewnętrzne, w niektórych przypadkach zaległości sięgają sześciu miesięcy. Nie mamy za co żyć. Każdy ma przecież rodzinę, rachunki do zapłacenia. Sytuacja w Ruchu nigdy nie była bardziej dramatyczna. Wierzę, że wydarzy się cud, bo nic innego już nie pozostało oprócz wiary” – powiedział Ferens. Ale w środę na portalu społecznościowym napisał, że koniec klubu jest już bliski.
W najbliższy weekend rozpoczyna rozgrywki III liga, ale działacze „Niebieskich” jakimś cudem zdołali przenieść dwa najbliższe spotkania na inny termin. Nie udało się tego zrobić z wyznaczonym na środę 7 sierpnia wyjazdowym meczem w rundzie wstępnej Pucharu Polski ze Skrą Częstochowa. Niewykluczone, że po raz pierwszy w historii Ruch odda mecz walkowerem, ale jedna więcej hańba już mu raczej nie zaszkodzi. Chociaż… W III lidze po raz pierwszy w historii chorzowska drużyna powinna zagrać w trzeciej kolejce, 17 sierpnia. Wtedy podejmie na Cichej zespół Foto-Higieny Gać. Ponieważ kibice podtrzymują decyzję o bojkocie, piłkarze Ruchu na doping w tej potyczce nie mają co liczyć. Porażka też jest wielce prawdopodobna, bo ostatnio mało trenowali z powodu strajku, a niewykluczone, że do tego czasu drużyna się rozpadnie.
Chwilowe uniknięcie odebrania licencji rzecz jasna nie rozwiązuje problemów, ale pozwoliło właścicielom Ruchu (głównymi akcjonariuszami są Zdzisław Bik i Aleksander Kurczyk oraz miasto Chorzów) zyskać na czasie. Oficjalnie po to, żeby wydębić od władz miasta pierwszą transzę przyznanej już wcześniej przez radnych dotacji w zamian za „promocję Chorzowa”. Usługę tę oszacowano na kwotę czterech milionów złotych, co jest małą kroplą w morzu potrzeb, ale może przedłużyć wegetację klubu. Akonto tej dotacji oraz umowy z jakimś bliżej nieokreślonym sponsorem jeden z udziałowców wyłożył z własnej kieszeni 40 tys. złotych. Z tej kwoty wypłacono po tysiąc złotych strajkującym pracownikom i piłkarzom, co trochę przygasiło ich wojownicze nastroje i nie złożyli hurtowo wypowiedzeń. Raczej nie na długo, bo klub nie płaci im od wielu miesięcy, a do kasy w najbliższym czasie wpadnie nie więcej niż dwieście-trzysta tysięcy, natomiast zaległości płacowe grubo przekraczają półtora miliona złotych. Temat wróci niebawem i wątpliwe, by został rozwiązany po myśli pracobiorców.
Najważniejsze rzeczy dzieją się teraz poza siedzibą Ruchu, bo w Śląskim Związku Piłki Nożnej. Działacze chorzowskiego klubu złożyli tam wniosek o prolongatę zapłaty długów licencyjnych (ok. 600 tys. zł) do 15 września. Wtedy w klubie mają pojawić się kolejne środki, m.in. z miasta (nie jak pierwotnie szacowano 500 tys. zł, ale nie więcej niż 150-200 tys. zł). Katowicki związek wydał w środę komunikat,w którym poinformował, że licencja dla Ruchu nie została zawieszona, ale sytuacja klubu będzie poddana analizie. Na rozwój sytuacji czeka Warta Gorzów, spadkowicz z III ligi, bo zajęłaby miejsce „Niebieskich” po odebraniu im licencji.
Ale z działaczami Śląskiego ZPN spotkali się także przedstawiciele środowisk kibicowskich chorzowskiej drużyny, którzy chcą reaktywować „nowy Ruch” jak zrobiono to w Widzewie Łódź czy Pogoni Szczecin. Dowiedzieli się, że taki klub mógłby wystartować w IV lidze i kontynuować tradycje zapoczątkowane blisko 100 lat temu przez Ruch Hajduki Wielkie, ale najpierw skonać musi obecna forma prawna klubu. Uwolniony od bagażu długów nowy twór pod nazwą Ruch Chorzów będzie mógł zacząć swój żywot od IV ligi, ale dopiero latem 2021 roku. I może właśnie w tym chorzowskim bałaganie chodzi?